Sentymenty na stół
Muzyka, dźwięk zamykania etui ładującego AirPods, klawiatury i czarne kontury postaci z kolorowymi planszami w tle. Z czymś Wam się to kojarzy, prawda? Podczas ostatniego w tym roku Apple Event firma z Cupertino zabrała nas w nostalgiczną podróż do czasów, w których ich komputery tworzyli ludzie kochający komputery. I wiecie co? Przenieśliśmy się w czasie, zabraliśmy ich na pokład i skoczyliśmy w nadświetlną. Na długie lata.
Ten artykuł pochodzi z archiwalnego iMagazine 11/2021
Przepraszamy
Co prawda taka deklaracja nie padła z ust żadnego z prowadzących październikowy Apple Event, ale chyba każdy mimowolnie traktuje to słowo jako swoiste podsumowanie tej konferencji. I przede wszystkim produktów, które na niej zobaczyliśmy. Apple wyciągnęło wnioski. Nie do końca z błędnych (intencjonalnie) decyzji, co raczej z chybionych pomysłów, które mają zapewne wielu ojców. Jednym z nich jest Jony Ive, ale dziś nie będziemy tej myśli rozwijać.
Nie jest żadną wiedzą tajemną, że Apple słucha klientów. Widzi feedback płynący z rynku, jak nigdy wcześniej. Ale patrząc z perspektywy marketingu, to znajdźcie mi drugą taką firmę, która potrafi – no wiecie – najpierw zabrać, argumentując to odwagą i odciskaniem piętna na wszechświecie – a potem oddać, argumentując to rewolucją, rozsądkiem i słuchaniem życzeń klientów. Nie, nie wierzę, że zrobili to intencjonalnie, ale nie wierzę też, że taka sytuacja uszłaby na sucho jakiejkolwiek innej marce. Czy wyobrażacie sobie, że właściciele laptopów jakiejś marki najpierw używają ich przez długie lata, bo trzyma ich ekosystem Apple i – jak to powiedzieć – nie mają wyjścia? A potem, gdy firma wraca do rozwiązań, które im zabrała, twierdząc, że ich czas przeminął – biegną do sklepów, nerwowo wystukując PIN i naciskając zielony klawisz (albo używając Apple Pay), aby załapać się na jak najszybszą dostawę?
I kompletnie mnie to nie dziwi, bo rynek, dla którego Apple zaprezentowało nowe MacBooki Pro, to nie jest rynek użytkowników pijących dyniowe late w Starbucksie. Dla osoby, która rzeczywiście wykonuje pracę w segmencie PRO, wydatek maksymalnie 32 000 PLN jest praktycznie nieodczuwalny. Zgadzam się z Kingą, która po konferencji napisała, że nowe komputery są wręcz tanie. Dodam więcej – za tanie – jak na ten segment klientów. Dlaczego? Dlatego, Moi Drodzy, że Apple (ponownie) jako jedyna firma na świecie odleciała w tym segmencie o jakieś lata świetlne. Po prostu – znowu to zrobili.
Nadświetlna
Patrząc na deklarowane możliwości i pierwsze testy nowych maszyn, nie da się po prostu tego skomentować inaczej niż stwierdzeniem: niemożliwe. Recenzenci technologiczni jak świat długi i szeroki, nawet ci, którzy na co dzień recenzują komputery pracujące pod kontrolą Windows i na procesorach Intela, po prostu przyznają zgodnie, że Apple oszalało.
I jasne, że możemy mówić, iż nadgryziona firma gra na naszym systemie 1 (reklamowym Sercu), sprawiając, że system 2 (Rozum) zapomina, że w ogóle istnieje albo zaczyna dokonywać translacji potrzeb (wtedy właśnie użytkownik ze Starbucksa twierdzi, że jest użytkownikiem w pełni PRO). To nawet prawda. Tylko że tym razem zobaczyliśmy coś więcej niż kolorowe HomePody mini czy kolejną generację najpopularniejszych słuchawek bezprzewodowych w historii świata, z których nomen omen wszyscy się śmiali po ich premierze. Apple jest konsekwentne jak nigdy dotąd i to mnie szalenie cieszy.
Nowe słuchawki AirPods 3 zaprezentowane, HomePod Mini z nowymi wariantami kolorystycznymi
Bo spójrzcie na to, do czego zmierza line-up ich produktów. Chcesz komputer do domu? Proszę bardzo – wybierz sobie form factor, który odpowiada ci najbardziej. Możesz wybrać iMaca, MacBooka Air, Maca Mini albo iPada – z tym samym procesorem. Pracujesz tak, jak lubisz. Jak Ci wygodniej. Potrzebujesz mocy i jesteś profesjonalistą? Wybierz jej odpowiednią ilość. Dwa procesory, różne konfiguracje, do różnych zadań. Tak, dla Kowalskiego to za dużo, ale on czy Mr. Smith nie szukają komputera za 32 000 PLN. I od razu jest prościej.
A to jeszcze nie jest koniec. Ba, to dopiero połowa drogi, bo przypominam, że do końca zadeklarowanego okresu migracji wszystkich sprzedawanych maszyn na autorski krzem Apple mamy jeszcze rok. Przed nami kolejne fascynujące premiery – iMaców (Pro), nowej generacji komputerów Mac Mini i w końcu – Maca Pro. Ten ostatni powinien potrafić mniej więcej to, co filmowy Sokół Millenium. I tak – zapewne za jego cenę wybudujecie dom. W końcu gdzieś trzeba pracować.
Komentarze: 5
Dla osoby, która rzeczywiście wykonuje pracę w segmencie PRO, wydatek maksymalnie 32 000 PLN jest praktycznie nieodczuwalny. Zgadzam się z Kingą, która po konferencji napisała, że nowe komputery są wręcz tanie. Dodam więcej – za tanie – jak na ten segment klientów.
No to odleciałeś człowieku, rzekłem.
nieprawda..wiesz ile zarabia informatyk ? Ten komp to jego dwie ..max trzy pensje…a zwrot w kilka miesięcy bo zrobi 2-3 razy więcej…
Tak, wiem ile zarabia tzw. informatyk. Nie usprawiedliwia to jednak sformułowania, że ten sprzęt jest za tani oraz, że 32tyś jest nieodczuwalne.
Nie mam pojęcia co to znaczy „informatyk” Panowie. :) To bardzo szerokie pojęcie i nie znam zastosowań wobec, których potrzeba aż takiej mocy – bez sprecyzowania domeny zastosowań. Coś mi jednak mówi, że spora większość „informatyków” nie potrzebuje MacBooków Pro z taką mocą, ale możliwe, że się mylę.
jedno jest pewne..nie żałuje ani jednego dnia kiedy mam komputery Apple. Mam je od 2007 roku i NIGDY nie imałem z nimi problemów (mam ich 4 i kilka innych sprzętów ipady, iphony itd itd..) Używam domowo i….normalnie teraz coraz kolejny zakochałem się w Apple ;) ze ich nowe pomysły.