Mastodon
Zdjęcie okładkowe wpisu Bowers & Wilkins – P7 Wireless

Bowers & Wilkins – P7 Wireless

3
Dodane: 7 lat temu

Kiedy pojawiła się pierwsza informacja o nadchodzącym modelu rewelacyjnych słuchawek P7, które stają się bezprzewodowe, od razu wiedziałem, że muszą trafić na moją głowę. Dlaczego? Z dwóch powodów. Po pierwsze testowałem poprzednią wersję słuchawek i bardzo pozytywnie zapisały się w mojej pamięci. Drugi powód jest bardziej interesujący. Jestem niezwykle ciekawy, jak Bowers & Wilkins poradził sobie z tym, od czego tak długo stronił. Chodzi o ciągle poruszany temat bezprzewodowości, która ma tak duży wpływ na jakość dźwięku.


Ten artykuł pochodzi z archiwalnego iMagazine 01/2017

Z jednej strony świat technologii dąży do całkowitego pozbycia się niewygodnych przewodów, ale z drugiej strony każdy, kto ponad wszystko ceni sobie najwyższą jakość dźwięku, wie, że pewnych rzeczy nie da się przeskoczyć. Na ten moment nie ma technologii, która mogłaby bezprzewodowo przenieść dźwięk lepiej, niż robi to stary, poczciwy przewód. Dobrze wiedzą to osoby z Bowers & Wilkins i dlatego tak długo musieliśmy czekać na pierwsze słuchawki tej firmy, które zostały wyposażone w najpopularniejszy bezprzewodowy moduł Bluetooth. Tym modelem był mniejszy brat P7, czyli konstrukcja P5. Można powiedzieć, że w pewnym sensie, to realia świata audio „wymusiły” na B&W wypuszczenie na rynek słuchawek bezprzewodowych. Konkurencja już dawno produkowała tego rodzaju słuchawki i brytyjski producent nie mógł sobie pozwolić na pozostanie w tyle. W tym momencie należy przypomnieć ciągle powtarzane hasło Bowers & Wilkins: „Najlepszy głośnik to nie ten, który daje najwięcej, lecz ten, który zabiera najmniej”. To obrazuje, jak bardzo włodarze firmy musieli zacisnąć zęby przed wypuszczeniem bezprzewodowej konstrukcji, która, jak wiemy, zabiera sporo. Kolejnym ciosem dla inżynierów B&W była konieczność wyposażenia w Bluetooth swojego flagowego modelu, najlepszych słuchawek P7. Taka sytuacja musiała się w końcu wydarzyć. Wszystkie znaki na technologicznym niebie wskazują wyraźny koniec przewodowych rozwiązań. Nie będę ukrywał, że nie jestem fanem tego rozwiązania, ponieważ w kwestii dźwięków nie ma dla mnie kompromisów. Mam wrażenie, że jeśli przewód ważyłby 18 kilogramów i byłby drutem kolczastym, ale mimo wszystko jakość dźwięku byłaby wyższa, to jakoś bym się przemęczył.

Teraz już wiecie, dlaczego tak bardzo chciałem przetestować nowy model P7 Wireless. Ciekawość mnie zżerała, jak B&W poradziła sobie z tym trudnym tematem, jakim jest „Wireless” w swoim flagowcu. Na początku od razu wyjaśnię najważniejszą kwestię – oczywiście w pudełku znajdziemy klasyczny przewód i nic nie stoi na przeszkodzenie podarowania sobie funkcji Bluetooth. Tylko nie w tym rzecz, bo skoro ona istnieje, to trzeba ją dobrze sprawdzić. Kto wie, może to B&W przekona mnie do słuchawek bezprzewodowych. Konstrukcyjnie okazało się, że w P7 nie ma co poprawiać. Strasznie lubię takie podejście do tematu, to odważny krok, bo zawsze trzeba liczyć się z opinią, że poszli na łatwiznę. Dodali Bluetooth, podwyższyli cenę i tyle. Ja natomiast uważam, że budowa i rozwiązania modelu P7 są idealne i nie ma co na siłę zmieniać. Przecież zwycięskiego składu się nie zmienia, prawda? Wielkim plusem P7 jest ich mobilność. Mimo dużych, wygodnych nauszników i w pełni zamkniętej konstrukcji, te słuchawki świetnie sprawdzają się w podróży, a to rzadkość na rynku. Wszystko za sprawą cudownego mechanizmu składania słuchawek, w tej kwestii Bowers & Wilkins nie ma sobie równych.

Konstrukcyjnie okazało się, że w P7 nie ma co poprawiać. Strasznie lubię takie podejście do tematu, to odważny krok, bo zawsze trzeba liczyć się z opinią, że poszli na łatwiznę.

Nie jestem w stanie wyobrazić sobie lepszego rozwiązania, jest to absolutne wyciągnięcie maksymalnej ergonomii. Składanie, rozkładanie i regulacja nauszników sprawiają tyle radości, że możemy to traktować jak terapię uspokajającą podczas ciężkiego dnia w pracy. Kolejnym elementem, dzięki któremu aż chce się wyjechać gdzieś z P7, jest niesamowity pokrowiec na słuchawki. Ładniejszego i lepiej wykonanego pokrowca na słuchawki chyba nie widziałem. Materiał, uszycie i pomysłowość – trzy cechy, które wpłynęły na moje wcześniejsze zdanie. Moja żona powiedziała, że powinien w środku mieć pasek, a wtedy mogłaby go zabrać na jakąś imprezę, posłużyłby jako tzw. kopertówka. Trzeba przyznać, że to spory komplement z ust kobiety. W kwestii użytych materiałów mógłbym jeszcze sporo napisać à propos samych słuchawek, ale to już było. Rozpisywałem i zachwycałem się na ten temat, przy okazji opisywania poprzednika. Krótko mówiąc, najwyższa jakość i dbałość o każdy szczegół. Dlatego to kolejny powód, aby stwierdzić, że nie było co zmieniać w konstrukcji. Chociaż, chwilę, byłbym zapomniał o delikatnych zmianach w prawym nauszniku. Na nim znajdziemy centrum sterowania oparte na czterech przyciskach, które zostały umieszczone najdyskretniej, jak się tylko dało. Szanuję takie podejście. Na prawym nauszniku znajduje się również złącze USB ładowania baterii.

W tym momencie właśnie uświadomiłem sobie jeden niesamowicie ważny fakt. Zapomniałem, że to nie są standardowe P7, tylko wersja bezprzewodowa, która ma baterie i dodatkowe moduły, co powinno oznaczać zmianę wagi. Kompletnie tego nie zauważyłem! Trudno odczuć zaledwie 33 gramy różnicy, dla mnie to wynik z kosmosu i chylę czoła przed inżynierami B&W. Tym bardziej że wspomniana wcześniej bateria wystarczy nam na 17 godzin czystej radości ze słuchania muzyki. Pod warunkiem, że jest ona świetnie nagrana, bo P7 Wireless brzydzi się lekkimi plikami. Liczą się tylko i wyłącznie te bezstratne. Zanim przejdę do dźwięku, muszę Wam napisać o tym, jak zbierałem szczękę z podłogi po użyciu nielubianego przeze mnie Bluetootha. Oczywiście połączenie wiązało się z tak trudną czynnością, jak oddychanie. Uwierzcie mi, prościej się już nie da. Wtedy zaczęły się spacery po domu, a zamykanie drzwi w poszczególnych pokojach na nic się zdało. Ściany również nie były przeszkodą, a słuchawki bez żadnego zacięcia przekazywały dźwięk, nie tracąc przy tym wysokiej jakości. Pokonał je dopiero sufit i dobre 15–20 metrów. Nigdy czegoś podobnego w przypadku bezprzewodowych słuchawek nie przeżyłem.

Składanie, rozkładanie i regulacja nauszników sprawiają tyle radości, że możemy to traktować jak terapię uspokajającą podczas ciężkiego dnia w pracy.

Najlepsze jest to, że po jakimś czasie odsłuchu zapomniałem o przewodzie. A niech mnie! Załatwili mnie, było tak wygodnie, tak przyjemnie, a i dźwięk na bardzo zadowalającym poziomie. Gdzie się podziały moje ideały, to niemożliwe, przecież to tylko jakiś Bluetooth – pomyślałem. Jasne, że się tak szybko nie poddałem i podłączyłem w końcu słuchawki przewodem. Żeby im jeszcze bardziej dopiec i udowodnić swoją rację, to podłączyłem dodatkowo wzmacniacz słuchawkowy. Wygrałem, finalnie opleciony trzymetrowym przewodem mogłem stanąć na najwyższym miejscu podium. Jednak na mojej twarzy rysował się uśmiech sportowca, który jest świadomy wygranej z pomocą dopingu. Gdzieś w środku czułem, jak nadchodzi przyszłość i koniec rozwiązań przewodowych. Różnica jest już zbyt mała, aby przekonać większość do mniej wygodnych rozwiązań.

Tym modelem Bowers & Wilkins zrobił ogromny krok i wykonał niewiarygodną robotę. Nadal możemy odczuć różnicę w dynamice, która po kablu jest w tych słuchawkach świetna. Czuję też w wyższych częstotliwościach małe braki, być może traci trochę środek. Jednak największym zaskoczeniem jest dół, w którym niezwykle trudno doszukać się jakichś słabych punktów. Niestety, nie mam już w domu starszego modelu P7, ale mam wrażenie, że B&W osiągnął taki sam poziom jakości dźwięku bezprzewodowo, co na przewodzie w P7. Dla mnie jest to wynik niesamowity i bez wątpienia są to najlepsze bezprzewodowe słuchawki, z jakimi miałem do czynienia. Jeszcze nigdy słuchawki nie były tak blisko perfekcji pod każdym względem. Mówię tu o dizajnie, jakości wykonania, mobilności i jakości dźwięku zarówno na przewodzie, jak i bez niego. Mistrzostwo świata, które docenione zostaje maksymalną oceną iMagazine.

Ocena: 6/6

Cena: 1 799 PLN

Dane techniczne:

Przetworniki: 2 x 40 mm, pełnozakresowe
Pasmo przenoszenia: 10 Hz – 20 kHz
Impedancja: 22 Ω
Zniekształcenia: <0,3%
Czułość: 111 dB
Maksymalna moc wejściowa: 50 mW
Wejścia: 3,5 mm stereo Jack
Bluetooth: v4.2, Class 2 Kodeki atpX (standardowe opóźnienie)
Akumulator: 370 mAh (nominalnie) litowo-polimerowy
Masa: 323 g

Zapraszamy do dalszej dyskusji na Mastodonie lub Twitterze .

Komentarze: 3

Generalnie, to subiektywna recenzja… nie lubię takich. Wolałbym zobaczyć jakieś wykresy jak słuchawki radzą sobie z kolejnymi częstotliwościami a tak to mamy opis typu „… ta słuchawki lubią tylko pliki bezstratne…” no i już mam dobry humor, za co dziękuje !!!