Ten o kryzysach
Jak mawiał John F. Kennedy: „Chińczycy używają dwóch pociągnięć pędzlem, by napisać słowo – kryzys. Pierwsze oznacza zagrożenie, a drugie – szanse. W czasach kryzysu uważaj na zagrożenie, ale rozpoznaj też rodzące się szanse”. Gdybym został poproszony o wskazanie jednej kompetencji, której w dzisiejszych czasach uczy się najmniej albo której uczyć się po prostu nie chcemy, postawiłbym właśnie na oswajanie kryzysów. Wszelakich.
Ten artykuł pochodzi z archiwalnego iMagazine 7/2022
Definicyjna utopia
Pamiętam, jak za dzieciaka cały system edukacji był (i nadal niestety jest) skonstruowany tak, że aby dostać dobrą notę, trzeba było dobrze znać stworzoną przez mądre głowy definicję. Znałeś regułkę – zdałeś klasówkę. Potem przyszła nastoletniość i studia. Szybko okazało się, że zasadnicza większość z tych reguł ma szereg wyjątków, a świat przedstawiony w sali wykładowej nijak ma się do rzeczywistości.
Z perspektywy ostatnich 20 lat życia widzę, że gdybym nie spotkał na swojej drodze odpowiednich osób, to nadal tkwiłbym w tym schemacie. W szablonie, w którym przestawienie jednego elementu o 10 pikseli w górę powoduje Kernel Panic całego systemu operacyjnego – czyli nas. Umiejętność radzenia sobie z kryzysami w świecie, który wcale nie jest poukładany i przewidywalny (jak to próbuje nam się wmawiać), jest kluczową kompetencją XXI i będzie XXII wieku.
Prywatnie zacząłem czerpać wręcz przyjemność z sytuacji, która wymaga naprawy. Potwierdziły to też wszelkiej maści testy, w tym Test Gallupa, gdzie „Naprawianie” mam na szczycie listy talentów. Tylko widzisz, tutaj też czai się pułapka, w którą my, definicyjnie wychowani reprezentanci pokolenia Z, wpadamy nagminnie. Ja też.
Psuja
Gdy już zdałem sobie sprawę z tego, że miałem naprawdę sporo szczęścia trafić na odpowiednie osoby i wystarczająco dużo zaparcia, aby z kryzysów starać się zazwyczaj wyciągać zyski, zacząłem… sprowadzać te kryzysy na własne życzenie. I magia prysła. To jak, nawiązując do świetnego tekstu Adalberta z czerwcowego wydania iMagazine, założyć na starcie wyścigu, że się go nie ukończy tylko po to, aby ukończyć kolejny w glorii i chwale. Jedni nazywają to mądrze „ciemną stron” lub „piwnicą” danego talentu. Według mnie to po prostu nasza wrodzona chęć opowiadania sobie historyjek na swój temat. Zazwyczaj mocno rozmijających się ze stanem faktycznym.
To tak, jak z niezależnością finansową czy work-life balance. Często uwielbiamy niedoszacowywać lub po prostu iść w skrajności. I tak można sobie wmówić, że życie bez pracy jest dostępne tu i teraz, aż w końcu tę pracę się straci, środków jednak nie wystarczy, a człowiek zostanie w punkcie, w którym to świat nie rozumie jego, a nie odwrotnie. No przecież! „Przesadyzm” i dorabianie teorii do każdego oddechu jest wodą na młyn dla wszelkiego rodzaju trenerów talentów czy bardziej wyrafinowanych managerów działów HR. Na koniec dnia człowiek, który po prostu potrzebuje prostego i solidnego: Zatrzymaj się i pomyśl raz jeszcze, czy coś Ci nie umyka, OK? – dostaje… tak, kolejną definicję na temat samego siebie, w wersji 19210.
„W czasach kryzysu uważaj na zagrożenie, ale rozpoznaj też rodzące się szanse” – mawiał Kennedy. Zwróć uwagę na to, że zaczyna od czujności na to, co dzieje się tu i teraz. Szufladkując swoją czujność, nie mamy żadnych szans dostrzec szans.