Żegnaj, Apple!
Technologia potrzebuje duszy.
Ten artykuł pochodzi z archiwalnego iMagazine 2/2017
Ten tekst chodził za mną od dłuższego czasu, ale przekładałam go z miesiąca na miesiąc. Może jeszcze nie teraz, nie dziś, to przecież Apple. Może przemyślę to sobie jeszcze raz, poukładam w głowie. Może mi przejdzie. Z przykrością muszę jednak powiedzieć, że nie przeszło. I obawiam się, że nie przejdzie.
Od kilku lat zastanawialiśmy się, wszyscy razem i każdy z osobna, co stanie się z Apple po śmierci Steve’a Jobsa. Jedni twierdzili, że nic się nie zmieni, inni zwiastowali błyskawiczny upadek firmy. Dziś wiemy już, że ani jedna, ani druga wersja przyszłości się nie sprawdziła. Stało się coś mniej spektakularnego – coś, co dzieje się zazwyczaj wtedy, kiedy obiekt traci wartość dodaną.
Każda firma potrzebuje kogoś, kto nią trzęsie. Trzyma wszystkich w garści. Zmusza do przekraczania granic. Spojrzy złym wzrokiem, że aż ciarki przejdą po plecach. Będzie prosił, groził, płakał, rzucał się na ziemię jak dziecko, zagrozi zwolnieniem, zwolni, przyjmie, obrzuci błotem i przeprosi. Szefowie firm nie są po to, żeby ich lubić. Nie za to im płacą, nie tego się od nich oczekuje. Rada nadzorcza oczekuje kasy, szmalcu, mamony, pieniąchów, zysków. A klienci oczekują produktów, które zwalą ich z nóg. Nie tylko w tym spektakularnym sensie, kiedy ilość nowych ficzerów sprawia, że oczy zasnuwają się mgłą a na usta wypełza błogi uśmiech zadowolenia. Również takich, które działają. Takich, na których można polegać jak na Zawiszy. Nie muszą być wysadzane diamentami i nie muszą mieć wszystkich dostępnych na rynku wodotrysków. Za to te funkcje, które mają zaimplementowane, muszą działać bez zarzutu. Klient ma wyjąć, użyć, schować, wyjąć i… wiedzieć za co zapłacił.
Tym, co mnie urzekło w Apple kilkanaście lat temu, kiedy przesiadłam się z systemu Microsoftu, było to, że Maki po prostu działają. Nie mówię tu, że nie było problemów. Były i to spore. Skonfigurowanie Maka pod swoje potrzeby, dobranie akcesoriów, które zupełnym przypadkiem z nim współpracowały, znalezienie oprogramowania, rozwiązanie problemów ze sterownikami, polskimi znakami diakrytycznymi i całą resztą – to było wyzwanie. Ale kiedy skończył się etap konfiguracji – wszystko po prostu działało. Zawsze. Zdarzały się problemy sprzętowe, były programy wymiany, Maki miały wady konstrukcyjne, ale żadna z tych wad nie była na tyle krytyczna, żeby w skuteczny sposób uniemożliwiała pracę z urządzeniem.
Tak samo było z iPhone’ami. Pewnie, że żaden iPhone nie miał nigdy baterii, która trzymałaby trzy dni. To kompromis, na który się zgadzamy, przesiadając się na telefon, który jest niewielkim, przenośnym komputerem. Oczywiście, że jeden czy drugi update, chwilowo zamienił niewielkiej części użytkowników telefon w cegłę. Ale problemów na taką skalę, jaką obserwujemy dzisiaj, nie było nigdy. System iOS 10 to najbardziej niestabilny, nieprzewidywalny i zabugowany iOS, jaki Apple udało się wypuścić na rynek. Kolejne aktualizacje nie rozwiązują problemów z baterią, która okresowo (u mnie w każdą niedzielę) postanawia przestać trzymać poziom naładowania i energia wypływa z niej wartkim strumieniem. Jedną z ciekawszych rzeczy jest to, że początkowo, po wystąpieniu problemu u użytkowników, Apple wydało update, który bez problemu przywrócił baterię w rocznych i starszych telefonach do stanu „nówkasztukanieśmigana”. Oznacza to po prostu, że czas życia baterii nie zależy od czasu życia baterii, ale od bezczelnego i powszechnie stosowanego przez wiele firm softwarowego postarzania baterii. Do tego statystyki, które Apple tak gloryfikuje w czasie swoich prezentacji, polegające na porównaniu procentowego udziału w rynku najnowszych systemów w porównaniu z Androidem, wynikają głównie z tego, że Apple uniemożliwia powrót do starszego systemu, nawet wkurzonym i niezadowolonym klientom.
Bez przeproszenia, drogie Apple, ale jeśli mój telefon ma być wszystkim – portfelem, kontem bankowym, urządzeniem fitnesowym i terminalem internetowym – to powinien działać, tak? Bo wyładowany do zera telefon nie płaci za zakupy oraz, jeśli jeszcze tego nie wiecie, nie wykonuje połączeń telefonicznych. Może za to służyć jako kiepskiej klasy lusterko.
To samo dzieje się z komputerami. Obserwując dyskusje redakcyjnych kolegów odnośnie problemów z najnowszym MacBookiem z touch barem, zaczynam się cieszyć, że nie mam najnowszego komputera. Co gorsze, zaczynam się też zastanawiać, czy gdy przyjdzie czas wymiany, Apple będzie posiadało w swojej ofercie sprzęt, któremu będę mogła zaufać. Bo radzie nadzorczej i zarządowi firmy już ufać przestałam. Zdecydowanie widać tendencję, której Steve Jobs nigdy nie ulegał – zaspokajanie fantazji rynku i upychanie w systemie nie do końca przetestowanych, za to obecnych w telefonach konkurencji wodotrysków. Bo ludzie chcą, bo inni mają. Apple z chwili na chwilę traci pozycję trendsettera, a staje się owcą, która potulnie podąża za stadem. Przez jakiś czas można się ślizgać na opinii, na renomie, na przywiązaniu i zaufaniu użytkowników. Wszystko się jednak kiedyś kończy, również wyrobiony wcześniej zapas plusów dodatnich. I użytkownicy zaczynają zauważać, że kupują już tylko drogi produkt, a nie drogi produkt najwyższej klasy.
Z moimi potrzebami, mogę używać dowolnego komputera i dowolnego telefonu. Podstawowe funkcje związane z pracą w chmurze, używaniem aplikacji, kont bankowych czy płatności bezkontaktowych mają już zaimplementowane wszystkie flagowe modele innych producentów. A przy Apple trzyma mnie już tylko mgliste wspomnienie filozofii produktu i wartości dodanych. I uwierzcie mi, nie jestem jedyną osobą, która dostrzega powolne staczanie się w dół Infinite Loop. Więc lepiej dla Apple, żeby przynajmniej spróbowało mnie przekonać, że nie zamierza do końca rezygnować z Think Different. Że znajdzie lidera, który nie będzie chylił głowy przed inwestorami i zarządem, tylko każe im wszystkim usiąść na tyłkach i grzecznie patrzeć, jak dokonuje się cudów w dziedzinie technologii. Kogoś kto ma wizję, będzie potrafił straszyć, błagać, żebrać, płakać, rozkazywać, zmuszać, przekraczać granice. Życia potrzeba w Apple. Życia i pirackiej bandery. Pasji i wizji. Mięcha. Mocy.
Zegar tyka i powoli odmierza czas. Kiedy zatrzymają się wskazówki, przyjdzie czas, aby dokonać wyboru. Zostać albo pożegnać się. I w chwili obecnej nie mogę zagwarantować, że zostanę.
Bo to zależy od Apple.
Komentarze: 22
W tekście chyba chodzi o iOS 11 a nie 10.
jednak chodzi o iOS10, bo tekst jest z lutego 2017 ;-)
Coś w tym jest, bo ostatnio i ja często mam takie myśli. Wcześnie wydawały mi się szalone, efekt mojego zmęczenia ale widzę że to chyba zmęczenie po innej niż moja stronie. Rzutem na taśmę udało mi się wrócić z iOS 11 na iOS10 i za żadne skarby nie przejdę wyżej. MacBook jeszcze śmiga super ale już jakoś nie robi na mnie wrażenia z kategorii WOW. To chyba bardziej wybór mniejszego zła bo Winzgroza w obecnej postaci jest, przynajmniej dla mnie dawniej codziennego użytkownika “okienek”, niezjadliwa.
Od jakiegoś czasu mam to samo. Nie wymieniam już sprzętu na najnowszy bo widzę co się dzieje. iMac 2010, mini 2012, SE i iPad 4 raczej będą ostatnimi ze stajni jabłka. Nie powiem że jest źle ale coraz gorzej na pewno.
To ciekawe, seria bliźniaczych przemyśleń dopadła mnie po ostatniej, wrześniowej (2017) konferencji Apple. O zgrozo, konferencji, która odbyła się w nowiutkiej auli im. Steve’a Jobsa. Pomyślałem wtedy, że pierwszy raz w historii jestem przekonany, że nie warto kupować nowych, flagowych produktów tej firmy, że iPhone 8, 8plus, a nawet X nie mają już w sobie tego czegoś, czym Jobs elektryzował świat nowych technologii. Co to za kuriozalny chichot historii myślałem, Apple kopiuje pomysły innych producentów, oferuje coraz więcej produktów, a czym jest ich więcej, tym są słabsze… Pamiętacie? kiedyś już to przerabialiśmy w historii tej firmy..
Mam dokładnie takie same przemyślenia. Kiedyś wszystko działało. Teraz raz działa, a raz nie mimo upływu lat od wdrożenia rozwiązania. Znane błędy nie są poprawiane latami, a nowych przybywa. Co nowy system to większa porażka. W IOS 11 mieli poprawić bezpieczeństwo w samochodzie, a przestało działać wybieranie głosowe i oczywiście mimo dwóch poprawek nie zostało to poprawione i coś czuję, że szybko nie będzie bo Siri działa poprawnie tylko, że dla nas przy wybieraniu jest zupełnie bezużyteczna. Po raz pierwszy w historii podczas instalacji nowej wersji powiesił mi się w połowie instalacji iMac. Wieczna walka z problemami za duże pieniądze. Gdzie jest sens. Dla mnie już go nie ma.
Żal było mi tej firmy jak czułem, że stoją za nią ludzie z pasją i wizją czego oni sami chcieliby używać. Teraz to zwykłe korpo i jak dla mnie mogą wystrzelić w kosmos. Coraz mniej sentymentalnie podchodzę do ich sprzętu, a zwyczajnie kapitalistycznie, a w takim wypadku cienko przędą. No ale to ich problem, ja sobie poradzę. Kompa dla mnie w ofercie nie mają, telefon – 6S od bidy 7. Jak tak dalej pójdzie, to za rok znów będzie słaby wybór. Pomijam czy mnie stać, zwyczajnie oceniam co potrzebuje i ile jest moim zdaniem coś warte. Wszystko poniżej i ponad to wywalam i zostają 2 urządzenia 😕…
spotkało mnie ogromne szczęście posiadania modelu w którym touch bar nie sprawia problemów.
Touch Bar działa bez zarzutu i nawet z niego korzystam, natomiast wymieniałem już matryce 3 miesiące po zakupie i czeka mnie jeszcze wymiana głośnika. MacBook Pro 15’ z 2016.
Nie chcesz, nie uzywaj… kogo obchodzą Twoje gorzki żale. Lol.
Hmmm widocznie cię to interesuje skoro czytasz i komentujesz. ;)
To niestety nie żale ale gorzka prawda. Jak widać po wpisach nie jest to tylko odczucie autorki ale wielu osób. Równie dobrze można napisać – skoro nie interesuje Cię ta dyskusja to po co komentujesz. Jak podoba Ci się to co robi i produkuje Apple to sobie używaj. Osobiście nie znam obecnego użytkownika sprzętu firmy Apple który pozytywnie odbiera to co się dzieje zarówno w zakresie sprzętu, oprogramowania jak i usług. To raczej Ty jesteś wyjątkiem.
Podpisuję się. Czasem mam ochotę napisać dokładnie to samo. Gdzie się podział ten stabilny Mac? Tyle razy co w ostatnim miesiącu nie zresetowałem komputera przez ostatnie dwa lata :(
Choć w artykule są niektóre tezy z którymi można się zgodzić , bo nie wszystko było ok i czasem były problemy z tym czy tamtym , ale tytuł artykułu jest nietrafiony, nie wiem czy jestem szczęściarzem , ale używam iphona tam , gdzie tylko się da, korzystając z wszyskich funkcji, które sa dostępne, i jakoś iOS 11 działa bardzo dobrze, w fazie początkowych testów były problemy , ale od 5 bety jest ok, MacBook Pro z tb działa tez tak jak powinien , myśle , ze ostatnio duża grupa czepia się trochę na wyrost , Apple jest najdroższa marka na Świecie i w pełni udowadnia swój prymat. To co mnie denerwuje najbardziej to podejscie do sprawy Siri , Apple Pay , traktowanie wybiórczo poszczególnych krajów we wdrażaniu tych usług w myśl dziwnej logiki , która nie bardzo trafia do wielu użytkowników , Apple będzie wtedy postrzegana w 100% pozytywnie , jeśli wszystko co oferuje będzie mogło trafić do Każdego użytkownika , bez względu na narodowość czy kraj.
A jak korzystasz z wybierania głosowego skoro po raz pierwszy w historii zupełnie nie działa jeśli telefon jest podłączony po BT ? Nie przeszkadza Ci lagowanie którego nie było w IOS 10 ? Co ciekawe przy banalnych funkcjach np. kilka sekund mija zanim pojawi się ekran wybierania numeru od momentu jego kliknięcia. Przez pierwszy tydzień naciskałem kilka razy bo myślałem, że telefon nie zareagował na kliknięcie na numerze. Banalna funkcja nie wymagająca żadnych zasobów sprzętowych, a działanie dramatyczne. Szlag mnie trafia za każdym razem jak muszę zadzwonić. Przykładów mogę podawać całą masę. Doświadczany przez wiele osób problem z baterią. Wstyd, że do tej pory nie rozwiązany. Jak wyłączy Ci się telefon przy 20 % baterii i bez ładowarki nie da się ponownie włączyć, a Ty będziesz potrzebował zadzwonić to zrozumiesz frustrację. Najciekawsze jest to, że do wielu bagów przyznaje się samo Apple podając jak można tymczasowo rozwiązać problem źle działającego oprogramowania. Co najciekawsze pojawia się kolejna wersja oprogramowania, a problem dalej mimo iż znany pozostaje. Czy to problem z przepływem informacji czy firma przestała panować nad swoimi produktami jest w tej sytuacji bez znaczenia. Z mojej perspektywy sytuacja wygląda tak. Przez wiele lat korzystałem ze wszystkich urządzeń jakie ta firma produkowała i nigdy nie miałem żadnych istotnych problemów. Teraz bez względu czy jest to urządzenie z IOS, czy MAC OSX czy Apple Watch problem goni problem. Non stop z czymś walczę marnując mnóstwo czasu zamiast korzystać z urządzenia jak kiedyś. A to już przypomina Windows tylko za duże pieniądze. Można powiedzieć, że Apple wyróżnia się otoczką. Tak tylko, że te usługi również działają jak chcą. Dlaczego SMS-a na komputerze raz otrzymuję natychmiast, a jak jest mi potrzebny szybko to przychodzi z 10 minutowym opóźnieniem. Co z tego, że to super wygodna funkcja skoro cały czas działa źle. Tak samo odblokowywanie komputera za pomocą Apple Watch-a. Raz działa, a raz nie. Za to na ostatniej konferencji zobaczyłem wykrzywiającego się Craiga który prezentował animowane ikony. Po raz pierwszy byłem zażenowany kierunkiem zmian. Za to bardzo przydatna i zapowiadana funkcja synchronizacji wiadomości poprzez iCloud “zaginęła” w boju. Może warto poświęcić czas na poważne funkcje zamiast głupoty szczególnie jeśli przestało się nad tym panować. Będzie szkoda jeśli po raz drugi zostanie zaprzepaszczony dorobek firmy. Historia jak widać lubi się powtarzać. Zgadzam się z autorką – firma przestała stawiać sobie za zadanie produkcję najlepszych produktów, skupiła się tylko na zarabianiu coraz większych pieniędzy robiąc z użytkowników beta, a często alfa testerów za ich własne pieniądze. Nawet w modelach coraz trudniej się połapać. Skąd my to znamy. Była kiedyś taka firma na rynku telefonów jak Nokia. Miała masę produktów które nie wiadomo nawet czym się różniły. Strasznie szkoda ale tak to jest jak firmą rządzi ekonomista. Nic dobrego w dłuższej perspektywie z tego nie może być.
Z opisanych przez Ciebie spraw : wybierania głosowego nie używam , glosowo tylko dyktuje maile i SMS , nie mam AW , MacBook Pro odblokowuje przy użyciu Touch ID , inne problemy , które opisujesz u mnie nigdy nie wystąpiły , może spróbuj zainstalować system na czysto, jeśli to już zrobiłeś to może kwestia samego telefonu? Trudno mi to ocenić, używam w zasadzie wersji dev obecnie 11.1 beta 2. Wszystko chodzi szybko i sprawnie (obecnie używam iph 8) tak na marginesie .
Gdyby to występowało tylko u mnie to mogła by to być kwestia telefonu ale wiele osób ma takie problemy
U mnie również urządzenia wariowały po aktualizacji. W macu instalacja nowej wersji OSX na wersje starą skończyła się instalacją na czysto i to rozwiązało problemy z odblokowywaniem przez zegarek czy działanie wiadomości sms. W iOS jest podobnie wyzerowanie telefonu rozwiązało większość problemów – nie mówię o baterii bo w zależności od wersji systemu różnie znika, raz szybciej raz wolniej, ale nigdy nie wyłączył mi się telefon przy 20%. Mam wrażenie, że te instalacje OTA nie do końca tak wspaniale uaktualniają system.. kiedyś ich nie było i chyba lepiej to działało.
Co do kierunku w którym zmierza Apple to mam podobne uczucia, ogólnie ujmując – nie o to chyba chodzi w tej innowacyjność. Niestety alternatywy dla mnie brak, Androida nie znoszę, stare dobre okienka w HTC umarły parę lat temu :).
No właśnie. Nie przypomina to Windows coraz bardziej. Niestety brak alternatywy jest najgorszy. Gdyby była już dawno pozostawiłbym Apple bez najmniejszego żalu. Wczoraj wyszłą kolejna poprawka (już trzecia), a wybieranie głosowe jak nie działało tak nie działa. Nie dość, że to zrypali to jeszcze nie poprawiają odcinając mnie od najważniejszej funkcjonalności podczas jazdy samochodem. Wybieranie głosowe to najbezpieczniejszy i najwygodniejszy sposób na dzwonienie w samochodzie. Tyle się nagadali na konferencji o bezpieczeństwie a tu co. Taki kwiatek. Całe nowe Apple.
Kto przy zdrowych zmysłach instaluje nowy system zaraz po jego publikacji? Mimo miesięcy testów systemy mają błędy i błędy będą ujawniane po dacie premiery. Wynika to z ich natury i z natury ludzkiej.
Szczurzy pęd jest znakiem dzisiejszych czasów. To nie jest coś nie do ogarnięcia przez użytkowników, trzeba tylko nieco kontrolować swoje emocje i powstrzymać się od aktualizacji do przy najmniej 3 poprawki. No ale publiczne chłostanie się jaki to Apple jest niedobry i „kończy się” jest teraz w modzie i podnosi poziom lansu przynajmniej dwukrotnie.
W tym wszystkim brakuje Wam, użytkownikom, zdrowego rozsądku. Myślcie, to nie powoduje bólu.
Zastanów się co piszesz. Producent udostępnia oficjalna aktualizacje dla swoich produktów, a ja mam się zastanawiać czy będzie mi urządzenie działało? Może wogole nie będę kupował np iphona 7 czy 8 licząc na to ze w edycji iPhona 10 już je poprawi?
Nie psioczę na nich mówię tylko ze coś chyba nie tak jest skoro kiedyś była max 1 poprawka o wydania systemu, teraz w tygodniu są trzy.
Ochendowska pisze :”System iOS 10 to najbardziej niestabilny, nieprzewidywalny i zabugowany iOS, jaki Apple udało się wypuścić na rynek.” – jakoś nie wyglądała mi nigdy na takiego experta.:) i nie wygląda.
Pisze dalej Ochendowska : “I w chwili obecnej nie mogę zagwarantować, że zostanę.” – krzyż na drogę. Apple na pewno zauważy Twój brak.
PS. kiedy używanie sprzętu Apple stało się modne ? Jak sądzę nadal jest wręcz, źle widziane a nie modne.