Niezrozumiałe decyzje Apple
Do napisania tego tekstu skłoniło mnie kilka wydarzeń z ostatnich miesięcy. Zaczęło się od prezentacji iPhone’a 7, czyli tak naprawdę iPhone’a 6s-s. Potem była instalacja nieco rozczarowującego iOS 10, a w ostatnich dniach – pojawienie się kilku bardzo ciekawych produktów firm konkurujących z Apple i… zionącej niekonsekwencją, nowej generacji MacBooków Pro.
Przez lata z zainteresowaniem i nieskrywanym podziwem oglądałem sprzętowe konferencje giganta z Cupertino. Kolejne generacje telefonów i komputerów wprowadzały rozwiązania w mniejszym lub większym stopniu rewolucyjne. iPhone’y rosły, liczba kabli, złączy i interfejsów spadała. Intrygowała mnie idea stworzenia większego, bardziej zaawansowanego iPada Pro, podobał mi się jednoportowy MacBook 12”, szybko stałem się użytkownikiem niedopracowanego, ale wskazującego kierunek na przyszłość Apple Watcha. Broniłem nawet nowej Magic Mouse (ze słynnym złączem do ładowania na spodzie obudowy), a ostatnio kontrowersyjnej decyzji o usunięciu złącza minijack z iPhone’a 7.
Jednak wrześniowa prezentacja była dla mnie momentem przełamania. iPhone 7, pomimo wszystkich jego zalet i zasłużonego statusu naprawdę dobrego telefonu, uważam za nic więcej niż trzecie wcielenie urządzenia, które swoją premierę miało w 2014 roku. Kosmetyczny poziom zmian w designie sprawia, że nawet kolejne wizyty w Apple Store nie są w stanie przekonać mnie do tego modelu. Nie zrozumcie mnie źle – biorąc do ręki siódemkę nie mam wątpliwości, że obcuję z bardzo dobrym, dopracowanym urządzeniem. Jednocześnie w żaden sposób nie wzbudza ono ekscytacji, którą dotychczas odczuwałem co dwa lata, gdy zbliżał się moment wymiany telefonu. Uczucie rozczarowania rośnie, gdy spojrzę na (niemal) bezramkowego Xiaomi Mi Mix czy bardzo ciekawego Pixela od Google, a następnie na cenę, którą przyszłoby mi zapłacić za wymianę iPhone’a na jego najnowszą, rozczarowującą generację. Z wielu powodów nie mogę pozwolić sobie na opuszczenie ekosystemu Apple; właśnie dlatego świadomość, że mój kolejny telefon miałby ustępować innowacyjnością rozwiązaniom konkurencji, nie jest zbyt przyjemnym uczuciem.
Jestem w stanie zrozumieć decyzje, których efekty zobaczyliśmy podczas prezentacji iPhone 7. Z biznesowego punktu widzenia skupienie się na doskonaleniu już i tak bardzo dopracowanego modelu, zamiast częstego wprowadzania radykalnych zmian, jest w pełni uzasadnione. Dla fanów marki proces ten może być nudny i rozczarowujący, dla Apple oraz udziałowców firmy – bardzo dochodowy. iPhone 7, podobnie jak wszystkie poprzednie modele, sprzeda się bowiem w wielu milionach egzemplarzy; w przeciwieństwie do konkurencji jego produkcja nie wymagała także radykalnych decyzji i rozwiązań, które często wiążą się z ryzykiem powstania wad lub problemów. Z taką sytuacją Apple musiało radzić sobie kilkukrotnie, np. w 2010 roku, gdy wkrótce po premierze iPhone 4 okazało się, że chwycenie telefonu w pewien sposób powoduje utratę zasięgu. Z drugiej strony zaprezentowane ostatnio wyniki finansowe, choć nadal imponujące, za sprawą pierwszych od wielu lat spadków każą jeszcze raz zastanowić się nad obecną rynkową sytuacją Apple i logiką w podejmowanych przez zarząd firmy decyzjach.
Nie jestem w stanie zrozumieć tego, co stało się na wczorajszej konferencji w Cupertino. Zaledwie dzień po premierze niezwykle efektownego i przyszłościowego komputera Surface Studio od Microsoftu, Apple zaprezentowało nową generację MacBooków Pro. Całe wydarzenie okazało się sporym rozczarowaniem, o czym w swoim artykule opowiadał Paweł Okopień. Zostawiając na boku dzielącą internet kwestię zastąpienia portów HDMI, Thunderbolt, USB, slotu kart SD i ładowarki MagSafe czterema portami USB-C (którą osobiście uważam za słuszną – pomimo mojej ogromnej sympatii do magnetycznej ładowarki i możliwości zrzucania zdjęć z karty bez podłączania adaptera), nowa seria laptopów idealnie obrazuje nowy, narastający problem firmy – brak konsekwencji i logiki w podejmowanych decyzjach.
Jak inaczej określić pozostawienie w nowych MacBookach archaicznego złącza minijack, które niedawno wyrzucono z iPhone’a? Doprowadza to do kuriozalnej sytuacji, w której najnowszy telefon i najnowszy komputer tego samego producenta nie są ze sobą w pełni kompatybilne. Po pierwsze, słuchawki dołączone do iPhone’a 7 wykorzystują złącze lightning, którego próżno szukać na obudowie nowego MacBooka Pro. Po drugie, nie znajdziemy tam także miejsca do wetknięcia dodawanego do zestawu ze smartfonem klasycznego kabla USB. Konsekwencja w działaniach wymagałaby od Apple pozbycia się jacka również z komputerów, dla których zastąpienie go znanym z mniejszych urządzeń portem lightning byłoby sensownym rozwiązaniem.
Oczywiście można powiedzieć, że konieczność dokupienia nowego kabla czy zastosowania adaptera to mało istotny detal. Problem w tym, że przez lata dbałość o właśnie takie najmniejsze detale była tym, co pozwoliło zbudować reputację Apple i co wyróżniało tę firmę na tle konkurencji, która długo oferowała bylejakość; firmę, której urządzenia były dopracowane w nawet najmniejszych szczegółach i których użytkowanie miało być łatwe, zrozumiałe i wygodne nawet dla mniej obytych w świecie technologii osób. Tymczasem dziś znajdujemy się w sytuacji, w której decyzje sprzętowe giganta z Cupertino stały się nie tylko nudne, ale również niezrozumiałe i niekonsekwentne. Co więcej, bezpośrednia konkurencja odrobiła lekcję i zaczyna coraz śmielej poczynać sobie na polu innowacyjnych, oczekiwanych przez użytkowników rozwiązań. Dobrym przykładem będą tutaj smartfony Samsunga, które przez lata straszyły tandetnym plastikiem, a dziś nie mają żadnych kompleksów w bezpośrednim starciu z designem Apple, oferując przy tym wiele ciekawych funkcji.
Na przestrzeni ostatnich miesięcy Apple stało się w moich oczach firmą o bardzo zachowawczej, momentami niezrozumiałej strategii. Premiery nowych produktów przestały mnie porywać; co gorsza, niektóre decyzje giganta ciężko jest mi uznać za konsekwentne i przemyślane. Mój wzrok i zainteresowanie coraz częściej kieruję ku produktom konkurencji, która potrafi zaskoczyć niezwykle innowacyjnymi pomysłami. Tylko w ostatnich dniach zobaczyłem dwa takie produkty: Microsoft Surface Studio i Xiaomi Mi Mix. Jednak bez wątpienia Apple pozostaje niedoścignione w zakresie integracji systemu ze sprzętem, a dołączenie do potężnego ekosystemu milionów połączonych urządzeń jest zazwyczaj drogą w jedną stronę. Mam tylko nadzieję, że droga ta wkrótce stanie się ciekawsza i mniej kręta, a my zobaczymy powrót od innowacji i zrozumiałych dla użytkowników decyzji. Trzymam kciuki, by stało się to jak najszybciej, a przyszłoroczna wersja iPhone przyniosła tak długo wyczekiwane zmiany.
Komentarze: 41
Dokładnie tak samo to widzę.
Dlatego mamy tutaj komentarze, by się ze sobą nie zgadzać i dyskutować na ten temat. :)
Coraz bardziej mnie zastanawia do kogo Apple kieruje MacBooki Pro. Z roku na rok mam coraz większa wrażenie, że definicja użytkownika Pro coraz bardziej im się zawęża. Nie wiem gdzie to zmierza…
Dokładnie tak. Ten komputer wyrzucił znaczną część funkcji dla użytkowników “pro”.
Użyłem złego słowa – nie funkcje, a narzędzia. Najważniejszy przykład: slot SD, którego brak będzie bardzo uciążliwy przy pracy na kilka kart “w terenie”. Druga sprawa: różnorodność portów. O ile użytkownik domowy rzadko korzysta z czegokolwiek innego niż HDMI/UDB, o tyle “pro” podpinają znacznie więcej różnych peryferiów, co teraz oznacza więcj adapterów i kabli.
Wchodzisz do Apple Store. Kupujesz najlepszy telefon i najlepszy komputer w ofercie. Wracasz do domu. Próbujesz podłączyć jedno do drugiego i… nie możesz. iPhone ma kabel ze złączem USB-A, nowe Macbooki Pro posiadają za to tylko gniazda USB-C. I to ma być ta magia ekosystemu Apple?
Ok, ja rozumiem, że teraz wszyscy skupiają się na chmurze i jest trend rezygnowania z kabli, no ale bez przesady. Tak samo nie rozumiem porzucenia MagSafe, najwygodniejszego złącza jakie dotąd było w użytku, oraz slotu na karty SD, zamiast iść do przodu to się cofamy do czasów, gdy na biurku królowały kable, przejściówki i huby USB.
Choć uważam MagSafe za jedno z najgenialniejszych rozwiązań jakie kiedykolwiek wprowadzono to tą decyzję akurat rozumiem. Skoro można ładować przez USB-C, które służy także do innych rzeczy to po nam port ładowania?
Nie tyle chodzi mi o oddzielny port ładowania co o magnetyczną wtyczkę. Podłączam ją kilkanaście razy dziennie i jest super wygodna. Osoby które mają małe dzieci też doceniają to, że pociągnięcie za kabel nie powoduje spadnięcia komputera ze stołu.
Naprawdę nie musisz mi tłumaczyć zasady działania MagSafe ani płynących z niego korzyści. Napisałeś “nie rozumiem porzucenia MagSafe” to Ci go wytłumaczyłem.
Tutaj jest dla mnie 1:1 – coś zyskujemy, a jednocześnie coś tracimy. Nie mogę tego powiedzieć np. o usunięciu czytnika kart SD.
Żeby nie było, że popieram taką decyzję. Osobiście będę tęsknić za MS (nie raz uratowała mi laptopa), po prostu w tym nielicznym wypadku rozumiem decyzję firmy.
Choć z drugiej strony po 17 latach z ogryzkiem mam dosyć kompletnego braku szacunku dla klienta i łagodnie mówiąc olewania (kwestia apdejtów sprzętu). Ostatnie lata to jakaś masakra. Jestem już niemal zdecydowany aby pokazać im środkowy palec więc i tak pożegnałbym się z tym rozwiązaniem. Podobno na Windowsie da się już pracować :)
Podzielam zdanie autorze
Najlepszym rozwiązaniem nie było by dodanie złącza Lightning do MacBooka tylko pozbycie się go wcześniej z iPhone i zastąpienie USB-C. Dziś mielibyśmy jedną ładowarkę do obu urządzeń i słuchawki na USB-C do obu urządzeń.
Teoretycznie tak, jednak USB-C jest nieco większym i grubszym złączem
Świetny artykuł! Nic dodać, nic ująć. Sam głowiłem się, jak tu podłączyć słuchawki z 7 do MBP. “Nie da się” – usłyszałem w Apple Support… Quo Vadis Apple…?
Co najlepsze: istnieje adapter jack > lightning, ale taki działający w drugą stronę już nie…
Trollujesz?
Nie obrażam. Jeśli poczułeś się urażony – przepraszam. Zapytałem czy trollujesz w odpowiedzi na kilka Twoich komentarzy, w których nie zgadzasz się dla samego niezgadzania się (tak to wygląda), bez żadnej argumentacji.
A co do przedmiotu dyskusji: pozostaję przy stanowisku, że niekompatybilność najnowszych produktów jest bardzo nie w stylu Apple i dla użytkowników może wydawać się niezrozumiała.
Może nei jestem userem ani fanboyem Apple ale patrząc na to z boku, zastanawiam się nad definicją “Macbook Pro” i targetu, do którego skierowane są ów produkty. Już to gdzieś pisałem, że MBP zbliża poziomem do MBA a więc segmentu mniej profesjonalnego (bez ujmy dla każdej ze stron) a dalej od profesjonalnych zastosowań: w końcu po to stworzono mocniejsze modele, zeby móc np. renderować grafiki etc.
To wszystko sprawia, ze trzeba wozić ze soba wszelkie kable, przejściówki na wypadek gdyby np. klient nie miał przejśćiówek dla maka.
Prawda, mam wrażenie, że wczoraj cofnęliśmy się do 2008 roku i pierwszych MBA. Pamiętam te kpiny ludzi wokół, gdy widzieli, że do podłączenia podstawowych wtyczek jak Ethernet czy VGA, które oni, nawet w swoich netbookach mieli standardowo wbudowane, ja potrzebowałem przejściówek. “A gdzie są pozostałe porty USB? To niemożliwe, ze jest tylko 1.”
8 lat później sytuacja się powtarza, tylko na o wiele większą skalę. Porty wprawdzie są 4, ale co z tego, skoro USB-C. Co z tego, że komputer waży jedynie 3 lbs, skoro cały osprzęt waży dodatkowe 2x tyle.
Świetne, wyważone podsumowanie.
Dzięki!
Naprawdę największym problemem z Apple dla Ciebie jest minijack w MB? Nic dziwnego, że MP i mini leżą i kwiczą nie odświeżane latami skoro ludzie mają takie problemy…
Nie, nie jest. Przeczytaj jeszcze raz artykuł.
Ja głupi czytelnik nie zrozumiałem… A nie przyszło Ci do głowy, ze może coś jest nie tak z Twoim artykułem (to pytanie zadała osoba, która pracowała 13 lat w gazecie)?
Zadałeś pytanie, odpowiedziałem. Jasno zaznaczyłem w tekście (i nawet w tytule), że problemem są decyzje, które dla wielu osób mogą być niezrozumiałe, dziwne, niekonsekwentne. Pozostawienie minijack po usunięciu go z iPhone to tylko przykład; powoduje wspomnianą przeze mnie niekompatybilność najnowszych urządzeń.
Czyli gdyby usunęli mini jacka to już byłaby kompatybilność? Na prawdę nie widzisz absurdu swojego argumentu? Na prawdę nie widzisz większych problemów?
Poza tym przecież wprowadzili (znaczy się próbują bo im znowu nie wyszło) słuchawki bezprzewodowe więc gdzie problem?
Może czas aby blogerzy na całym świecie masowo (taki czarny protest przynajmniej raz w tygodniu) zaczęli wytykać debilizm posunięć tej firmy to może ktoś w końcu coś zauważy.
I pomyśleć, że w innym temacie własne mnie nazwano fanatykiem tej firmy :)
Gdyby zastąpili jacka lightningiem (lub innym złączem) w całej linii produktowej – to byłaby kompatybilność. Ewentualnie zostawili go wszędzie.
Jeszcze raz, nie ma większych problemów? Serio tak często słuchasz muzyki na MB przez słuchawki i sa to konkretnie słuchawki od iPhone’a?
Może ja jestem inny ale pierwsza rzecz o jakiej pomyślałem to taka, ze nie podepnę iP aby go naładować (korzystając a akcesoriów jakie mam w pudełku obu urządzeń). Ciekawe dlaczego o tym realnym problemie nie powstał jeszcze żaden artykuł?
Oba problemy uważam za tak samo istotne i uciążliwe.
A co do pytania: tak, słuchawki mam wpięte do iPhone przez prawie cały czas, gdy jestem “w ruchu”. Siadając do komputera od razu je do niego przepinam.
Historia po kilku dekadach zatacza koło, jednakże teraz nie będzie miał kto wrócić do Apple aby to naprawić, obym się mylił.
Być może tym razem to nie będzie powrót, a zmiana kierunku przez nowego lidera. Mam jednak nadzieję, że to nie będzie potrzebne.
To fakt, ze gdy po raz pierwszy podłączyłem słuchawki od iPhone do MBA i odruchowo ściszyłem nimi komputer, to pomyślałem: “można kochać lub nienawidzić Apple, ale trzeba obiektywnie docenić dbałość o spójność ekosystemu”.
To co czytam o nowych MBP troche mnie przeraża. Na czym mam obiektywnie doceniać dbałość o spójność ekosystemu ?
Celna uwaga. Brak pełnej kompatybilności najnowszej generacji urządzeń przeczy wszystkiemu, na co pracowali przez ostatnie lata.
Twój artykuł również zionie niekonsekwencją. Z zachwytu przechodzisz w marudzenie aby po chwili stwierdzić że i tak jest super…
A tak na marginesie to co tak niesamowitego mają nowe produkty MS i Xiaomi?
To mój prywatny punkt widzenia. Jedne rzeczy mi się podobają, inne nie. Pozostaję fanem i użytkownikiem wielu produktów tej firmy, stąd na koniec wyraziłem nadzieję, że Apple wróci na właściwe tory. A zrobi to przede wszystkim dzięki temu, co ma najlepsze, czyli ekosystem.
“Apple ma najlepsze portfolio w historii” – no właśnie z tym się absolutnie nie mogę zgodzić, i naprawdę słowa “stękanie” i “marudzenie” są tu nie na miejscu (pomijam, że nieeleganckie).
Bronisz z uporem Apple – i to jest Twoje prawo. Rozumiem, że akurat Tobie produkty Apple się podobają. Jest też prawdą, że (jak zawsze!) jest mnóstwo hejtu bezmyślnego.
Ale poza nim czytam wiele konkretnych, wyważonych i popartych argumentami negatywnych opinii profesjonalistów. Sporym nadużyciem jest wrzucanie ich wszystkich do wspólnego worka z napisem “hejt, stękanie, marudzenie” tylko dlatego, że Ty masz inne zadnie.
Tym samym deprecjonujesz wszystkich, którzy takie opinie wygłaszają. Twoje prawo :)
Każdy ma prawo się uważać za “jedynego prawdziwego profesjonalistę” i każdy ma prawo wyrazić opinię: “to jest super, bo ja uważam, że to jest super”. :)
Chciałem kupić sprzęt dla fotografa i co mam zrobić?
Kupić obecną (poprzednią) generację MBP w mocnej konfiguracji.
Czy Intel Iris Pro Graphics = 5200?