Będzie inaczej
Gołym okiem widać, że świat nie będzie już taki sam.
Ten artykuł pochodzi z archiwalnego iMagazine 4/2020
Na razie naszym podstawowym problemem jest uporanie się z bezpośrednim zagrożeniem, czyli pandemią. Jednak gołym okiem widać, że świat nie będzie już taki sam i to wielu aspektach. Niektóre z tych zmian będą pozytywne, inne mogą się nam bardzo nie spodobać. Aż kusi, żeby zapytać: mam dwie wiadomości, dobrą i złą. Którą chcesz usłyszeć najpierw?
Zacznijmy od tego, że z olbrzymim prawdopodobieństwem zmieni się podejście do edukacji. Wiadomo nie od dziś, że pomimo wielu starań pod względem technologicznym szkoły znajdują się tysiąc lat za mamutami. Od dawna mamy dostęp do pełnego wachlarza narzędzi do pracy zdalnej, jednak ich wykorzystanie pozostawia wiele do życzenia. W obliczu zaistniałej sytuacji, pod przymusem i presją czasu, wdrażane są rozwiązania, które mogą zostać z nami na dłużej i spowodować, że szkoła przeprosi się z technologią i zacznie dostosowywać swój sposób funkcjonowania do rzeczywistości. Może to zaowocować wieloma korzystnymi zmianami, takimi jak większa liczba interaktywnych materiałów czy użyciem popularnych platform do tworzenia treści edukacyjnych. Część nauczycieli robiła to do tej pory nieoficjalnie – na przykład w formie filmów na YT, teraz może to okazać się nieocenioną pomocą w procesie nauczania. Skostniałe szkoły będą musiały rozprostować stare kości i nauczyć się nadążać za światem, zamiast uparcie korzystać z przestarzałych metod i formatów.
Dość często okazuje się, że praca z sypialni czy salonu zaciera granice pomiędzy życiem prywatnym i służbowym, co utrudnia podział czasu na pracę i odpoczynek.
Jeśli szkoły i zdalne nauczanie, to również zdalna praca. Do tej pory pracodawcy dość niechętnie podchodzili do kwestii pracy zdalnej czy pracy z domu. Przede wszystkim dlatego, że do szerszego zastosowania rozwiązań niestandardowych konieczna jest zmiana mentalności, na którą potrzeba czasu. Pracodawca nie lubi tracić pracownika z oczu, ma bowiem wtedy wrażenie, że pracownika nie posiada ani że nie ma nad nim żadnej kontroli. Podobnie jak w przypadku szkół, wymuszona praca zdalna stwarza możliwość bliższego zapoznania się z tą formą funkcjonowania relacji pracodawca–pracownik i pełnego docenienia zalet z niej płynących. Jestem przekonana, że brak konieczności posiadania dużej przestrzeni biurowej oraz obcięcie kosztów utrzymywania pracowników na miejscu przemówi do wielu pracodawców. Zwłaszcza jeśli efekty nie będą odbiegały od tych, które otrzymywali w starym systemie. To zarówno dobra, jak i zła informacja. Dobra, bo daje pracownikom zdecydowanie więcej wolności w zarządzaniu swoim czasem, zła – bo praca zdalna, zwłaszcza praca z domu, wymaga sporej samodyscypliny, na którą nie wszystkich stać. Dość często okazuje się, że praca z sypialni czy salonu zaciera granice pomiędzy życiem prywatnym i służbowym, co utrudnia podział czasu na pracę i odpoczynek. Jest za to zbawienne dla rodziców przebywających w domu z dziećmi lub mających trudności ze znalezieniem dla nich przedszkola.
O ile w dwóch powyższych przypadkach plusy są bardzo wyraźne, o tyle w pozostałych już niekoniecznie. Wiele może zmienić się w kwestiach społeczno-politycznych. Już teraz zaczynamy dostrzegać problem z alienacją społeczną, zwłaszcza u młodych ludzi. Pisałam o tym niejednokrotnie przy okazji poruszania tematów związanych ze zmianami generacyjnymi czy większą podatnością młodzieży na stres, depresję i choroby psychiczne. Restrykcje nałożone w czasie pandemii pozostaną prawdopodobnie w mocy przez kilkanaście miesięcy, co może spowodować drastyczne zmiany w zakresie interakcji społecznych. Mówiąc krótko, mając do dyspozycji zdalną pracę i nauczanie, zdalne koncerty i przedstawienia, może okazać się, że po inicjalnym okresie buntu nastąpi przyzwyczajenie, które następnie przejdzie w nawyk i rutynę zamykania się w domu. Za kilka lat to, że wychodzimy na ulicę tylko wtedy, kiedy to konieczne, może stać się społecznie akceptowalną normą.
(…) możemy śmiało przyjąć, że katastrofa na tak olbrzymią skalę z pewnością zmieni świat, który znamy.
Warto przyjrzeć się też kwestiom politycznym, bo tu konsekwencje mogą być najbardziej dotkliwe. Trudno nie zauważyć, że pojawia się już nacjonalistyczna matematyka, kalkulująca możliwość zamknięcia czy większej kontroli granic. Doskonałym argumentem jest tu fakt, że pandemia zaistniała głównie dzięki swobodnemu przepływowi ludzi i towarów. To niebezpieczna ideologia, prowadzi ona bowiem do rozpalania i wykorzystywania społecznego niepokoju w celu osiągnięcia pozycji politycznej, bazującej na skrajnym nacjonalizmie lub nawet ksenofobii. Poruszanie się tą drogą może być początkiem końca idei jedności państw europejskich i zwiastunem ery rozpadu struktur unijnych.
I w końcu, na epidemii skorzystać może planeta, bo, jak wskazują liczby, jakość powietrza w zamkniętych krajach poprawiła się na bezprecedensową skalę. To niezaplanowany efekt epidemii, jednak wskazuje jasno, jakie zmiany powinny być dokonane w niedalekiej przyszłości oraz udowadnia skuteczność zdecydowanych rozwiązań.
Jakkolwiek się stanie, możemy śmiało przyjąć, że katastrofa na tak olbrzymią skalę z pewnością zmieni świat, który znamy. Na razie pozostaje nam czekać i mieć nadzieję, że uda nam się zdać egzamin z człowieczeństwa i wyciągnąć z tej sytuacji lekcję na przyszłość.
Oby jak najniższym kosztem.