Mastodon
Zdjęcie okładkowe wpisu 53 wojny, 13 wojen i jedna – moje doświadczenia

53 wojny, 13 wojen i jedna – moje doświadczenia

0
Dodane: 5 lat temu

„OK, jesteśmy umówieni. Wywiad przeprowadzisz, jak tylko trochę opadnie kurz po wydaniu książki Krzysztofa” – usłyszałem od przedstawiciela Krzysztofa Millera. Niestety, nie zdążyłem.


Ten artykuł pochodzi z archiwalnego iMagazine 12/2018

Wspomniana wyżej książka to „13 wojen i jedna”. Ta jedna (najtrudniejsza) została pokazana w filmie „53 wojny”. Wojskowa Klinika Stresu Bojowego. Najtrudniejsza i wyczerpująca. W filmie mamy przekaz ze strony kobiety. Kobiety samej w domu. Z dziećmi, problemami w szkole i przedszkolu. Pierwowzorem postaci jest żona Wojciecha Jagielskiego, pani Grażyna Jagielska. Ma również ambicje, by wyjechać i w niebezpieczne miejsca i pisać stamtąd. Nie ma tam dla niej miejsca. Rodzina uziemia ją, a miłość i strach o męża odbierają siły.

Nie wiem, jak wielu z Was miało kiedykolwiek w rękach karabin z ostrą amunicją poza strzelnicą. Ja służyłem w polskim wojsku – kompania dowodzenia, drużyna zwiadu. Później miałem wypadek i zamieniłem po czasie karabin na aparat. Gdy wyjeżdżałem sam do Afryki i Azji, nie miałem nikogo, kto by o tym wiedział i na mnie czekał. Nie musiałem o nikogo się martwić i nie musiałem myśleć o powrocie. Ostatnie wyjazdy były inne – miałem już w domu Lidię. Gdy wracałem, widziałem ją na lotnisku zapłakaną, a przecież nie byłem na wojnie. Nie wracałem z bardzo trudnych operacji. Byłem w slumsach, obozach uchodźców i biedoty.

Przeżycia i wyjazdy zmieniają optykę świata. Jedna z moich podróży do Indii zawiodła mnie do ośrodka dla dzieci z porażeniem mózgowym i po zapaleniu opon mózgowych. I choć ukrywałem się za aparatem fotograficznym, wspomnienia i obrazy mam ze sobą do dzisiaj. Ośrodek dla porzuconych dziewczynek, a wieczorem – kontrast – w hotelu impreza dziewcząt z bogatych domów.

Niestety, jak raz się tego dotknie, nie można przestać. Ciągnie mnie cały czas w takie rejony świata. Czuję się jak narkoman, któremu brakuje następnej działki. Pewnie podobnie czują się bohaterowie filmu i książki. Na miejscu sam siebie nazywam durniem, że pcham się w takie historie, zamiast leżeć przy basenie na Kanarach. Po powrocie obiecuję Lidii, że już jak będę jechał, to w fajne miejsca. Tymczasem już planuję nową podróż. Powiedziałem, że ma to być prosta wyprawa do pierwszego obozu na Everest, ale cicho zmieniłem zdanie – muszę lecieć do Afryki.

Gorsze jest coś innego. Przekazy z takich miejsc niewiele osób jeszcze wzruszają. Oglądamy znieczuleni. Jest jednak ogromny pozytyw – ludzie ze slumsów są wdzięczni za zainteresowanie. Są szczęśliwi, że ktoś się nimi zajmuje, że nie są wyjęci poza społeczeństwo. Ktoś z Europy do nich przyjechał, zrobił zdjęcia i porozmawiał. Wiedzą, że w ich życiu nic się nie zmieni, ale to daje im choć trochę ocalić człowieczeństwo.

W rodzinie miałem żołnierza, który odsłużył trzy zmiany w Iraku. Chcieli z żoną wybudować sobie dom i to wydawał się dobry pomysł na zebranie gotówki. Po powrocie Irak był w domu – rozwód i rozpad rodziny. Nie poradził sobie, a dziś nikt nie wie, gdzie się podziewa. Historia podobna do tej, która nie tak dawno obiegła media, o mężczyźnie znalezionym w górach z amnezją. Po tym, czego się doświadcza na wojnie, trudno wrócić do zwykłego życia.

Polecam ten film. Nie jest łatwy. Nie jest przyjemny. Jest jednak prawdziwy. Ja czułem niewielką namiastkę, tego, co pokazuje. Na szczęście nie na tyle dużą, bym sobie jeszcze z nią nie radził. Mam taką nadzieję.

Adalbert Freeman

Fotoreporter i dziennikarz. Zakochany w krajach arabskich i islamie. Użytkownik nadgryzionych jabłek.

Zapraszamy do dalszej dyskusji na Mastodonie lub Twitterze .