Mastodon
Zdjęcie okładkowe wpisu Martynika – europejski raj na Karaibach

Martynika – europejski raj na Karaibach

4
Dodane: 8 lat temu

Wyjeżdżając na tę karaibską wyspę, nie spodziewałem się, że będzie to wyjątkowy cel podróży w moim życiu. Byłem już w wielu ciekawych miejscach na świecie i myślałem, że widziałem niektóre z najpiękniejszych, ale nie spodziewałem się tej niesamowitej mieszanki raju i „normalności”, która tak mnie urzekła.

XTAA3008-iMag-2016-04

Europa na Karaibach

Martynika jest zamorskim terytorium należącym do Francji, a zatem jest częścią Unii Europejskiej, choć leży na Małych Antylach. Najłatwiej dostać się na nią samolotem z Paryża, pomimo nietypowych, alternatywnych propozycji autorstwa Google Maps dla fanów kajakarstwa. Zaskoczeniem dla mnie był fakt, że choć lot ze stolicy Francji trwa niecałe dziewięć godzin, to samolot startuje z lotniska krajowego, czyli z Paris-Orly, zamiast z lotniska międzynarodowego (Charles de Gaulle). Kupując lot łączony w Air France, na przykład Warszawa–Paryż–Fort-de-France–Paryż–Warszawa, mamy zapewniony bilet na autokar tej linii lotniczej między lotniskami (transfer zajmuje około godziny, zależnie od ruchu na autostradzie). Najtańsze bilety można kupić od około 1200 złotych brutto w dwie strony (od osoby).

XTAA3039-iMag-2016-04

Mieszkańcy

Zdecydowana większość mieszkańców to chrześcijanie i pomimo tego podobieństwa do Polski, to bardzo polecam odwiedzanie kościołów na wyspie – zarówno ich wnętrze, jak i sposób dekorowania na zewnątrz są momentami skrajnie różne i mogą się okazać bardzo przyjemną odskocznią od krajowej monotonności. Ale wracając do mieszkańców – kreolskich i kontynentalnych Francuzów. Niemiłych, nienawidzących przybyszów nieznających ich języka? A w życiu! Wszyscy są przemili, a brak znajomości języka nie stanowi dla nich żadnej bariery – w razie czego zostaje przecież gadanie „na migi” lub piasek, patyk i prosty rysunek. Może i rozmowa wtedy trwa dłużej, ale tutaj nikomu się nie śpieszy. Byłem świadkiem, jak facet zatrzymał samochód na środku głównej ulicy przez Les Trois Ilet i czekał, aż jego żona odbierze pizzę z włoskiej restauracji. Za nim utworzyła się kolejka, w której wszyscy grzecznie czekali, aż rodzina skończy załatwiać swoje sprawy. Bez stresu, krzyku czy trąbienia. Postawa godna pozazdroszczenia.

XTAA3352-iMag-2016-04

Zróżnicowanie i pogoda

Sama wyspa jest niezwykle zróżnicowana. Wulkan na Montagne Pelée na północy oznacza wyższe pasmo górskie, bardziej kręte drogi, czarne plaże i wiele niesamowitych punktów widokowych. Niestety, rejon na północ od stolicy – Fort-de-France – również charakteryzuje się znacznie większą i częstszą pokrywą chmurową.

Bardziej płaskie południe to z kolei żółty piasek, momentami przypominający mąkę, inna architektura małych miasteczek i więcej  palm. Plaże skierowane na zachód oznaczają zaś mniejsze fale, gdyż są osłonięte od Oceanu Atlantyckiego, a skierowane na wschód zazwyczaj charakteryzują się znakomitymi warunkami do surfowania, kite- lub windsurfingu. Tutaj też można spotkać więcej słońca i mniej deszczu. Tak, deszczu – to Karaiby, nawet w porze suchej możecie tutaj trafić na rok, w którym 15–30 minutowe deszcze każdego dnia to norma.

Pora deszczowa (i huraganowa) trwa od lipca do grudnia, a sucha jest od stycznia do czerwca. Pierwsze trzy miesiące roku są moim zdaniem najprzyjemniejsze dla osób, które chcą robić coś więcej niż leżeć tylko plackiem na słońcu, przy basenie lub na plaży. Temperatury od stycznia do marca wynoszą średnio około 26°C w ciągu dnia i 22°C w nocy, oczywiście w cieniu – zapewniam Was, że odczuwalne temperatura jest znacznie wyższa, a w godzinach południowych ciężko funkcjonować z dala od wody, cienia lub klimatyzacji. Dla fanów ekstremalnych temperatur, oscylujących wokół 30°C w ciągu dnia (odczuwalna 36°C), pozostaje okres od kwietnia do czerwca.

XTAA3401-iMag-2016-04

Gdzie się zatrzymać?

Zjeździliśmy z żoną prawie całą wyspę samochodem i osobom pragnącym dostępu do najładniejszych plaż, „normalnych” sklepów spożywczych i jakiejkolwiek infrastruktury turystycznej polecamy zatrzymanie się w lub w pobliżu jednej z trzech miejscowości: Les Trois Ilets, Le Diamant lub Le Marin. Dojazd do którejkolwiek z nich taksówką z lotniska będzie kosztował około 40–120 euro, w zależności od odległości i pory dnia (w jedną stronę), dlatego lepiej od razu wziąć samochód.

Tylko w trzech wyżej wymienionych miasteczkach jest sensowna możliwość wypożyczenia samochodu (poza lotniskiem La Lamentin, gdzie jest największy wybór i najniższe ceny), ale od razu polecam wziąć pojazd na cały pobyt. Skutery, motocykle i rowery są tutaj praktycznie niedostępne, pozostają więc cztery kółka. Wracając zatem do wynajmu samochodu…

Samochód warto zarezerwować przez internet na przynajmniej trzy tygodnie przed przyjazdem – jest wtedy znacznie (znacznie!) taniej. Odbieramy go z lotniska w dniu przylotu i oddajemy w dniu wylotu (dwie–trzy godziny przed rozpoczęciem się check-in). Poza Avisem, Europcar oraz innymi znanymi wypożyczalniami jest też sporo lokalnych. Największą i jedną z najtańszych jest JumboCar – korzystaliśmy z ich usług i wszystko było w jak najlepszym porządku, możemy ich więc polecić.

Na wyspie znajduje się kilka tak zwany resortów, ale nie dość, że są nadzwyczajnie drogie, to nie zapewniają dobrego jedzenia. Znacznie lepszym pomysłem jest skorzystanie z Airbnb i wynajęcie willi – są zarówno takie maleńkie dla dwóch osób (z basenami lub bez), jak i gigantyczne – dla pięciu–sześciu rodzin (również z basenem lub bez). Rozrzut cenowy jest bardzo duży i oczywiście warto rezerwować lokum z dużym wyprzedzeniem. Większość jest wyposażona w kuchnie (często otwarte lub na świeżym powietrzu) oraz grille – codzienne wrzucenie świeżej ryby lub steka na grilla zajmowało nam piętnaście minut, a targi ze świeżymi warzywami i owocami są na każdym kroku. Polecam na rynku zwracać uwagę na domki z mocno zacienionymi tarasami – ratują życie, jak jest upał.

XTAA3512-iMag-2016-04

Kuchnia

Na Martynice można znaleźć nie tylko kreolską kuchnię, składającą się z popularnych na wyspie owoców, warzyw i często owoców morza, ale również wiele innych – tradycyjną francuską, włoską czy też fast-foody, w których można kupić kebaba lub burgera.

Będąc na miejscu, warto spróbować langusty, która jest dostępna w bardzo okazyjnych cenach, kilkukrotnie taniej niż w dobrej europejskiej restauracji. Często podawana jest z wyjątkowym warzywem, nazywanym na wyspie christophine, a na świecie chayote. Znakomite są również krewetki w panierce, ale inne od typowych – w środku zasmażane były również bliżej nieokreślone warzywa. Z innych kreolskich dań polecamy próbować wszelkich owoców morza – krabów, marlinów, rekinów, tuńczyków, ośmiorniczek i wielu innych.

Większość wymienionych kulinariów można też spokojnie kupić w sklepach spożywczych i na targach, aby przygotować je sobie w domu, we własnym zakresie.

Uwaga – Restauracje są najczęściej czynne od godziny 10:00–12:00 i potem 19:00–22:00. W naszej „porze obiadowej” trudno znaleźć cokolwiek do jedzenia „na mieście”, a często również na plażach.

XTAA3295-iMag-2016-04

Co warto zwiedzić?

Na Martynice miejsc do zwiedzania jest sporo, a do praktycznie każdego wymagany jest samochód.

Warto zwiedzić większość plaż na wyspie, a w szczególności dwie: Anse Michel na Cap Chevalier oraz pobliski Grande Anse des Salines.

Zdecydowanie polecam spędzenia kilku godzin w Jardin de Balata, zawierającej nie tylko ogromne ilości egzotycznych roślin, ale oferującej również bliskie spotkania z uroczymi koliberkami oraz wyjątkowy spacer po kładkach i mostkach zawieszonych wysoko na drzewach.

Jeśli traficie na dzień z bezchmurnym niebem, w którym Montagne Pelée nie będzie schowany pod nimi (a prawie zawsze jest), to polecam pieszą wycieczkę na wulkan. Wyprawa zajmuje około czterech godzin – na szczyt z parkingu (jak już będziecie myśleli, że doszliście na górę, to idźcie dalej) – i powrót drugie tyle. Jako że słońce zachodzi około 18:00, to warto rozpocząć podróż o 9:00 rano, dla własnego bezpieczeństwa. Zalecane są kurtki przeciwdeszczowe, bluza z długim rękawem, bo na szczycie może być chłodniej i wiać, oraz porządne buty trekkingowe – nie próbujcie w klapkach czy sandałach.

Fanom alkoholu polecę spędzenie kilku godzin w popularnych destylarniach. Wyjątkowe są dwie – Habitation Clement oraz Rhum Saint James – ale awaryjnie znajdziecie też inne (Rhum J.M. zapowiada się wybornie). Gorąco polecam tę pierwszą – mają nie tylko w pełni działającą destylarnię pierwszej generacji, ale również galerię sztuki na swoim terenie oraz butik z barem, w którym możecie spróbować wszelkich oferowanych przez nich trunków. Niektórzy będą woleli przyjechać tutaj taksówką, z oczywistych względów. Zarezerwujcie sobie pół dnia na wizytę, bo naprawdę warto.

XTAA3360-iMag-2016-04

Dlaczego Martynika?

Nie lubię komercji, jaką można spotkać w wielu miejscach na świecie. Nie przepadam za sztucznym snobizmem i przepychem – wolę subtelny minimalizm z odpowiednią dozą komfortu. Ważniejsze dla mnie są piękne widoki, przyjaźni ludzie i – jak lubię go nazywać – „grecki” klimat, w którym nie ma sztywnych reguł i gdzie nikt nie połknął długiego drewnianego kija. Rajskie plaże i błogie lenistwo dopełniają tylko perfekcji tego miejsca.

Uważajcie tylko na fotoradary – te nie wybaczają.

Galeria


Ten artykuł pochodzi z archiwalnego iMagazine 4/2016

Wojtek Pietrusiewicz

Wydawca, fotograf, podróżnik, podcaster – niekoniecznie w tej kolejności. Lubię espresso, mechaniczne zegarki, mechaniczne klawiatury i zwinne samochody.

Zapraszamy do dalszej dyskusji na Mastodonie lub Twitterze .

Komentarze: 4

Ja na Martynikę poleciałam za 700 zł w dwie strony z Paryża. Latają tam tanie linie Level, które teraz maja ciągle takie ceny. Ich wadą jest jedynie to, że przez 8 godzin lotu nie uświadczycie szklanki wody chyba, że za miliony monet :0 Warto zabrać słuchawki bo lot jest długi ale za to w fotelach są filmy anglojęzyczne, które umilają podróż nie tylko klientom premium :)