Mastodon
Zdjęcie okładkowe wpisu Shadow Tactics: Blades of Shogun – komandosi w… Japonii

Shadow Tactics: Blades of Shogun – komandosi w… Japonii

0
Dodane: 7 lat temu

Zazwyczaj nie zajmuję się grami. Nie mam na nie czasu. Gdzieś tam, głęboko w środku, drzemie we mnie jeszcze dusza gracza sprzed lat, ale proza życia skutecznie ogranicza możliwości. Gdy jednak zobaczyłem Shadow Tactics: Blades of Shogun, nie mogłem się powstrzymać i zarwałem parę nocek.


Ten artykuł pochodzi z archiwalnego iMagazine 10/2017


O tym, że jestem wielkim fanem klasycznej skradanki Commandos, wiedzą ci z Was, którzy czytają iMaga. Kompletnie nie rozumiem, dlaczego pojawiają się nowe wersje starych tytułów gier, czas jednak ucieka, a nikt nie chce wypuścić Commandosów. Cóż, szukałem rozwiązania i je znalazłem – zainstalowałem starą, poczciwą pecetową grę na macOS. Instrukcję, jak to zrobić, wrzucałem na iMaga. Jest to jednak swego rodzaju proteza w połączeniu z partyzantką. Stara gra, w niskiej rozdzielczości na Retinie wygląda… tak sobie. Oczywiście grywalność pozostała. Od czasu do czasu zaciskam zęby, mrużę oczy i chwilę pogram. Swoją drogą ciekawe, czy będzie to nadal możliwe po aktualizacji do High Sierra…

Co jakiś czas, chyba bardziej z przyzwyczajenia niż z jakiejkolwiek nadziei, przeglądam Mac App Store i patrzę, czy moi kochani Commandosi jednak przypadkiem się nie pojawili. Właśnie w taki sposób natknąłem się na Shadow Tactics: Blades of Shogun.

Niemieckie studia Daedalic Entertainment GmbH i Mimimi Productions UG garściami zaczerpnęły z Commandosów i wydały świetną grę. Oceny, jakie gra zebrała na świecie (średnia 8,2), są w pełni zasłużone.

Shadow Tactics: Blades of Shogun przenosi nas do 1615 roku. Zaczyna się okres Edo. Nowy shogun przejmuje władzę w państwie i wprowadza pokój. By stawić czoła spiskom i buntom, zatrudnia pięciu specjalistów dysponujących niezwykłymi umiejętnościami w dziedzinie zabijania, sabotażu i szpiegostwa. Podobnie jak to było w Commandosach, każdy z bohaterów jest wyjątkowy i wszyscy muszą ze sobą współpracować, aby osiągnąć zamierzony cel.

Jednym z przywódców drużyny jest Hayato, wojownik ninja, który potrafi bezszelestnie poruszać się w samym środku wrogiego obozu. Samuraj Mugen woli bardziej bezpośredni kontakt i sposoby walki, mieczem potrafi pokonać kilku rywali naraz. Aiko jest mistrzynią kamuflażu i umie odwracać uwagę rywali przebrana za gejszę. Yuki to dziecko ulicy, zastawiające śmiercionośne pułapki. Takuma polega na swoim karabinie snajperskim i likwiduje rywali z dużych odległości. Jak widać, podobieństwa do bohaterów z Commandosów są uderzające.

Świat widzimy w rzucie izometrycznym, ale jest on w pełni trójwymiarowy. Możemy zmieniać kąt patrzenia, przybliżać. Grafika jest bardzo szczegółowa. Podobnie jak to było w Commandosach, możemy widzieć, gdzie się patrzą wrogowie, przeszukiwać ich, podnosić przedmioty itp.

Producenci zaserwowali nam 13 misji w zróżnicowanych lokacjach i z rosnącym poziomem trudności. Ma to się przekładać na ponad 25 godzin grania. Biorąc pod uwagę, że każdą z misji możemy przejść za każdym razem inaczej, dostajemy grę na długie jesienne wieczory. To od nas zależy, czy będziemy chcieli dany poziom przejść niewidoczni, czy „na żywioł”, pozostawiając za sobą zgliszcza i trupy wrogów.

Jeśli znacie i graliście w Commandosów, czy też na przykład w Robin Hooda (też dostępnego w Mac App Store) albo Desperados (pecetowa gra tocząca się na Dzikim Zachodzie), to poczujecie się jak w domu. Począwszy od koncepcji, przez grafikę, a kończąc na sterowaniu, wszystko jest tutaj bardzo podobne. I bardzo dobrze. Nie ma sensu przebijać głową muru, przecież wszystko i tak sprowadza się do tego, abyśmy my, gracze, mieli świetną zabawę.

Jedyna rzecz, do której mogę się przyczepić, to bardzo wyśrubowane wymagania sprzętowe. Producenci zalecają procesor 3,0 GHz, min. 6 GB RAM, 13 GB miejsca na dysku i grafikę najlepiej Nvidia GTX 570 lub AMD Radeon HD6950 z 2 GB RAM. Pewnie większość z Was nawet nie zdaje sobie sprawy z tego, co macie w swoich komputerach, ale wspomniane wymagania są naprawdę wysokie. Jak gram na swoim Macbooku Pro 13″ z procesorem i7 3,0 GHz i 16GB RAM, doświadczam wrażenia startu helikoptera. Szczerze powiem, że gdyby nie ta gra, to bym chyba zapomniał, że mam w komputerze wiatraki…

Chciałem mieć Commandosów, mam shogunów i ninjów, ale kompletnie mi to nie przeszkadza. Gra jest świetna, wciągająca i przede wszystkim pięknie zrobiona. Nie jest za prosta. Scenariusz trzyma się kupy. Shadow Tactics ma wszystko to, co powinien mieć hit. Bardzo się cieszę, że my, macuserzy, nie zostaliśmy pominięci i praktycznie równolegle z wersjami dla pecetów, PS4 i Xboxa dostaliśmy swoją, natywną, bez kombinowania wersję, która świetnie wygląda na retinowych ekranach. Ale coś za coś – musimy pamiętać, że jest dość wymagająca, jeśli chodzi o sprzęt. Co zrobić. Tymczasem ja wracam do Hayato i Mugena… Konnichiwa.


Shadow Tactics: Blades of Shogun

Producent – Daedalic Entertainment GmbH i Mimimi Productions UG

• Design: 6/6
• Jakość wykonania: 6/6
• Miodność: 6/6
• Wydajność: 5/6

Ocena iMagazine: 6/6

Plusy:

  • świetna grywalność
  • piękna grafika i klimatyczna muzyka
  • odpowiedni poziom trudności

Minusy:

  • spore wymagania systemowe

Cena – 189zł

Link – Mac App Store

Dominik Łada

MacUser od 2001 roku, rowery, fotografia i dobra kuchnia. Redaktor naczelny iMagazine - @dominiklada

Zapraszamy do dalszej dyskusji na Mastodonie lub Twitterze .