Małomiasteczkowa elektromobilność
Na łamach naszego magazynu bardzo dużo jest motoryzacji. Na wszystkich portalach technologicznych mówi się wiele o samochodach elektrycznych. Testla i Elon Musk bardzo często są na okładach czy pierwszych stronach. To dobrze, bo musimy patrzeć w przyszłość. Tak właśnie zmienia się świat. Ja także bym chciał.
Ten artykuł pochodzi z archiwalnego iMagazine 9/2022
Chciałbym w tej przemianie uczestniczyć. Jednak jest tu mały problem. Nie mieszkam w żadnej z polskich aglomeracji. Do najbliższego dużego miasta mam 80 km, do trasy szybkiego ruchu mam ponad 30 km. Mieszkam na Warmii, w małym miasteczku. Nie mam domu z ogródkiem, a mieszkam w bloku na najwyższej kondygnacji, w której nie ma garaży podziemnych. Nikt tu nie jeździ elektrykiem, a jedyne stacje ładowania są w dwóch hotelach i to też niezbyt blisko, a na dodatek są to wolne ładowarki 22 kW. Czyli by naładować samochód, trzeba co najmniej jednej nocy.
Obecnie jeżdżę małym crossoverem. Jest świetny i bardzo ekonomiczny. Pracuję w oddalonym o 60 km miasteczku. Tu sytuacja z ładowarkami jest jeszcze gorsza. Jest tylko jedna wolna ładowarka. Pomiędzy miejscowościami nie ma ładowarek – pustynia. Każdego dnia dojeżdżam łącznie około 130–140 km, do tego trochę kilometrów po jednym i drugim mieście.
Tak wygląda rzeczywistość wielu małych miasteczek i wielu, którzy chcieliby posiadać samochody elektryczne. To nie jest tak jak u mojego kolegi we Wrocławiu, gdzie może naładować się w jednej z wielu galerii handlowych. Jest sporo ładowarek na stacjach benzynowych czy przy sklepach. On, podobnie jak ja, mieszka w bloku bez możliwości ładowania w domu. Jednak jego Tesla bez problemu zawsze znajdzie możliwość naładowania się.
Jednak ja mimo wszystko postanowiłem zamówić samochód elektryczny. Przy wyborze musiałem jednak określić kilka rzeczy, które samochód w moim przypadku musi posiadać. Po pierwsze musi być w określonym przedziale cenowym. Druga sprawa, i tu muszę podziękować koledze od Tesli, który podkreślał kilka razy, że ważniejsze od zasięgu jest to, jak szybko samochód się ładuje. Bo co z tego, że będzie miała zasięg 1000 km, skoro ładować się będzie tydzień. Mam więc w swoim samochodzie ładowarkę 11 kW, która często jest za dopłatą, ale warto rozważyć wyższa. To będzie moja podstawowa szybkość ładowania. Szybkie ładowarki to tylko, gdy będę jechał w Polskę. Trzecia sprawa to zasięg. Muszę, jak pisałem, mieć zasięg około 150 km, gdybym jednak nie mógł się naładować jednego dnia, muszę mieć rezerwę. Tak 300 km powinno mi wystarczyć. Tu następna uwaga. Każdy z producentów samochodów chwali się, jak duży ma zasięg, jednak ja na swoje potrzeby ustaliłem, że przeważnie będę miał 80% baterii. Większość czasu jest w Polsce chłodno, a w czasie zimy mamy mrozy, więc dodatkowo powinienem jeszcze zasięg pomniejszyć o 20% i nagle z zasięgu około 500 km mamy niecałe 300 km. Dlatego w swoim samochodzie chciałem mieć pompę ciepła, która w zimie zużywa minimalną ilość energii do ogrzania samochodu, a w lato do jego chłodzenia.
Gdy podjąłem decyzję, pierwsze, co zrobiłem, to napisałem pismo do mojej wspólnoty mieszkaniowej, która zgodnie z ustawą o elektromobilności powinna wyrazić zgodę na instalację elektryczną umożliwiającą ładowanie samochodu. Jednak trzeba mieć na uwadze, że ładowarka musi być do 11 kW i wszystkie koszty ponosi osoba składająca wniosek. Koszty sprawdzenia możliwości technicznej, projektu i wykonania. Napisałem także pisma do swojego Urzędu Miasta oraz do Urzędu Gminy. Przy urzędach także powinny być ładowarki. Takie same pisma wysłałem także do galerii handlowych, które mam w mieście. Nie są one duże, jednak może stwierdzą, że warto iść z duchem czasu.
Niestety minęło trochę czasu od wysłania pism i nie otrzymałem ani jednej odpowiedzi. Szukałem więc rozwiązania. Rozwiązaniem okazała się firma, z którą współpracuję i gdzie każdego dnia jestem w biurze. 8 godzin spokojnie wystarczy do naładowania samochodu. Pomysł spodobał się na tyle, że nie tylko będzie ładowarka dla mnie, ale jeszcze dwie dodatkowe dla kontrahentów. Wszystko odbyło się podczas jednej rozmowy. Teraz spokojnie mogę czekać na swój pierwszy elektryk.
Tu mam od razu porównanie jak do rozwoju podchodzą firmy, a jak organizacje i urzędy. W nowoczesnej firmie wystarczyła jedna rozmowa. W urzędach nie wystarczy pismo i ustawa. To jest problem, że infrastruktura potrzebna do ładowania nie rozwija się tak szybko, jakby mogła. Mam to szczęście, że znalazłem swoją opcję ładowania samochodu. Każdy może inaczej rozwiązać ten problem. Ja w pierwszej wersji myślałem nawet, aby dojść do porozumienia z kimś, kto ma garaż na moim osiedlu, by udostępnił mi gniazdo prądowe odpłatnie. Szukałem gdzieś w pobliżu garażu do wynajęcia.
Do samochodu zamówiłem już przenośną ładowarkę typu wallbox, która mogę ładować samochód z siły, czyli z prędkością do 11 kW, a z dobrego zwykłego gniazdka do 7,4 kW. To moja ładowarka bezpieczeństwa, którą mogę podłączyć w każdym miejscu i podładować samochód. Teraz tylko uzbroić się w cierpliwość. Na szczęście znalazłem samochód, który jest dostępny właściwie od ręki. Jedynie dwa miesiące, ale to był fart, bo ktoś zrezygnował kilka miesięcy temu.
Posiadanie samochodu elektrycznego obecnie, jeśli nie mieszka się w miejscu, gdzie jest możliwość ładowania, nie jest proste. Trzeba sporo samozaparcia. Jednak moim zdaniem właśnie tacy jak ja torują drogę dla innych. Może ktoś na moim osiedlu zobaczy, że się jednak da i też spróbuje. Może ktoś z Was przeczyta i poszuka swojej Tesli? (moja wersja „Tesli” jest koreańska).