Mastodon
Zdjęcie okładkowe wpisu Klatka Apple

Klatka Apple

6
Dodane: 6 lat temu

Ostatni spektakl Apple obserwowałem w lobby hotelowym daleko od Polski. W ogromnym hotelu bardzo dużo osób siedziało ze wzrokiem wlepionym w swoje telefony i wysyłało zdjęcia, pisało do najbliższych czy sprawdzało swoją pocztę. Widok bardzo częsty w hotelach na całym świecie.


Ten artykuł pochodzi z archiwalnego iMagazine 10/2018

Prezentacja nowości mnie rozczarowała. Ogólnie produkty Apple mnie rozczarowują, ale ich używam. Co innego jednak zaprząta moją uwagę. To, jak bardzo Apple próbuje mnie opleść usługami i sprzętem. Jak bluszcz zamek z bajki o śpiącej królewnie. Muzyka, mail, chmura, hasła. Zabierają mi wszystko. Nie jestem „Free”. Za to mówią mi, że jestem bezpieczny. Podobnie pewnie myśli osadzony w więzieniu.

Dzisiaj na Twiterze wymieniałem się poglądami z dosyć znanym w kręgach polskiej sceny Apple podcasterem. Kilka osób mu wtórowało i główną zaletą systemów Apple według nich jest bezpieczeństwo. Zastanawiam się, co to znaczy dla osoby mającej wszystko od tej amerykańskiej firmy? Pewnie tyle, że nikt nie pozna ich tajemnic. Przez pewien czas myślałem podobnie.

W rzeczywistości to wygląda jak serwerownia dużej firmy bez zabezpieczenia niezależnej sieci energetycznej czy agregatu lub nawet UPS. Bez deski ratunkowej. Gdyby nagle Apple stwierdziło, że ze względu na bezpieczeństwo narodowe swojego kraju (co nie jest takie niedorzeczne, bo, przypominam wszystkim, prezydentem USA jest Donald Trump) udostępni dane wszystkich użytkowników? Mają wszystko. Od naszej karty kredytowej z Apple Pay do najbardziej tajnych zdjęć w zakamarkach iCloude. Kopie telefonów, tabletów. Całą naszą aktywność. Gdzie chodzimy. Kiedy i gdzie śpimy. Kiedy uprawiamy seks i, jeśli wszyscy mają zegarki od Apple, to wiedzą nawet z kim.

W moim przypadku rozproszyłem wszystkie usługi: maile w Office365 Microsoftu, muza w Spotify, karta płatnicza w Google Pay, notatki w Evernote, dane o aktywności w Garminie, a zdjęcia w chmurze Adobe. Trzeba by przekonać trochę więcej podmiotów. Zastanawiam się, kto może czuć się bardziej bezpieczny.

Używanie Apple jest wygodne. Wszystko przepływa, łączy się i współdziała (przynajmniej w założeniu). Jest też jednak drogie. Wpadamy w taką klatkę jak Bear Grylls w bagno. Przy każdym ruchu coraz bardziej. Telefony nie są rewolucyjne. Huawei na zasadzie starej gry komputerowej punktuje wszystkie nowości i pokazuje daty, kiedy wdrożyli to u siebie. Co jest jednak podstawą następnych zakupów i rekordów finansowych Apple? Uwiązanie użytkowników. Nie brak konkurencji. Uwiązanie oraz „klatka” mody. Pokazania się, że mnie stać.

By mieć internet na wakacjach, podszedłem do stoiska Vodafone i poprosiłem o kartę z pakietem danych. Miły i znający chyba wszystkie telefony sprzedawca zerknął na iPhone’a X i stwierdził: „Ma Pan bardzo drogi telefon”. Potwierdziłem, ale nie tłumaczyłem mu, że zabieram zawsze taki telefon, który mogę szybko w podróży sprzedać w przypadku jakichś problemów. Bywam w dziwnych miejscach i to, mimo że nigdy nie sprawdzałem tej deski ratunku, może uratować mnie z opresji. W większości taki telefon to pokazanie swojej pozycji. Jak drogi zegarek czy luksusowy samochód. U dużej części moich znajomych, którzy mają „X”, nikt nie mówi o bezpieczeństwie. Prawnicy, lekarze, biznesmeni – oni chcą mieć coś, czym mogą pokazać swoją pozycję. Apple to wie i wykorzystuje. Pierwszymi oznakami statusu były złote zegarki.

Apple ciągle jest tą samą firmą, która uczy nas, jak trzymać telefon poprawnie. Jaki ekran w telefonie jest dla nas najlepszy. I większość moich oponentów potwierdza to! Mówią: „Nie interesuje mnie to, co ma Android”. To dopiero jest zamknięcie skrzynki, w której się siedzi. Sam obecnie mam trzy telefony. Huawei P20 Pro, Samsunga S9+ i iPhone’a X. Przetestowałem je dokładnie i wiem, że iPhone nie jest najlepszy. W żadnej kategorii. No, może bezpieczeństwa, choć tego nie jestem pewien, bo do żadnego mojego telefonu nikt nigdy się nie wkradł. A, jest jednak jedna kategoria: cena. Jest najdroższy.

Takie klatki, jak ta z Apple, to jedna z wielu. W niektórych siedzimy mentalnie. W niektórych fizycznie. Najbliższa to nasze ciało. Boimy się je zmienić. Ogromna liczba takich osób pisze w FB: „Jestem jaka/i jestem”. Poddali się. Nie chcą i nie wierzą, że można wszystko. Moja siostra, której dałem przykład, zmieniła się tak jak na reklamach cudownych tabletek czy herbatek odchudzających. W kilka miesięcy.

Brak pieniędzy lub nasze poczucie ich braku to potężne więzienie naszego życia. W takim przypadku ciągle proponuję wycieczkę do Indii. Nie jest to taka droga impreza, jak się wydaje. Wejść w slumsy. Wejść na zwykłą ulicę gdzieś w Mumbaju czy innym mieście (z wyłączeniem Goa, bo tam jest raj). Udać się niedaleko hotelu i chwilę pobyć z ludźmi, których jedynym dobytkiem jest niebieska plandeka i dwa garnki. My, będąc tam, mając w ręku telefon i na ramieniu aparat, mamy mniej więcej tyle, ile kosztuje utrzymanie całej rodziny przez rok lub dwa lata. Tak, wiem, mieszkamy w innych warunkach. Chodzi mi jedynie o perspektywę.

Trochę odbiegłem od tematu nowych sprzętów z jabłkiem. Zastanawiałem się, w jaką stronę idzie firma. Gdzie chce być za kilka lat. Wróćmy do historii. Na początku komputery dla mas. Do każdego domu. Walka z gigantem IBM. Wielki Brat. Kto teraz jest Wielkim Bratem? Kto na nas patrzy? Przez dziwne działania firma potem wpadła w kłopoty. Odrodzenie dał iPod. Białe słuchawki. Dla mas. W cenie, która pozwalała sięgnąć po to urządzenie prawie wszystkim. Jednak moda przemija. Za chwilę zostaniemy z iPhone’ami za 10 000 złotych i garstką osób, które je będą posiadały. Tak mi odpowiedzą: „Nie stać Cię, to kup sobie coś innego”. Co jednak zrobią Ci, co będą już tak zamknięci przez Apple w swoich usługach, że nie będą mieli odwrotu?

Zastanawia mnie, dlaczego dajemy się jako klienci nabijać w butelkę. Co powoduje, że za każdym razem, jak w reklamie z 1984 roku, idziemy na rozkaz Wielkiego Brata. Czekamy na premiery i stajemy w kolejce pod sklepem. Ta firma nie dostrzega nawet tak dużych narodów, jak Polska. Asystent głosowy czy pewne usługi są dla nas zakazane. Mam poczucie wielkiego niesmaku. Pamiętam czasy PRL i nie mam ochoty ciągle tak być traktowany. Chcę być równy przyjaciołom z USA czy Niemiec.

Widzę i wiem, że wszystko przemija. Rodzą się nowe trendy i nowe nurty. Technologia pędzi i mam nadzieję, że Apple w takiej odsłonie niedługo zniknie lub się przekształci. Znowu będzie tą samą firmą jak wtedy, gdy kupowałem iPoda czy białego Macbooka. Facebook też przeminie lub się zmieni. Za to mam wrażenie, że Google się rozrośnie. Wpadniemy wtedy w jeszcze większą klatkę.

Adalbert Freeman

Fotoreporter i dziennikarz. Zakochany w krajach arabskich i islamie. Użytkownik nadgryzionych jabłek.

Zapraszamy do dalszej dyskusji na Mastodonie lub Twitterze .

Komentarze: 6

Przeniesienie danych gdzie indziej nie jest problemem. Troche czasu to zajmie ale nie jest problemem. Wszystkie firmy ktore wymieniłeś i w ktorych trzymasz dane sa Amerykańskie i jesli rząd nakaże udostępnić te dsje to udostępnia. Zeby w kiare czuc sie bezpiecznie to chuba musiałbyś trzymac wszystko gdzies na swoim serwerze w altance z dała od ludzi.

I jesscze jedno ja nie mam problemow z prywatnością. Nie mam obsesji noszenia czapeczki z foli aluminiowej, nie jestem politykiem, znacząca osoba z perspektywy swiata jestem kolejnym nic nieznaczącym robaczkiem wiec po co komus jakies fotki z wakacji biednego robaczka itp?

Dla mnie jesteś ważny. Dla Apple i innych moze nie, ale dla mnie TAK. Przeczytałeś to co chciałem przekazać. Dziękuję.

Ja cały czas się zastanawiam nad tym. Nad prywatnościa. Na ile mnie stać by byc pseudoanonimowy. Apple mimo wyciagannia od nas kasy nie jest gwarantem, a nawet mam wrażenie, że bedzie pierwszy który sprzeda cię jak przestaniesz mu płacić.

Też ogólnia myślę tak jak ty – dodając tylko, że niewiele mamy tu czasu na tej zemi i czy ktoś pozna moje zdjęcia z wakacji czynie, to mamto generalnie w wiadomym miejscu. ALe tak wracając do rzeczywistości – zastanawiam się tylko, czy jest sens dawać nabijać kasę innym. Może niech mają a co. No bo tak, raz płacisz ogromne pieniądze za sprzęt, a później jest bardziej lub mniej kontorlowany wyciek i ludzie biorą potężną kasę za twoje dane niestety – za sam adres, a inne dane, może jakieś medyczne. Masz na telefonie aplikację Health? Masz ustawione informacje w emergency call? To są góry złota dla co niektóych ludzi ;) Ale rzeczywiście, dla mnie to w sumie nie ma znaczenia, niech mają, niech się napchają … pozdrawiam

Dlatego lewy pisze tak “…bo, przypominam wszystkim, prezydentem USA jest Donald Trump”.

Dziękuję Ci za ten tekst. Zgadzam się z większością tez w nim opisanych. Ludzie niestety coraz częściej myślą, że skoro nie są sławni, wyjątkowi, bogaci to ich dane nic nie znaczą, nie są ciekawe, wartościowe dla korporacji. To gigantyczny błąd w myśleniu. Im więcej takich tekstów tym lepiej.

PS. Właśnie zastanawiałem się czy wyposażyć się z Garmina czy Apple Watch? I już wiem jedno, na pewno nie kupię Apple Watch :)