Jak nie zginąć w Azji?
W poprzednim numerze iMagazine pisałam o aplikacjach, które towarzyszyły mi dzielnie podczas miesięcznego pobytu w Azji. Dziś kilka słów o czymś zgoła ważniejszym, czyli co zrobić, żeby z tych aplikacji móc korzystać. Czyli mówiąc wprost – co zrobić, żeby w Azji przeżyć. Bo z Azją jak z Dzikim Zachodem – milion sposobów na śmierć, ale na szczęście zawsze o jeden więcej, by ujść z życiem.
Azja Południowo-Wschodnia to turystyczny raj, niespodziewanie jednak różny od tego, co zobaczymy, spędzając wakacje w Europie. Otwartość Azjatów, ich prostoduszność i przebijająca zewsząd sympatia miały zadziwiać mnie na każdym kroku. Marzyło mi się więc doznać tych wszystkich serdeczności bez otoczki i po prostu ruszyć w głąb lądu tylko z plecakiem i uśmiechem na twarzy, ale… ostateczne stchórzyłam. Pikanterii i jeszcze więcej obaw dodawał fakt, że miałyśmy z Karoliną podróżować same, przed czym absolutnie wszyscy w trosce nas ostrzegali. Mojemu wyjazdowi daleko było więc klimatem do typowego backpackingu, który uchodzi za wysoce ryzykowną formę podróżowania. Strach przed nieznanym, spotęgowany odległością od domu i od najbliższej ambasady sprawił, że postanowiłam pierwszy duży trip ograniczyć do mocno turystycznych lokalizacji i zaplanować wszystko pod korek. Ostatecznie wyszło fantastycznie – a jak! – spokój ducha zapewniło mi jednak nie tylko pozytywne nastawienie, ale przede wszystkim organizacja wyjazdu i zdrowy rozsądek.
Po kolei
1. Zostaw bliskim plan podróży
Moi przyjaciele – i oczywiście mama – zażądali, bym przed wyjazdem przesłała im przejrzystą listę miejsc, które odwiedzę wraz z datami i godzinami. Tym samym powstała długaśna lista wszystkich lotów z uwzględnieniem stref czasowych i czasu polskiego oraz wynajmowanych przeze mnie na Airbnb noclegów z nazwiskami i telefonami hostów. Coś, co początkowo wydawało mi się lekką fanaberią, doceniłam bardzo szybko, gdy sama musiałam sprawdzić, gdzie właściwie będę za dwa dni. A myślałam, że wszystko zapamiętałam! Polecam plan zapisać zarówno w pdf na przykład w iBooks, jak i schować wydrukowany do plecaka.
2. Zeskanuj dokumenty
Mam nadzieję, że nigdy nie będę musiała korzystać ze skanu paszportu czy dowodu osobistego, słuchając przyjacielskiej porady, w podróż zabrałam jednak i takie wydruki. Skany przydadzą się w szczególności, gdy mając mój poziom ogarniania wszechświata, zgubisz na przykład paszport. Przedstawienie takiego świstka znacznie ułatwi proces potwierdzenia tożsamości w ambasadzie.
3. Pij tylko to, co trzeba
Azja to zupełnie inny świat, zupełnie inny klimat i zupełnie inne bakterie, na które mieszkaniec Europy może nie być gotowy. Mówiąc wprost – wystarczy „bad ice cube” i dwie doby z urlopu zajmuje przedłużona wizyta w łazience lub kroplówka. Zatrucie pokarmowe to nic przyjemnego, na szczęście natura ma na to swoje sposoby. Po pierwsze, nie pijemy kranówki, nie pijemy nic z lodem, nawet szczoteczkę do zębów płuczemy wodą z butelki. Po drugie, kieliszek dziennie. Nie chcecie wiedzieć, co się może podziać, gdy się tego jednego kieliszka sobie odmówi.
4. Zadbaj o łączność ze światem
Technologia ma to do siebie, że ma nam ułatwiać życie, dlatego warto także podczas dalekiej, mającej nas wyciszyć podróży, zadbać o telefon z połączeniem internetowym. Zarówno na Filipinach, jak i w Tajlandii, za niewielkie pieniądze, bo około 40–50 złotych, można kupić kartę SIM z pakietem do 1,5 GB ważną przez siedem dni. Co ciekawe, moja karta nie wyłączyła się po tym czasie i działała sobie spokojnie dalej, na minimalnie niższych obrotach.
5. Upartym bądź, silnym bądź
Czy to w sytuacjach niespecjalnie stresujących, jak targowanie się, ale przede wszystkim wtedy, gdy stawką jest poziom strachu o własne zdrowie czy życie. Long story short, pierwszej nocy w Bangkoku, gdy podróżowałam jeszcze sama, bez Karoliny, spotkał mnie przykry incydent z taksówkarzem, który wywiózł mnie na manowce i zostawił na środku tajlandzkich slumsów, kasując za kurs pięciokrotną wartość. Przerażona schowałam się w pobliskim hotelu, gdzie bardzo miła recepcjonistka próbowała mi pomóc, mimo zupełnej nieznajomości angielskiego. Przez około 30 minut usiłował wcisnąć mi rower, którym miałam udać się do swojego hosta. Tylko dzięki anielskiej cierpliwości i wybitnemu uporowi udało mi się przekonać ją do zamówienia taksówki dla mnie. Ostatecznie obyło się bez szramy, ale adrenalinę poczułam aż nadto.
6. Zorganizuj sobie paralizator
Oczko w stronę spaceru po Manili. Podczas krótkiego pobytu w stolicy Filipin tylko raz udałyśmy się na przechadzkę dłuższą niż do 7 eleven, a to z powodu absolutnego strachu przed ludźmi, budynkami i ponurym klimatem tego miasta. Zaczepiający nas na ulicy ludzie, natrętne spojrzenia, krzyki – to wszystko sprawiło, że zamiast próbować chociaż obcować z czymś tak odmiennym od naszej codzienności, połowę wyprawy spędziłyśmy, pokonując ulice przyspieszonym krokiem i z oczami wbitymi w beton. Zmiana nastroju nastąpiła w momencie, w którym Karolina zorientowała się, że nasza GoPro Hero 4 Session zaczepiona na kiju wygląda jak… paralizator. Nie ukrywam, placebo zadziałało – nasz nowy weapon zagwarantował +10 do odwagi.
Sposobów na zapewnienie sobie bezpieczeństwa podczas dalekiej podróży – czy to do Azji, czy gdziekolwiek indziej – są setki, a to i tak tylko kilka z nich. Pamiętaj, że możesz dowiedzieć się bardzo dużo o celu, siedząc jeszcze w wygodnym fotelu we własnym domu, co z pewnością tez nie zaszkodzi Ci w późniejszym przeżywaniu podróży.
Ostatecznie jednak nic nie zastąpi zdrowego rozsądku, tak więc jedź w świat! Tylko na siebie uważaj.
Ten artykuł pochodzi z archiwalnego iMagazine 4/2016
Komentarze: 4
Witam. Przeczytałem z przerażeniem opis najwyższej lekkomyślności. Mam wrażenie, ze to chyba pierwsza tak “egzotyczna wyprawa”, ale na szczęście dobrze sie skończyła chociaż pewnie niewiele brakowało. Samotna (samotne dziewczyny) podróżujące po Tajlandii i Filipinach… no proszę was! Europa tak naprawdę jakoś super bezpieczna tez nie jest ale Bangkok, Manila… spacery po nieznanych dzielnicach… Chyba ze ktos zobaczył “Kac Vegas-Bangkok” i nasłuchał sie opowisci o krainie szczęśliwości Tajlandii. Bardzo naiwne. Od razu uprzedzam, ze bylem w obu krajach i miastach wiec dokladnie wiem co pisze. Niedawno wróciłem z Brazylii, kilka tygodni spędziłem w Rio, i dam Wam (tobie i kolezance) dobra rade, nawet tam nie jedzcie bo pewnie macie obraz Rio= karnawał i super zabawa. Co prawda aktualnie w Rio bardzo sie poprawiło (bylem bardzo pozytywnie zaskoczony) ale to dzieki “porządkom” przed olimpiada mojemu ROZSĄDKOWI i ostrożności na 200%.
Pozdrawiam i rozsądku życzę.
“Po drugie, kieliszek dziennie. Nie chcecie wiedzieć, co się może podziać, gdy się tego jednego kieliszka sobie odmówi.”
To widzę, że jako abstynent mam problem.. :- (
Niedawno wróciłem z Wietnamu i żadnego kieliszka dziennie nie piłem, a problemów z żołądkiem nie miałem żadnych. Jak ktoś jest delikatny to po wszystkim dostanie sraczki.
Kilka złotych rad dla podróżujących w kontekście tego wpisu:
1. Paszport zawsze przy dupie i nikomu go nie oddajemy. Trzymać w takim miejscu, że nikt tam niepostrzeżenie nie sięgnie. Ksero dokumentów – niezły pomysł, ale i tak nic to nie da w kontekście wyjazdu z takiego kraju.
2. Jak się nie wie gdzie się jedzie to się nie bierze taksówki ze skośnookim kierowcą, tylko jedzie sprawdzonym wcześniej transportem publicznym, bo tam Cię nikt nigdzie nie wywiezie. Przy okazji jest dużo taniej.
3. Jak już się bierze taksówkę, warto mieć mapę offline (np. Nokia – Here) i sprawdzać gdzie się jedzie.
4. Noszenie ze sobą broni, albo czegoś co wygląda jak broń jest zawsze ekstremalnie głupie. Zawahasz się jej użyć, albo wyciągniesz atrapę i coś pójdzie nie tak, to skończysz jeszcze gorzej niż byś mógł.
5. Samotne kobiety w Azji? Biorąc pod uwagę jak tam się kobiety traktuje – wyjątkowo lekkomyślne.
6. Bardzo pomaga nastawienie, że zawsze ktoś będzie chciał Cię oszukać, okraść, zrobić w konia. Duża, ale to duża rezerwa do tego co ludzie mówią, co obiecują bardzo pomaga. Chociaż tego to nauczyłem się dawno temu w naszym smutnym kraju.
Pozdrawiam!