Nie, nie trzeba
Od niedawna klienci popularnej usługi finansowej – Curve – mogą dodawać swoje karty do Apple Wallet i dzięki temu korzystać z Apple Pay, posiadając konto de facto w dowolnym banku w Europie. Nawet jeśli ten oficjalnie Apple Pay nie wspiera. Dziś nie o tym. O tym już pisałem na łamach iMagazine.pl. Jakiś czas temu również najpopularniejsza usługa tzw. nowej bankowości, czyli Revolut, który również zawitał do Apple Pay. I tak sobie rozmawialiśmy z Klaudią ostatnimi czasy, że to wszystko jest naprawdę wygodne i dobrze, że jest. Ma jednak swoje ciemne strony i bynajmniej nie chodzi tutaj o bezpieczeństwo. Chodzi, kolejny raz, o człowieczeństwo. O kulturę. O dobre wychowanie. O to wszystko, co tak łatwo przykryć, obejść prostym: „Wyślij prośbę o zapłatę”.
Mamo! Rzuć złotówkę!
Tak, wiem, zaraz odezwą się tabuny obrońców zdrowego odżywiania. Cieszę się, że jesteście, bo zdrowe odżywianie cuda czynić potrafi. Przyznacie jednak, że krzycząc na całe gardło pod oknem w dzieciństwie z podwórka, czuliście coś, co się już potem nie powtórzyło. Ja czułem. Złotówka czy dwie spadały z drugiego piętra. Czasem z dodatkowym balastem w postaci ziemniaka. Wiedziało się, że za złotówkę można kupić to, a za cztery pięćdziesięciogroszówki tamto. Że więcej nie spadnie. Dziś śmieję się, że choć były to niskie kwoty, to w czasach młodzieńczych pieniądze literalnie spadały z nieba.
Z takim iście kosmicznym wsparciem szło się do sklepu i podejmowało decyzję. Kupić sobie loda, cztery podłe gumy kulki czy jedną gumę i batona koledze, bo wiedzieliśmy, że je uwielbia. Monet w tym czasie nie przybywało. Nadal były cztery. Decydowały: emocje, brak panowania nad nimi, serducho lub tego serducha brak. Tak, żartuję sobie nieco, ale czyż nie tak bywało? W dobrym tonie było czasami wtrącić się w taki proces decyzyjny, który toczyli nasi przyjaciele z podwórka i rozwiązać go, dokładając dodatkowe monety koleżance czy koledze. Ot, tak. Po prostu. Bez reszty.
Potem spadła na nas cyfryzacja. Dorośliśmy wraz z nią, a nasze głowy poszybowały znacznie wyżej niż drugie piętro, z którego kiedyś spadały pieniądze. Zaczęliśmy czytać mądre książki o byciu mądrymi ludźmi, którzy w mądry sposób żyją, oszczędzają, dobierają przyjaciół, kochają, nie kochają, kochają się ze sobą, nienawidzą siebie, akceptują siebie itd. A na koniec dnia mogą po prostu wyrzucić lub zablokować dany kontakt w telefonie. Pstryk, ostatni gasi światło.
Nie, nie trzeba
Revolut i podobne usługi sporo ułatwiły w kwestii dzielenia się kosztami. Rozwiązały m.in. kwestię szybkiego podziału rachunku w knajpach, do których wychodzimy ze znajomymi (niestety coraz rzadziej). Ot, jeden może zapłacić za wszystkich, a następnie wysłać im wszystkim tzw. prośbę o zapłatę określonej kwoty, dzieląc sprawiedliwie wspólny rachunek. Płacimy wirtualnymi pieniędzmi, więc oddajemy je, klikając w naszych smartfonach przycisk „Akceptuję. Zapłać”. I już. Sekundę później nasz znajomy ma na koncie tyle wirtualnych pieniędzy, o ile poprosił. Pstryk i gotowe. Kontakt zachowany. Zachowaliśmy się fair. Czy na pewno zawsze?
Bo widzicie, łatwo w tym wszystkim zapomnieć o tym, co ludzkie. Czasami są to małe sprawy, jak zaproszenie kogoś na kawę czy dobre wino. Czasami to kupienie grupie znajomych, którzy wpadli do naszego miasta na weekend, kilku biletów MPK. W końcu to my ich gościmy. Tak robili nasi rodzice, prawda? Tego nas uczyni, czyż nie? No widzicie – tak, tego, ale potem zaczęliśmy mylić dobre wychowanie z dbaniem o finanse osobiste, finanse osobiste ze skąpstwem, skąpstwo zaś utożsamiać z zaradnością. I tak teraz już często młodzi ludzie nie kupią sobie wzajemnie biletu, który kosztuje mniej niż najtańsze aplikacje w App Store. Za to z łatwością cyfrowy gospodarz powie komuś: „Siadaj. Kupię Ci bilet i wyślę ci tam na Revolucie, ile za niego”. Gościnność w 2020 roku.
Cztery monety to lody, cztery gumy lub… pamiętacie? Cztery monety w 2020 to tyle samo, tylko te momenty są niewidzialne. Więc jaka jest różnica? Ano taka, że gdybyś je miał w kieszeni, to mogę się założyć, że nie podszedłbyś do przyjaciela z owym biletem i nie powiedział: „Masz tu bilet. Poproszę dwa złote”. Wiecie, staramy się należeć do ludzi, którzy znają wartość pieniądza, szanują go i mądrze nim gospodarują. Pieniądze już teraz nie spadają z nieba, to jasne. Dorośliśmy. Tylko że dobre, bezinteresowne gesty często nie urosły wraz z zasobnością portfeli. Te zniknęły, jak to, co imponowało nam w rodzicach. Jak bezinteresowne odwiedziny, bez zapowiadania się miesiąc wcześniej. To małe, skromne lub większe – hojne, jeśli chcemy i możemy, gesty, ale też proste: „Dzięki, przyjechałaś.”, „Wpadaj!”, „Tak, będę za godzinę”. Dobre wychowanie to nie majętność, namiętność czy pochodzenie. To wyczucie chwili, w której po prostu się jest po to, by powiedzieć: „Nie, nic nie trzeba. Super, że jesteś!”.
Ten artykuł pochodzi z archiwalnego iMagazine 03/2020