Mastodon
Zdjęcie okładkowe wpisu Do garów, kobieto!

Do garów, kobieto!

18
Dodane: 9 lat temu

W tym miesiącu rubryka dryfuje z konieczności w kierunku felietonu. Zamierzam bowiem zdradzić Wam tajemnice, o których nie mieliście pojęcia. Jednak na wstępie lojalnie uprzedzam – możliwe, że wcale nie chcecie o tym czytać. Zwłaszcza, jeśli reprezentujecie rodzaj męski.

Wiecie, co najbardziej wkurza mnie w konwersacjach internetowych? Ptaszki. Nie znoszę ptaszków. Dlaczego? Już tłumaczę. Jeśli śledzicie mnie w mediach społecznościowych, to wiecie, że nie zadaję wielu pytań. Dlaczego ich nie zadaję? O tym za chwilę. Na razie skupmy się na ptaszkach. Od czasu do czasu zdarza mi się wyrazić jakąś opinię, na przykład: „Ależ ten Tweetbot ssie baterię”. I wiecie, co się wtedy dzieje? Męska część populacji, po kolei, informuje mnie uprzejmie, że pewnie: „Nie postawiłaś ptaszka”. Pierdyliard uprzejmych podpowiedzi. Jedna za druga. „Ptaszek!”. „Postaw ptaszka!”. To ja się pytam, z całą uprzejmością na jaką mnie stać, skąd Wam przychodzi do głowy, że nie wiem, jak i gdzie stawiać ptaszki?! Bo jestem kobietą i moje zdolności mieszczą się na czubku małego palca lewej ręki? Bo kobiety, w technologicznym rozumieniu, to mogą sobie bloga o gotowaniu prowadzić? Albo o dzieciach? Albo o ciuchach i mejkapie? I ewentualnie ptaszka postawić, zgodnie z radami i wskazówkami zdecydowanie lepiej uposażonej pod tym względem jednostki męskiej? (Tak, dobrze ci się kojarzy. Tak, dokładnie to chciałam powiedzieć.)

proof

To słuchaj uważnie, bo nie będę powtarzać. Kiedy ja naprawiałam Maki, w czasach przed iPhone’ami i najazdem troglodytów na społeczność makową (czytaj: dawno, dawno temu), ty zapewne jeszcze biegałeś w pieluchomajtach, dyndających na wysokości kolan. Wiesz dlaczego to robiłam, specjalisto od komputerów i programów wszelakich? Bo to były czasy, kiedy sprzęt stanowił wyzwanie. Prawdziwe wyzwanie. Psuł się. Programy nie działały. Trzeba było znać na pamięć specyfikację wszystkich napędów i wiedzieć, który wystartuje z ALT-em i który zainstaluje system. I jaka matryca znajduje się w twoim modelu, żeby można było kupić zastępnik, rozebrać komputer na części pierwsze, dostać się do matrycy, rozebrać matrycę i wymienić w niej cienką jak włos świetlówkę. OSTROŻNIE. Właśnie po to. To, że wyczytasz teraz na zachodnich stronach całą specyfikację najnowszego sprzętu i nauczysz się jej na pamięć, żeby przyszpanować przed innymi samcami w internecie, ćwiczy wyłącznie twoją pamięć. Mnie, dla odmiany, było to kiedyś POTRZEBNE. Teraz już nie jest, bo komputery nie stanowią wyzwania. Po prostu działają. Mogę (z premedytacją, nie z głupoty) mówić, że mam srebrny komputer, szary telefon i przestać się podniecać faktem, że mam dwa dodatkowe piksele i jeden RAM. (Wyjaśniam ci, samcze, że to ironia i sarkazm, więc nie recytuj mi specyfikacji najnowszego iPhone’a, bo wyjdziesz na głupka). Ale to nie oznacza, że nagle obumarły moje dwie (ostatnie) szare komórki i przestałam wiedzieć, gdzie postawić ptaszka. W programie prostszym niż konstrukcja cepa. W oczywistym miejscu. Sugerując to, obrażasz mnie. I moją inteligencję. I pamięć wszystkiego, co zdarzyło mi się w życiu robić.

tomaczo

I wiesz jaka jest różnica między twoim poziomem specjalizacji a moim poziomem specjalizacji? Taka, że jeśli tobie popsuje się komputer lub telefon, to pobiegniesz z płaczem do serwisu. Ja w tym czasie pójdę do kuchni i wyciągnę śrubokręty. I kiedy ty będziesz bulił za wymianę baterii w iPhonie, ja kupię zastępnik na eBayu i zrobię to sama, zerkając przy okazji na ulubiony serial w telewizji. Proszę Cię więc: pomyśl, zanim coś powiesz.

Wróćmy do tego zadawania pytań. Wiesz, dlaczego ich nie zadaję? Ponieważ dorastałam razem z internetem, wiem do czego służy Google. SERIO! Uważam, że zanim zmarnuję czyjś cenny czas, oczekując odpowiedzi na pytanie, powinnam sprawdzić, czy nie jest ona przypadkiem łatwo dostępna. I jest, w 99 procentach przypadków. Nie rozumiem stwierdzeń: „Ciekawy jestem, jak to działa?”. Jeśli jesteś ciekawy, zapytaj Google. Jeśli nie pytasz, to znaczy, że nie jesteś ciekawy i twoje stwierdzenie jest czysto towarzyskie. Bo jakie jest inne wytłumaczenie dla ignorowania całej potęgi internetu? Do czego go używasz? Do nawalania na Snapchacie?! Chcesz zostać gwiazdą internetów? To zostań gwiazdą, a nie idiotą! Cała ta wiedza, dostępna na styku klawiatury i monitora, i co? Lenistwo? Czy naprawdę musimy delegować ludzi z internetu, żeby odszukali dla nas potrzebne informacje? To nie ma żadnego sensu. Po pierwsze, wyszukanie ich samemu jest pierdyliard razy szybsze. Otwierasz Google i cyk. Jest. Pytając o to samo w necie musisz poczekać, aż ktoś przeczyta Twoje pytanie, zdecyduje, czy chce mu się ruszyć tyłek, wyszuka odpowiedź i przekaże ci ją, zazwyczaj w 140 znakach. Gdzie w tym jakiś sens i logika? Nie ma! NIE!

wojtek

W tym właśnie momencie pojawia się element hakowania życia. Czuję przez skórę, że zrobię Wam dobrze, rozjaśnię mroki średniowiecza kagankiem oświaty. Zrobię więcej niż rządy, politycy, nauczyciele i mianowani specjaliści od wiedzy wszelakiej.

Tyle się mówi ostatnio o filozofii gender, pozwalaniu facetom na wychowywanie dzieci i innych takich, nieznanych kulturze wcześniej wynalazkach (sarkazm i ironia – poziom master). I wszyscy się zastanawiają, jak to będzie i co się z nami stanie. To proste, Watsonie!

Wtedy stanę się ja

Zatkało wszystkich dumnych ojców pięknych córek, mężów, chłopaków, partnerów i narzeczonych?

Mnie wychowywał ojciec. Sam. Kiedy malował ściany, dawał mi pędzel i tłumaczył, jak machać ręką, żeby nie robić zacieków. Kiedy naprawiał gniazdko – opowiadał, który kabel do czego oraz jak nie zafundować sobie mocno roztrzepanej fryzury i szczękościsku. Kiedy trzeba było okorować bale, z których budował letni dom – dał mi strug i wytłumaczył, pod jakim kątem go trzymać. I poradził, żebym sobie palców nie poobcinała. Jedyną rzeczą, której zapomniał zrobić, to wytłumaczyć mi, że mam się bać – młotka, gwoździ, rolki papy, rozłożonej na części pralki czy telewizora i technologii. Technologii w szczególności. Bo mimo to, że na komputerach się nie znał, to wiedział, że w przyszłości nie będzie bez nich życia. Gdy tylko nadarzyła się taka możliwość, zaopatrzył mnie jeden z nich i powtarzał: „Ucz się dziecko, ucz”. I się nauczyłam. Z konieczności, bo nie bardzo miałam kogo prosić o pomoc. Dlatego nie bałam się rozkładać na kawałki Maca zalanego Coca-colą i czyścić obłożone karmelem nóżki karty graficznej spirytusem kupionym w nocnym monopolowym. Wiecie jak się to nazywa? To się nazywa samodzielność i przeciwstawienie się wyuczonej bezradności. Bo wierzcie mi, bezradność kobiet, jeśli taka występuje, jest wyłącznie wyuczona. Kobiety mają mózg całkiem w porządku i doskonale potrafią sobie poradzić z większością problemów. To wy, drodzy panowie, traktując je jak bezradne kociątka, sprawiacie, że nabierają przekonania, że ich miejscem jest Facebook, snapchat i blogi goto-dziecio-modo-pierdółkowe. Nawet nie zamierzam przepraszać za to, że ktoś najzwyczajniej zapomniał mi to wytłumaczyć.

Co nie znaczy, że nagle przestałam być kobietą. Zapewniam Was, że nie. Do tej pory jestem wściekła na firmę Guerlain, za zlikwidowanie 15 lat temu transparentnej pomadki, w pięknym odcieniu terracotta. I na Yves Rocher – za Nature Millenaire. Wiecie, co to był za piękny zapach? Ale odmawiam, ODMAWIAM traktowania mnie jak gorszy gatunek technologicznego człowieka. Świadomie odmawiam technicznego: „Dress to impress”.

I robię to dlatego, że wiem, nie dlatego, że mam głowę wypełnioną kremami, pampersami, Chanel 5 i nie starcza miejsca na piksele.

Głupiutka dziewczynka nie dostrzega potencjału Apple Watcha? NIE. Mądra kobieta dostrzega potencjał ale wie, że nie ma go do czego wykorzystać, bo:

  1. I tak ma na stałe włączony tryb „Nie przeszkadzać” na wszystkich urządzeniach.
  2. Mieszka na wsi, gdzie nie ma nawet głupich czytników zbliżeniowych.
  3. Kupi sobie, jak postawią obok Starbucksa i będzie mogła w nim trzymać kartę lojalnościową.
  4. Nie jest zainteresowana posiadaniem niepotrzebnego jej w danej chwili gadżetu, tylko po to, żeby kolesie z internetu klaskali i uznali ją za mądrego i nowoczesnego człowieka.

I jak, podobało się?

Dla tych, którzy nie przebrnęli, podsumowanie.

Załóżcie sobie z góry, że wiem, umiem i zrobię, kiedy uznam to za stosowne. Dzięki, nie podrzucaj mi nazwy serwisu, sama sobie wymienię a zaoszczędzoną kasę wydam na nowe buty. Uwierz mi, wiem jak postawić ptaszka. I gdzie. Nie bój się zmian. Zmiany nie gryzą. Szanuj swoją kobietę, bo jak zajdzie potrzeba, to wbije gwóźdź i bez Twojej pomocy. Naucz swoją córkę programować. I na wszystkie siły wyższe: pomyśl, zanim coś powiesz.

A jak nie, to #samsobiepostawptaszkabaraniejedenty

Buziaczki!


Ten artykuł pochodzi z archiwalnego iMagazine 11/2015

Kinga Ochendowska

NAMAS'CRAY  The crazy in me recognizes and honors the crazy in you. Jestem sztuczną inteligencją i makowym dinozaurem. Używałam sprzętu Apple zanim to stało się modne. Nie ufam ludziom, którzy nie lubią psów. Za to wierzę psom, które nie lubią ludzi.

Zapraszamy do dalszej dyskusji na Mastodonie lub Twitterze .

Komentarze: 18

Doczytałem do końca i nadal nie wiem co znaczy “postawić ptaszka” :( Ale artykuł świetny :-)

-“Bo wierzcie mi, bezradność kobiet, jeśli taka występuje, jest wyłącznie wyuczona”
Powiedziałbym raczej:
– “Bo wierzcie mi, bezradność człowieka, jeśli taka występuje, jest wyłącznie wyuczona”

W takim samym stopniu dotyczy to kobiet jak i mężczyzn, ewentualnie objawia się w innych dziedzinach.

PS: Ja jednak wolę dać do serwisu telefon, niż dłubać i wymieniać baterię w iP4. Może to kwestia wieku i wyboru priorytetów, do doba z gumy nie jest.

Wymiana baterii w iP4 to jest wykręcenie dokładnie 3 śrubek.
Jeśli napisałeś powyższe zadanie, to oznacza że nawet nie zerknąłeś do Google jak to zrobić. W związku z tym może faktycznie lepiej oddaj do serwisu.
Znam też ludzi, którzy po prostu lepiej sie czują jak oddadzą do serwisu bo:
a) do techniki mają dwie lewe ręce i iPhone by zaczęli rozbierać tasakiem i łomem.
b) chcą dać komuś zarobić.
c) Ufają ‘specjalistom’ nawet jeśli Ci wykonała naprawę za pomocą młotka i siekiery.

Ale z pewnością nie to było przedmiotem felietonu Kingi. W skrócie chodzi jej żeby przestać traktować wszystkie kobiety jak idootki. Przynajmniej ja tak zrozumiałem.

Pozdrawiam!

Wymiana baterii, wg waszego opisu to:

1. Znalazienie przepisu w Google.
2. Posiadanie/kupienie odpowiednich śrubokrętów.
3. Posiadanie/kupienie odpowiedniej baterii.
4. Rozkręcenie.
5. Wymiana.
6. Skręcenie.
7. Zapewne formatowanie baterii.

Jeśli serwis masz pod domem/biurem/etc. i Twój czas jest cenniejszy, to lepiej IMHO oddać do serwisu.

“Zaznaczyć odpowiednią opcję w preferencjach programu” ;-) Proszę bardzo, nie ma za co ;-)

Kobiece spojrzenie na świat IT w mediach wielu kojarzy się z panią Lalik, która zajmuje się głównie pisaniem głupot i obrażaniem facetów, bo jak sama twierdzi Ci jej nie lubią za to, że jest kobietą i pisze o technologiach (za nic nie jest w stanie zrozumieć, że niektórych po prostu irytuje jej skrajna ignorancja i brak kultury). Tak więc stereotypy nie biorą się znikąd…
Z drugiej jednak strony jestem pewien, że facet otrzymałby taką samą radę na ten czy inny problem a to dlatego, że pewnie nie jeden z nich miał ten sam kłopot i teraz może się wykazać :)

Nie bardzo mogę się ustosunkować, bo nie czytuję Pani Lalik ;-) Jednakowoż czułam się w obowiązku zaprotestować przeciwko ptaszkom, w imieniu żeńskiej części społeczności internetowej i swoim własnym ;-)

Hmm. Nie chciałam. Samo tak wyszło ;-)

Pewnie. Podanie, trzy zdjęcia i znaczek skarbowy ;-) Wymiana baterii w iPhonie i kładzenie papy poza umową ;-)