Sprawa Apple Inc. vs. Pepper i co z niej może wyniknąć
Kiedy w opublikowanym w 2013 roku artykule „Apple jak Microsoft, czyli rozmiar ma znaczenie” pozwoliłem sobie na teoretyczne – jak wówczas mi się zdawało – dywagacje o potencjalnych zarzutach antymonopolowych wobec przyjętego przez Apple modelu sprzedaży aplikacji wyłącznie przez App Store, nie miałem pojęcia, że w Stanach Zjednoczonych już toczy się sprawa dotycząca właśnie tej kwestii. W tamtym czasie sprawa ta znajdowała się w jednym z sądów okręgowych (District Court) i nie była przedmiotem większego zainteresowania. Teraz jednak, po zmiennych rozstrzygnięciach sądów, przedmiotowa sprawa została przyjęta do rozpoznania przez federalny Sąd Najwyższy i przykuła uwagę nie tylko prawników.
Ten artykuł pochodzi z archiwalnego iMagazine 11/2018
Tło i przebieg sprawy
W 2011 roku niejaki Robert Pepper, w imieniu swoim i kilku innych osób, pozwał Apple Inc., zarzucając, że Apple w sposób sprzeczny z federalnym prawem antymonopolowym zmonopolizował dystrybucję aplikacji na iPhone’a poprzez swoją politykę obejmującą m.in. narzucanie producentom aplikacji zakazu sprzedaży aplikacji bezpośrednio użytkownikom iPhone’ów lub za pośrednictwem kanału innego niż App Store, jak również zniechęcanie użytkowników do instalowania aplikacji pozyskanych ze źródeł innych niż App Store. Powodowie – użytkownicy iPhone’ów, kórzy zakupili aplikacje za pośrednictwem App Store, twierdzili, że ponieśli szkodę w wyniku pobierania przez Apple 30-procentowej prowizji od sprzedaży aplikacji poprzez App Store, płacąc za aplikacje więcej niż w sytuacji, w której dystrybucja aplikacji nie byłaby zmonopolizowana przez Apple. Krótko mówiąc, powodowie obrali na celownik sam rdzeń polityki biznesowej Apple, wyrażający się w oferowaniu zamkniętego systemu i ścisłej kontroli nad przyznawaniem aplikacjom dostępu do tego systemu – umowna wartość tej polityki wyraża się w prowizjach pobieranych przez Apple od sprzedaży aplikacji (łącznie ok. 11 mld USD w 2017!).
Zgodnie z prawem federalnym, każdy, kto poniósł szkodę wskutek sprzecznego z prawem antymonopolowym działania danego podmiotu, może żądać od tego podmiotu odszkodowania w wysokości trzykrotności poniesionej szkody. Jednakże jednolite – jak dotąd – orzecznictwo sądów federalnych (sprawa Illinois Brick Co. V. Illinois z 1977 r.) ograniczało krąg osób, którym przysługuje prawo do żądania odszkodowania do bezpośrednich nabywców dóbr od podmiotu naruszającego prawo antymonopolowe. Innymi słowy, jeżeli producenci butów zawyżyli ich hurtową cenę poprzez nielegalne porozumienie, nabywca takich butów w sklepie detalicznym, który to sklep uprzednio kupił te buty od producenta po zawyżonej cenie, nie może pozwać producenta, chociaż (najprawdopodobniej) sklep podwyższył cenę detaliczną takich butów, aby zrekompensować sobie zawyżoną cenę producenta. W opisanej sytuacji jedynie sklep detaliczny będzie mógł pozwać producenta, domagając się odszkodowania, ale wszyscy pośredni nabywcy – pomimo że również mogli ponieść szkodę – nie mogą domagać się żadnej pieniężnej rekompensaty.
W omawianej sprawie w pierwszym rzędzie to właśnie argumenty dotyczące prawa do wytoczenia powództwa stanowiły obronę Apple, które twierdziło, że użytkownicy iPhone’ów nabywają aplikacje od ich producentów, a App Store stanowi jedynie platformę służącą do dystrybucji takich aplikacji, a więc rodzaj usługi dystrybucyjnej świadczonej producentom, w zamian za którą Apple pobiera od nich prowizję w wysokości 30% ceny sprzedaży. Apple powołał się na fakt, że cena danej aplikacji jest zawsze określana przez producenta, a sam Apple nie staje się właścicielem żadnych praw własności intelektualnej do dystrybuowanych aplikacji – nie jest więc klasycznym dystrybutorem-odsprzedawcą (jak to dzieje się np. w przypadku przywołanego wyżej sklepu detalicznego, który kupuje buty od producenta, by je potem odsprzedawać klientom). W konsekwencji potencjalnie to jedynie producenci aplikacji mogliby pozywać Apple o odszkodowanie za rzekome naruszenia prawa antymonopolowego. W odpowiedzi powodowie twierdzili, że nie zawierają transakcji z producentami aplikacji, tylko z Apple, a płatność jest również w całości skierowana do Apple, a nie do producentów. Sąd okręgowy (District Court for Northern California) zgodził się ze stanowiskiem Apple i w 2013 r. oddalił pozew, stwierdzając, że powodowie jako użytkownicy iPhone’ów nie są bezpośrednimi nabywcami w stosunku do Apple i nie rozpatrując merytorycznie samych zarzutów „monopolizacji dystrybucji aplikacji”.
Powodowie wnieśli apelację i w 2017 r. dość niespodziewanie sąd apelacyjny (U.S. Court of Appeals for the 9th Circuit) zmienił wyrok sądu apelacyjnego i zgodził się z powodami, uznając, że Apple jest w istocie dystrybutorem w odniesieniu do aplikacji sprzedawanych przez App Store, a użytkownicy kupują je bezpośrednio od Apple. Apple wniósł, aby wyrok ten został poddany rewizji przez federalny Sąd Najwyższy, a jego stanowisko zostało wsparte przez rząd amerykański, który skrytykował wyrok sądu apelacyjnego i zaapelował do federalnego Sądu Najwyższego o przyjęcie sprawy do rozpoznania. Szereg innych organizacji, w tym Washington Legal Foundation oraz ACT The App Association (stowarzyszenie producentów aplikacji) zajęło stanowiska wspierające argumentację Apple, natomiast 31 stanów, American Antitrust Institute oraz m.in. naukowcy zajmujący się prawem antymonopolowym złożyli pisma wspierające stanowisko powodów. W czerwcu b.r. Sąd Najwyższy zgodził się rozpatrzeć merytorycznie wniosek Apple, a rozprawa w tej sprawie odbędzie się w listopadzie.
Co dalej?
Pytanie oczywiście, jakie praktyczne implikacje może mieć prawna batalia opisana powyżej. W niektórych publikacjach można znaleźć alarmistyczne stwierdzenia, że oczekiwany wyrok federalnego Sądu Najwyższego przesądzi, czy Apple zmonopolizował dystrybucję aplikacji na iOS. Tymczasem, wyrok amerykańskiego Sądu Najwyższego może dopiero przesądzić, czy w rozumieniu federalnych regulacji antymonopolowych użytkownicy iPhone’ów są bezpośrednimi nabywcami aplikacji na iOS od Apple i czy mogą pozywać Apple za związane z tym zarzucane naruszenia federalnego prawa antymonopolowego. W szerszym ujęciu Sąd Najwyższy może potencjalnie dokonać istotnej wykładni lub rewizji reguły, że jedynie bezpośredni nabywcy danego dobra od podmiotu, który naruszył federalne prawo antymonopolowe, mogą domagać się od niego odszkodowania za poniesioną szkodę (warto nadmienić, że reguła ta nie obowiązuje w wielu stanowych regulacjach antymonopolowych, które przyznają prawo do odszkodowania również pośrednio poszkodowanym).
Jeżeli zatem Sąd Najwyższy przychyli się do stanowiska Apple, oznaczać to będzie, że użytkownicy iPhone’ów nie mogą domagać się odszkodowania od Apple za rzekome lub faktyczne naruszenia federalnego prawa antymonopolowego dotyczące systemu dystrybucji aplikacji wyłącznie poprzez App Store. W takiej sytuacji wydaje się, że zarzuty analogiczne do tych wysuniętych przez Roberta Peppera i innych powodów będą mogli wysuwać jedynie producenci aplikacji na iPhone’a – jednak stanowisko wyrażone w opisywanej sprawie przez ACT The App Association wskazuje raczej, że producenci aplikacji są gotowi bronić istniejącego systemu dystrybucji, a w każdym razie nie zaryzykują otwartego konfliktu prawnego z Apple i narażenia się na sankcje w postaci odmowy dystrybuowania ich aplikacji przez App Store.
Jeżeli jednak Sąd Najwyższy podzieli argumenty Roberta Peppera oraz pozostałych powodów i uchyli zasadę „odszkodowanie wyłącznie dla bezpośredniego nabywcy” lub stwierdzi, że nabywcy aplikacji za pośrednictwem App Store są bezpośrednimi nabywcami poszkodowanymi przez politykę dystrybucji Apple, konsekwencje mogą być dość istotne nie tylko dla giganta z Cupertino. Dotychczas model stosowany przez wiele platform sprzedażowych (Amazon, Steam) naśladował w istocie model przyjęty w App Store, gdzie operator platformy zawiera umowy z użytkownikami w imieniu sprzedających, działając w charakterze zbliżonym do agenta. Ten model gwarantował dotychczas platformom w Stanach Zjednoczonych swoisty immunitet od roszczeń odszkodowawczych ze strony użytkowników-nabywców za ewentualne naruszenia federalnego prawa antymonopolowego. Niewykluczone, że uchylenie zasady „odszkodowanie wyłącznie dla bezpośredniego nabywcy” spowoduje, że przynajmniej niektóre z tych platform będą musiały zweryfikować przyjęty model sprzedażowy, w zależności od tego, jaką pozycję posiadają na danym rynku.
Dla samego Roberta Peppera i innych powodów oznaczać to będzie jednak nie finalne zwycięstwo, ale „odblokowanie” ich sprawy, tj. konieczność oceny przez sąd okręgowy, czy istotnie doszło do sprzecznego z prawem zmonopolizowania przez Apple dystrybucji aplikacji na iPhone’a. Nie znając ani szczegółowej argumentacji, ani orzecznictwa sądów amerykańskich, trudno wyrokować, jakie szanse powodzenia ma stanowisko powodów w tej sprawie. Wydaje się oczywiste, że trudno traktować aplikacje na system iOS jako rynek sam w sobie, skoro powszechnie dostępne są urządzenia z konkurencyjnymi systemami operacyjnymi (w praktyce jedynym liczącym się konkurentem jest Android). Jednak przy ustalaniu siły rynkowej (co będzie miało znaczenie dla oceny zarzutów Roberta Peppera i innych powodów), konieczne będzie ustalenie udziałów rynkowych iOS, a to wymaga określenia, w jaki sposób ten udział będzie obliczany (liczba sprzedanych urządzeń mobilnych z danym systemem, częstotliwość używania danego systemu, wartość lub liczba aplikacji sprzedanych dla danego systemu etc.) Według powszechnie dostępnych danych, pomimo że iPhone’y stanowią jedynie ok. 1/3 smartfonów sprzedawanych w Stanach Zjednoczonych, udział iOS w amerykańskim rynku systemów operacyjnych na urządzenia mobilne mierzony ruchem w sieci wyniósł w 2017 r. ok. 57%, a według danych za 2018 r. ten udział wyniósł już niemal 65%. Może się zatem okazać, że – w miarę zdobywania udziałów rynkowych kosztem konkurencyjnych systemów oraz w zależności od przyjętych kryteriów pomiaru siły rynkowej – Apple ma się ostatecznie czego obawiać w sprawie wytoczonej przez Roberta Peppera i innych.
Tymczasem na Starym Kontynencie udział rynkowy iOS jest znacznie niższy wobec dominacji Androida, co zdaje się wykluczać zarzuty, że polityka Apple stanowi nadużycie pozycji dominującej (bo takowej Apple po prostu nie posiada). Należy też pamiętać, że chociaż reguła „odszkodowanie wyłącznie dla bezpośredniego nabywcy” nie obowiązuje w prawodawstwie państw Unii Europejskiej (z uwagi na wyraźnie postanowienia dyrektywy nr 2014/104/UE z dnia 26 listopada 2014 r., która wyłącza możliwość takiego ograniczania kręgu uprawnionych do ewentualnego odszkodowania), dochodzenie przed sądami odszkodowań za szkody wyrządzone naruszeniami prawa antymonopolowego występuje na znacznie mniejszą skalę niż w Stanach Zjednoczonych, powodując, że egzekwowanie reguł prawa antymonopolowego pozostawione jest w dużej mierze wyspecjalizowanym organom administracyjnym, takim jak Komisja Europejska lub Prezes Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów.
Powyższe nie wyklucza możliwości pojawienia się zarzutów odnoszących się do zakazu porozumień antykonkurencyjnych, którego naruszenie nie wymaga posiadania odpowiedniej siły rynkowej. Przykładowo, określone elementy umów zawieranych pomiędzy Apple a producentami aplikacji na iOS mogą być weryfikowane od strony zgodności z prawem antymonopolowym (unijnym lub krajowym) np. jeżeli przewidują zakazy lub utrudnienia dla producentów w zakresie oferowania aplikacji bezpośrednio użytkownikom iPhone’ów lub za pośrednictwem platform innych niż App Store. Na razie jednak Komisja Europejska postanowiła skupić się na ewidentnych przypadkach naruszania pozycji dominującej, biorąc na celownik Google i nakładając w lipcu tego roku rekordową karę (4,34 mln EUR!)za wymuszanie na producentach smartfonów preinstalacji wyszukiwarki Google i przeglądarki Chrome. Krótko potem, pomimo początkowych zastrzeżeń, Komisja zezwoliła Apple na nabycie aplikacji Shazam i nic nie wskazuje na to, aby w najbliższej przyszłości Komisja nosiła się z zamiarem zakwestionowania któregokolwiek z istotnych elementów polityki biznesowej Apple.
Autor jest adwokatem i wspólnikiem w kancelarii Doktór Jerszyński Pietras w Warszawie