Będziemy gwizdać
Przyspieszamy jak nigdy dotąd. Dochodzimy do momentu, w którym ilość nowych internetowych usług komunikacyjnych i aplikacji do tego służących, w ciągu dwunastu miesięcy nie tyle się podwyższa, co niemalże podwaja. Usługi można zmieniać, ale nawyki zmienić jest niezwykle trudno. Każdy, kto podejmował trud pracy nad sobą, o tym wie. Tak więc coraz częściej mamy do czynienia z kwadraturą koła albo wynajdowaniem koła na nowo. Zdarzają się jednak takie próby, które mają potencjał trwale coś zmienić. Pewien segment rynku lub tworząc nowy rynek usług. Zmieniając sposób korzystania z dotychczasowych rozwiązań. I takich właśnie prób — udanych, pełna jest końcówka 2014 i połowa 2015 roku. Pokażę Wam dziś trzy spośród nich, które realnie mają szansę zmienić naszą codzienność bądź już ją zmieniają.
Emoji, Tap i Sketch, czyli wracamy do pisma naskalnego
Bardzo często młodzi ludzie potrafią rozpętać niemały konflikt pomiędzy sobą (związki już zostawiam, bo wyszedłby melodramat z tego tekstu) z powodu braku emotikony na końcu wiadomości (już nie możemy mówić SMS-a, ponieważ to słowo przestało być synonimem wiadomości dawno temu) czy obecności tam kropki (tzw. kropka nienawiści). Pismo czy szerzej — komunikacja obrazkowa jest obecnie naturalna wśród grupy wiekowej 7-35, a i osoby starsze radzą sobie z nią nie najgorzej.
Historia emotikon ma już ponad trzydzieści lat. W 1982 roku Scott Fahlman z Carnegie Mallon University zaproponował dwukropek, myślnik i nawias jako sposób wyrażenia emocjonalnego znaczenia tekstu. Emotikony były, z tej racji, dostępne właściwie od samego początku obecności Internetu w Polsce. Miał je IRC, miało GG, Tlen i potem Skype. Miały je także popularne serwisy czatowe — Wirtualnej Polski, Interii czy Onetu.
Ewolucją emotikon są tzw. „emoji”. Powstały w Japonii, a po wprowadzeniu ich na Facebook’a, potem do systemu iOS, aż w końcu — jako jedno z podstawowych narzędzi (języków) do Apple Watcha, szybko osiągnęły globalny zasięg. Dziś wypierają swojego protoplastę. Kinga Ochendowska powiedziała ostatnio, że dzięki Apple Watchowi możemy się cofnąć trzydzieści tysięcy lat i znowu pokochać komunikowanie rysunkami. Emoji zdają się to potwierdzać. Ale po kolei. Czym są? To rozbudowane emotikony, które pozwalają wyrazić nie tylko nastrój czy emocje (smutny, wesoły), lecz tworzyć zaawansowane przekazy. Obrazują np. samolot, talerz, papieros, wino, piwo, szpital, Apple Watch też ma swoją emoji, etc. W skrócie: zamykają dany wycinek rzeczywistości w maleńkim obrazku. Są także większe, animowane emoji, które są już wręcz postaciami samych siebie. Np. Buzz Astral — postać z Toy Story, może na Facebook’u reprezentować dumę, moc, siłę. Emoji nie są do końca precyzyjne — talerz może oznaczać, że spożywamy posiłek albo że jesteśmy głodni (gdy jest pusty, a innej emoji akurat nie ma w danym zbiorze). Najbardziej realnym zagrożeniem związanym z nimi jest jednak zubożenie języka, polegające na stopniowej eliminacji przymiotników z podstawowego, językowego przybornika młodych osób. Po co mam pisać, że jestem zawstydzony, skoro mam na to emoji?
Dwie ciekawostki. Katy Perry nagrała teledysk do utworu „Roar”, opierający się w całości na emoji. Możecie go obejrzeć tutaj: youtube.com/watch?v=e9SeJIgWRPk. Istnieje też strona emojitracker.com, która w czasie rzeczywistym wyświetla liczbę użyć danej emotikony czy emoji na Twitterze.
Druga sprawa to dotyk. Tutaj Apple jako pierwsza firma na świecie odważyła się wprowadzić ten sposób komunikacji na masową skalę. W zegarkach Apple Watch za pomocą funkcji Tap, możemy komunikować się z drugą osobą posiadającą taki zegarek za pomocą tapnięć. Te, krótkie uderzenia w ekran zegarka, przekazywane drugiej osobie dokładnie w takiej samej częstotliwości, z jaką je wykonaliśmy. To jakby zarejestrowana wiadomość, która jest odtwarzana przez system na zegarku odbiorcy.
Dotyk może wytworzyć nowy, indywidualny język-dialekt. Ilość tapnięć może oznaczać dosłownie wszystko. Jeśli umówimy się, że dwa tapnięcia znaczą tyle, co „Czas zamówić obiad” — to będą tyle właśnie znaczyły. Z jednej więc strony żyjemy w czasach, w których nieustannie udoskonala się sposób komunikowania — z drugiej, w czasach gdy tworzymy od zera nowe języki.
Dotyk wykorzystujemy także do rysowania. Apple Watch przenosi tę technologię na nowy poziom, pozwalając komunikować się za pomocą rysunków — funkcja Sketch. Działa to dokładnie tak samo, jak wysyłanie tapnięć. Osoba rysuje coś na ekranie swojego zegarka, wysyła drugiej osobie, a ta odtwarza tę interakcję od początku. Wszystko to dzieje się w czasie rzeczywistym — gdy odbiorca widzi rysowany obiekt, ten znika na tarczy zegarka nadawcy.
Byłaś serca biciem
Nigdy nie myślałem, że zastosuję tekst Andrzeja Zauchy jako śródtytuł. Dobra, stało się, miejmy to za sobą. A śródtytuł ten oddaje istotę kolejnej funkcji zaprezentowanej przy premierze zegarka z Cupertino.
Funkcji pozwalającej wysyłać aktualny rytm serca do drugiej osoby. Nie muszę chyba pisać, jak genialna ona jest dla zakochanych. Przełamujemy kolejną, intymną barierę. Jest rzeczą niesamowitą obserwować takie zjawiska, gdy pamięta się czasy komunikowania za pomocą kanałów IRC. Tym, którzy tego nie pamiętają, polecam poszukać w Google.
Potencjał wykorzystania czujników mierzących podstawowe funkcje życiowe jest praktycznie nieograniczony. Możemy być pewni, że kolejni producenci i kolejne generacje sprzętów będą wykorzystywały tę metodę komunikacji w sposób, którego dziś jeszcze nie znamy.
Reporter – pasja dla każdego, zawód dla każdego
W roku 1926 nadano pierwszy program telewizyjny za pomocą technologii opracowanej przez Szkota Johna Logie Bairda (1888-1946), rozpoczynają pracę w Anglii, ZSRR, Niemczech i Francji. W 2015 roku każdy, kto posiada smartphone (jakość kamery przy obecnych cenach nie ma znaczenia, bo nawet najtańsze modele mają ją wystarczającą), może być reporterem telewizyjnym, prowadzić wideo blog czy pokazywać światu… jego własny świat. Widziany naszymi oczyma.
Wszystko to dzięki Periscope, który w błyskawicznym tempie zyskał globalny zasięg. Pozwalając na żywo transmitować to, co aktualnie nagrywa „oko” kamery w naszym telefonie, usługa ta przełamała całkowicie granicę pomiędzy amatorskim reportażem a reportażem wykonywanym przez potężne stacje telewizyjne. Ba, często relacje na Pericsope są o niebo lepsze, ciekawsze, ponieważ — znowu — tworzy je człowiek. Tworzą je emocje i odczucia tego człowieka. Dlatego tak szybko pokochaliśmy Periscope i dlatego tak chętnie używamy podobnych do niego usług. Ponieważ w nich widzimy realność. Prawdę.
Dziś można nawet bardzo konkretnie zarabiać prowadząc kanał na YouTube, a mając jedynie małą kawalerkę, dwa telefony i statywy do nich. Przykładem jest Łukasz Jakóbiak, przeprowadzający wywiady ze sławnymi osobami z całego świata, w dwudziestometrowej kawalerce. Inny przykład? Dziennikarze radiowi, prowadząc dziś, na żywo w studiu, wywiady — coraz częściej robią także transmisję na Periscope. Tak więc mamy tutaj swoistą incepcję — medium, transmituje medium w czasie rzeczywistym.
Zdrowy rozsądek
Przy tym całym pędzie nowości warto ważyć swoje priorytety i przede wszystkim — próbować. Sprawdzać nowości i korzystać z tych technologii, które są dla nas odpowiednie, najszybsze i najwygodniejsze. Po prostu — nasze. Komunikowanie, także to wirtualne, jest bardzo osobistym doświadczeniem i powoli kończą się czasy, gdy Internet utożsamiany był z anonimową przestrzenią. Mamy go w kieszeniach, na nadgarstkach, w uszach, patrzymy na niego nieraz częściej niż na żywe osoby. Dlatego komunikowanie poprzez niego staje się tak bardzo osobiste. Takie mamy czasy i taka forma komunikacji musi w końcu zostać zaakceptowana na równi z realną rozmową.
W tym wszystkim pamiętajmy o zdrowym rozsądku, bo niczego nie zakomunikujemy, gdy oderwiemy się od świata rzeczywistego. Tego, który nas otacza. To właśnie w nim spotykamy novum, którego zazwyczaj nie spotkamy w Sieci, a które owa Sieć chętnie przyjmie, skomentuje, zaabsorbuje.
Może kiedyś wrócimy także do gwizdania. Tak „gwizdania”. Wojtek wspomniał o tym w jednym z ostatnich odcinków Nadgryzionych. Otóż jedno z plemion Ameryki Południowej porozumiewało się za pomocą języka gwizdów. Biorąc pod uwagę, że wszystko już było i historia lubi zataczać koło a nic nowego się nie zdarzy… Może jednak to zostawmy, bo jeszcze pojawi się w watchOS 3.
Ten artykuł pochodzi z archiwalnego iMagazine 08/2015