Nie będzie konferencji Apple w marcu; będzie za to w kwietniu, a na niej iPad Pro z Thunderbolt i MiniLED
Wczoraj była niewielka zadyma wokół marcowego eventu Apple’a wśród leakerów, takich jak Kang, Mark Gurman, Jon Prosser czy l0vetodream, bo okazało się, że konferencji nie będzie w marcu.
Apple jednak planuje w kwietniu pokazać nowe produkty, w tym nowe iPady Pro. Mark Gurman twierdzi, że oba modele będą przypominały obecne konstrukcje, czyli będą dostępne w wersji 11″ i 12,9″. Na pokładzie mają mieć SoC, który ma mieć wydajność zbliżoną do M1 w nowych MacBookach Pro, MacBookach Air i Macu Mini z late 2020. Jak wspominano wcześniej, większy 12,9-calowy model otrzyma ekran MiniLED, który ma być jaśniejszy i mieć lepszy kontrast. Ciekawą nowością w plotkach o nowych iPadach Pro jest fakt, że mają one otrzymać port Thunderbolt 3 zamiast USB-C (który również korzysta z wtyczki typu USB-C), co umożliwi podłączanie tabletu do nowej puli akcesoriów oraz pozwoli w pełni korzystać np. z Apple Pro Display XDR.
Mark też wspomina, że Apple planuje w tym roku wypuścić iPada mini z większym ekranem, AirTags, MacBooka Pro z nowym designem, przeprojektowanego iMaca, iPhone’y oraz Apple Watche.
Ciekawostka – Mark Gurman skasował tweeta, w którym informował, że konferencja odbędzie się w marcu, a Jon Prosser obiecał zgolić brwi, jeśli eventu nie będzie w marcu. Wygląda na to, że to zrobi.
iPad Pro obecnie zaczyna się od 3899 zł za model 11-calowy ze 128 GB pamięci flash. Model 12,9-calowy zaczyna się od 4899 zł. To cena bardzo zbliżona do nowego MacBooka Air z Apple M1, który umożliwia jednak więcej, pomimo braku ekranu dotykowego czy wsparcia dla Pencil. W przypadku iPada trzeba jeszcze dokupić klawiaturę w cenie 1499 zł lub 1699 zł (dla 11-tki i 12-tki odpowiednio), aby mieć możliwości podobne do MacBooka. Nawet jak user zdecyduje się na tańsze, pozbawione gładzików, Smart Keyboard lub Smart Keyboard Folio (od 749 zł), to komplet i tak wychodzi drożej niż MacBook Air. Jeśli Apple rzeczywiście zamierza upchnąć M1 lub jego odmianę w iPadach Pro, to obawiam się, że cena może jeszcze bardziej wzrosnąć, szczególnie gdy teraz pojawiła się informacja o Thunderbolt. W każdym razie spodziewam się, że 12,9-calowy model podrożeje, chociażby przez MiniLED, ale jednocześnie mam nadzieję, że się mylę.
Jak już wspominałem w poprzednich miesiącach, czekam na nowego iPada, aby wymienić swojego z 2018 roku i przekazać go Iwonie, która nadal korzysta z mojego byłego 10,5-calowego Pro. Bateria nie jest już pierwszej świeżości i zdarzają się dni, że nie wystarcza mi prądu do wieczora, gdy intensywniej z niego korzystam. Mam jednak obawy, czy zdecyduję się na wymianę, jeśli podrożeje. Dodatkowo, wymieniałbym go na model bez ekranu MiniLED, co nie zachęca. Alternatywnie mógłbym skusić się na nowego iPada Air (3499 zł w min. konfiguracji dla mnie), ale realnie preferowałbym iPada Pro z 2020 roku (4699 zł dla mnie), wyposażonego w A12Z, który niczym istotnym nie różni się od modelu z 2018 roku. Problem jedynie w tym, że nie lubię kupować starszej technologii…
Poczekamy, zobaczymy…
Komentarze: 1
Wkurzyli mnie z tym apetytem na airpodsy 3. Akurat po raz pierwszy napaliłem się by je w końcu kupić.