Mastodon
Zdjęcie okładkowe wpisu Trochę mi smutno, Apple…

Trochę mi smutno, Apple…

15
Dodane: 8 lat temu

Po raz pierwszy od lat zainstalowałam betę iOS.


Ten artykuł pochodzi z archiwalnego iMagazine 8/2016


Instalując oprogramowanie w wersji beta, trzeba mieć świadomość, że nie jest to wersja w pełni użytkowa. Publiczne bety są stabilniejsze niż te, które są przeznaczone dla developerów, ale jednak. Dlatego też nie zamierzam tu dyskutować o tym, jak owa beta działa i czy są w niej błędy – oczywiście, że są. Taka jest jej funkcja i instaluje się ją po to, by te błędy wyłowić i wysłać stosowny feedback. Koniec, kropka. Mój drobny smuteczek powoduje nie tyle niestabilność działania, błędy w Siri czy słaba synchronizacja z Photos – to wszystko było do przewidzenia przy świadomości, że pracujemy na wersji testowej. Na plus trzeba zaliczyć fakt, że żadna z aplikacji, których na co dzień używam, nie odmówiła współpracy z betą. Raz na jakiś czas występuje błąd, który znika po restarcie aplikacji. Jak na publiczną betę – nie jest źle.

Smuteczek wynika z drogi, jaką obiera Apple.

Na pierwszy rzut oka, jak to u Apple, nic się nie zmieniło. Ta sama tapeta, ten sam układ ikon, nic nadzwyczajnego. Ale już po chwili zaczyna się robić „dużo”. Trudno mi określić to w inny sposób – po prostu „dużo”. Za czasów Steve’a Jobsa w Apple panowało ZEN. Prosto, prościej, najprościej. Żadnych zbędnych wodotrysków. Nawet efekty specjalne były minimalistyczne. W nowym systemie z ZEN nie pozostało prawie nic.

Oglądając ostatnie Keynote, nie mogłam oprzeć się  wrażeniu, że Apple skręca. Zupełnie nie podzielałam zachwytu niektórych redakcyjnych kolegów. Ludzie pokazujący poszczególne funkcje byli jakby z zupełnie innego świata – prędzej widziałabym ich na scenie w Samsungu albo Google. Panienka prezentująca Apple Music i próbująca porwać za sobą publiczność – dodam bezskutecznie – była wręcz żenująca. A nowy iOS jest dokładnie taki, jaka była prezentacja.

Oczywiście wiem, że do nowości trzeba się przyzwyczaić – opatrzyć się z nimi. Ale tym razem do samego designu trudno się przyczepić, chodzi raczej o intuicyjne, emocjonalne pojmowanie systemu. Już na ekranie startowym robi się „gęsto” – w prawo, w lewo, w górę, w dół. Samo centrum zarządzania też ma kilka kart. Centrum powiadomień, przeniesione w lewo, jest dość ciężkie wizualnie w porównaniu do poprzedniego iOS. Żeby chociaż była opcja przełączenia widoków bezelków w tryb ciemny. Może w wersji alfa?

Podstawowa zmiana nastąpiła oczywiście w Wiadomościach, gdzie aż roi się od ficzerów rodem z komunikatorów dla nastolatków. Obrazki, gify, puls emotikonki. Po obróceniu telefonu w tryb poziomy na klawiaturze pojawia się dodatkowy klawisz umożliwiający odręczne pisanie. Rozumiecie, co mam na myśli, mówiąc „dużo” i „gęsto”? O ile za czasów Jobsa można było wziąć telefon do ręki i zacząć go używać bez zastanowienia, tak teraz, możliwość ta zaczyna się rozpływać i znika ZEN – spokój i pewność w używaniu technologii. Czemu pewność? Ot, na przykład dlatego, że są momenty, kiedy telefon nie pyta, czy wysyłać owe „ficzery”, czy nie. W trybie podstawowym nie pyta. Dzięki czemu bawiąc się betą, w środku nocy wysłałam niechcący do kogoś nieskoordynowanego doodla. Potem przez kilka dni bałam się testować wiadomości, bo diabli wiedzą, czy przypadkiem czegoś nie wyślę. Do kogoś.

Kolejną rzeczą jest to, w jaki sposób owe ficzery są wysyłane. W wersji prostej Wiadomości opcje były dwie – albo idzie jako iMessage, albo jako zwykła wiadomość. Nie trzeba się było zastanawiać, czy odbiorca posiada iPhone’a, czy nie. Teraz już trzeba. Pulszychodzi na zwykłe telefony jako zdjęcie termicznej plamy. Żeby jeszcze jako sekundowe wideo… Ale nie. Obrazek z nie wiadomo czym. Nie wiem, w jaki sposób pojawiają się inne rzeczy – takie jak obstemplowane wypowiedzi czy dodatkowe chmurki albo emotikonki. Szczerze mówiąc, nawet nie chcę wiedzieć, bo nie zamierzam ich używać. Całkiem możliwe, że zacznę więcej dzwonić, bo nagle jawi mi się to jako dużo prostszy sposób komunikacji.

Do tej pory Apple nie podlizywało się rynkowi. To ono wyznaczało trendy i to do nich dostosowywały się inne firmy. Teraz wykonało „U turn”, czerpiąc z najgorszych, chińskich wzorców. Za dużo, za gęsto, zbyt nachalnie. Nie wiem, jak u innych, ale w moim przypadku, przyjemność z używania takiego sprzętu znika, rozpływa się. Mam wrażenie, że przestaje to być sprzęt dla mnie, bo nie jestem 15-letnią nastolatką, która wysyła koleżance stempelki ze słodkimi kotkami. I jest mi smutno, bo lubię Apple. Jest mi smutno, bo przestaje produkować rozwiązania, z którymi czułam się dobrze.

Rozumiem semantyczne problemy z Siri. Problem w tym, że asystent, po tylu latach, pomimo wielkich zapewnień ze sceny, nadal nie robi się ani o jotę inteligentniejszy. Nadaje się do ustawienia Timera w kuchni, względnie zadzwonienia do kogoś, nie do zadawania konkretnych pytań. I nagle ma się wrażenie, że iPhone pod kontrolą nowego systemu to tania, chińska podróbka, do której wpychane są popularne funkcje, bo podróbka musi mieć wszystko, cokolwiek pojawia się na rynku.

Nie wiem – może to starość i marudzenie, ale wydaje i się, że Apple właśnie teraz zaczyna się zmieniać i sprzątać po Jobsie. Tylko sprząta nie to, co trzeba. Zapomnieli, z jakiego powodu trzeba było posprzątać po jego powrocie do firmy.

Dużo nie znaczy lepiej. Lepiej jest wtedy, kiedy rozwiązania firmy działają najlepiej na rynku. Może ich być mniej, ale nie wprowadzają niepotrzebnego chaosu i nie świecą się jak psu… sami wiecie co.

Dlatego trochę mi smutno, Apple. Jeszcze nie tak smutno, jak wtedy, kiedy wszystko mi jedno, jakiego sprzętu używam, ale smutno wystarczająco, by móc powiedzieć, że dostrzegam zmianę. Czuję wiatr zmian i zastanawiam się, czy ucichnie, czy zamieni się w huragan, po którym Apple stanie się firmą, jakich wiele i straci miano trendsettera.

Bo to do trendsettera się równa, nie trendsetter równa w dół.

Oby nie.

Kinga Ochendowska

NAMAS'CRAY  The crazy in me recognizes and honors the crazy in you. Jestem sztuczną inteligencją i makowym dinozaurem. Używałam sprzętu Apple zanim to stało się modne. Nie ufam ludziom, którzy nie lubią psów. Za to wierzę psom, które nie lubią ludzi.

Zapraszamy do dalszej dyskusji na Mastodonie lub Twitterze .

Komentarze: 15

Apple już od kilku lat nie jest ta firmą którą było. Dla mnie iPhone stał się czymś bardzo zwyczajnym w świecie innych smartfonów. Do tego ma problemy z podstawowymi funkcjami jak telefon (problemy z zasięgiem GSM – przynajmniej tak miałem w kilku 5s i 5c) oraz łączeniem się i zasięgiem WiFi. Konkurencja już dawno zaczęła robić dobre jakościowo telefony, które mają innowacyjne rozwiązania jak np podwójny obiektyw aparatu, szybkie ładowanie, NFC, ładowanie indukcyjne, skaner tęczówki oka, skaner ultradzwiękowy, ekrany AMOLED i wiele innych. Niektórych długo lub wcale nie znajdziemy u Apple bo Apple nie będzie płacić komuś kasy za patenty. Proste. Pisałem też juz że w ios 10 ekran powiadomień wygląda tak jakby to jakieś dziecko zaprojektowało – jest brzydki i niespójny. Niestety większość tego co pokazuje Apple ostatnim czasem nie ma nic amazing jak kiedyś. Jest kolejnym odgrzanym kotletem z lepszym prockiem i aparatem i systemem napakowanym w gadżety dla dzieciaków. Dla mnie Apple na dzień dzisiejszy liczy się jedynie w branży komputerów osobistych. Jedynie tam widać, że nadal jest krok lub dwa od konkurencji… Ale nowego macos Sierra też nie mam zamiaru instalować bo nie wnosi on nic przydatnego. Nawet jednej najmniejszej rzeczy, która mógłbym używać na codzień. I długo by tu pisac jeszcze ale po co ?? Kazdy jest wolnym człowiekiem i zawsze może kupić produkty konkurencji i przetestować i wybrać co jest lepsze ;)

@Kinga
To mamy podobne gusta a może się po prostu starzejemy? Również uważam żr te wszystkie wodotryski są zbędne a nawet przeszkadzające. Moja 13 córka ma za to świetną zabawę ze swoimi równieśnikami. Szkoda ze Apple idzie w tym kierunku.

100% zgody Kinga! Ja po praz pierwszy w historii żałowałem, że zainstalowałem nową wersję zarówno iOS jak i Mac OS. Na MacBooku mam teraz uciążliwe powiadomienia – czy chcesz już zainstalować nowy system ….NIE, jutro znów powiem nie, i tak dzień po dniu. Wystarczy, że błąd popełniłem na Miniaku…

Mój stary iPad mini poszedł o krok dalej nie chce nowego softu więc ponownie NIE, ale jakbym jednak zostawił go na ładowanie na noc to między 2:00-4:00 sam go zainstaluje – serio Apple?! Czy ja wyglądam na tępego Amerykanina? Efekt przestanę ładować moje urządzenia w nocy … tak na wszelki wypadek.

Magia znikła, nawet nie ma czym bronic nowych iPhonów, iOSów itd. Pozostaje przyzwyczajenie i to że zmiana całego ekosystemu byłaby zbyt kosztowana i uciążliwa. Ale to długo nie potrwa bo powoli o zmianę na nowy model prosi się iPad, komp i tel. żony …. a za takie pieniądze jak sobie życzą i przede wszystkim za to co teraz proponuje Apple to nowego sprzętu od nich raczej nie kupię.

Bój się Boga! Windowsa nie tknę … jeśli chodzi o mobilne urządzenia skłaniałbym się raczej ku Androidowi. Z kompami jest faktycznie problem bo alternatywy po prostu nie ma :) tylko jak tu wytłumaczyć fakt, że nowe Mac Mini ma grosze parametry niż mój “stary” model? Kto przy zdrowych zmysłach pakuje procesory 2 rdzeniowe do nowych kompów? Zresztą gdyby to tylko dotyczyło miniaków to jeszcze bym machnął ręką ale przecież 2 rdzeniowe i5 wepchali nawet do MacBook Pro… “Pro” no kurde to już są wolne żarty. iMac w moim przypadku odpada potrzebuję mieć sprzęt relatywnie mobilny (albo laptop albo mini którego łatwo przeniosę między jedną a drugą “stacją roboczą”)… na szczęście tu jeszcze tak mocnej presji nie mam i poczekam spokojnie na jakieś sensowniejsze propozycje licząc, że nadejdą. Wracając jednak do iOS – fajnie, że nowe “ficzery” Ci się podobają mi tak 60-70% bardziej przeszkadza – brakuje spójności, i takiego faktycznego działania out of the box. Pierwszy raz od dawien dawna marzę o tym by móc sobie wejść w ustawienia i wyłączyć część rzeczy …. no ale się nie da jak to w Apple :). Tak czy siak jak wspomniałem przyzwyczajenie i koszt zmiany całego ekosystemu + średnie alternatywy raczej sprawią, że przy Apple zostanę… na razie.

“jeśli chodzi o mobilne urządzenia skłaniałbym się raczej ku Androidowi. ”

no to powodzenia. ja uciekłem i nie tknę tego więcej. ale widocznie każdy musi przez to przejść, jak przez chorobę zakaźną. brzydkie, wysypujące się bez przerwy, wirusy, reklamy w aplikacjach, no i nigdy nie wiesz, co aplikacja robi z twoimi danymi.
co do dwurdzeniowych i5 to zupełnie nie wiem o co ci chodzi. mam takiego MacBooka PRO i chodzi rewelacyjnie.
i7 też są w ofercie.

Konkurencja pakuje i7 do laptopów, ale sprawdź co to za procesory i7 ;)

Ja porzuciłem Apple pod koniec lat 2010 (macuser od 1995), bo za schyłkowego Jobsa zaczynało się robić dno, ale Cook wyprowadził firmę na prosto i wróciłem. Jestem zachwycony nowymi systemami.

Tekst jak widzę archiwalny, ale sporo przesadzony. Nie mam 15 lat, a nowości w iMessage mi się podobają – przecież nikt nie nakazuje z nich korzystać. Czas wielkich updatów się kończy, zarówno oprogramowania, jak i sprzętu. Apple przez lata udoskonalało iOS i właściwie nie wiem, co jeszcze do tego systemu można dodać. On od 2 lat się nudzi. Za rok pewnie będzie redesign, ale co potem? Apple idzie więcej w takie “bajery”, bo pewnie gdyby zmian było mniej, pojawiłby się zarzut, że Apple nie ma pomysłu. Podobnie w przypadku iPhone’a 7 – to nie jest rewolucja, taka, jak np. iPhone 4, po premierze którego wszyscy powiedzieli: WOW.

Co do APP Muzyka, to się nie zgodzę, w końcu mogę się odnaleźć, jest teraz przejrzyste menu… ale w iOS 8,9 to była masakra..

Zgadzam się – pewne nowe ficzery wieją kiczem (wg mnie nowe iMessages). Z drugiej strony przy astronomicznych ilościach sprzedawanych globalnie, Apple pewnie stara się pozyskać nowych klientów, którzy mają odmienne zdanie (dla nich nie jest to kicz)… Może Jobs miał jeszcze jaja i pozycję w firmie, żeby ‘idee’ stawiać na równi lub ponad komercję. Ciekaw jestem jakich zmian w iOS spodziewają się ludzie tacy jak autorka tekstu?

Wasze posty i sam artykuł przypominaja mi jako zywo kwadrature kola. Oczekujecie ze Apple bedzie grunge-owe i pierwsze w kategorii postepowosci. A to sa dwa mity i to wzajemnie sie wykluczajace. Zejdzmy na ziemie- to fajna firma potrafiaca, bardziej niz zaskakiwac nowatorstwem, kupic uzytkownikow specyficznie rozumiana perfekcja. Nie mozna im odmowic umiejetnosci wyłowienia i rozwinięcia najsensowniejszych technologii. Jbłko robilo to od zawsze ze zmiennym szczesciem jak kazda firma ale zawsze dawala poczucie obcowania z czyms szlachetnym i dopracowanym, a to wielka zaleta. Z tego co wiem nowy Iphone i Izegarynka niezle sie wpisują w ten trend:)

100% racji, Kingo.
Szkoda, że Apple próbuje kupować nowych sympatyków tym, co wszyscy inni – obowiązkowymi i często kiczowatymi ‘wodotryskami’, zamiast postawić na prosty, konsekwentny workflow, stabilność i bezpieczeństwo.