Mastodon
Zdjęcie okładkowe wpisu Audi RS3 Performance Edition – jeden z trzystu

Audi RS3 Performance Edition – jeden z trzystu

0
Dodane: 1 rok temu

Kilka miesięcy temu miałem okazję przedstawić Wam obecną generację Audi RS3, którą nazwałem „Playstation na czterech kółkach”. Nie pozostaje mi nic innego, jak porównać Performance Edition do Playstation 2 VR, ponieważ oba dostarczają jeszcze bardziej ekstremalnych wrażeń.


Ten artykuł pochodzi z archiwalnego iMagazine 7/2023


Performance Edition wyprodukowano w liczbie 300 egzemplarzy i plakietka informująca o tym fakcie, montowana we wnętrzu pojazdu, to nie jedyna nowość. Moc silnika podniesiono do 407 KM, a ogranicznik obrotów przesunięto o 100 obr./min, gdzie moc maksymalna jest osiągana. 500 Nm jest z kolei dostępne teraz w zakresie od 2250 do 5700 obr./min i pomaga w tym turbosprężarka, którą podkręcono do 1,6 bara. Podkręcony pięciocylindrowy, kultowy już silnik, pracujący w kolejności 1–2–4–5–3, nie wpływa na przyspieszenie do 100 km/h ze startu zatrzymanego, które nadal wynosi 3,8 s, ale na Vmax już tak, które teraz wynosi 300 km/h – o 10 km/h więcej niż „zwykłe” RS3 wyposażone w RS Dynamics Package plus, który sam w sobie podnosi Vmax. W kwestii audio – nie mówię tutaj o Bang & Olufsen Premium Sound System – też są zmiany, ponieważ przeprogramowano zachowanie klap w układzie wydechowym, dzięki czemu jest głośny wcześniej i dłużej. W standardzie jest teraz sportowe zawieszenie RS z adaptacyjną kontrolą stopnia tłumienia – ma elektromagnetycznie uruchamiane zawory regulujące przepływ płynu hydraulicznego, które reaguje na zmiany nawierzchni w ciągu 10 ms. Całość została na nowo zestrojona i zapewnia jeszcze pewniejsze prowadzenie. Przypominam także o trybie RS Torque Rear, czyli tzw. drift mode, oraz o semi slickach w standardzie – Pirelli P Zero Trofeo R w rozmiarze 265/35 na przedniej osi i 245/35 na tylnej. Te ostatnie nałożono na przeznaczone dla tego modelu 19-calowe obręcze w kolorze tytanowo-antracytowym matowym – mają efektowny design z dziesięcioma krzyżującymi się ramionami i eksponują branding RS. Do dyspozycji klientów oddano kilka wyjątkowych i perłowych lakierów, jak Nogaro Blue, Arrow Gray i Daytona Gray, a także Sebring Black Crystal Effect i Glacier White Metallic.

Najważniejszą nowością dla kierowcy i pasażerów we wnętrzu auta są standardowe kubełkowe fotele, które podnoszą poprzeczkę względem tych montowanych w bazowym RS3. Obito je mikrofibrą Dinamica, którą połączono z perłową skórą Nappa na bocznych bolsterach, a plecy foteli wykończono matowym karbonem – wyglądają doprawy przepięknie. Niestety, muszę tutaj wspomnieć o wadzie dla niektórych osób, której te fotele nie eliminują – bardzo lubię siedzieć możliwie nisko za kierownicą i pomimo że nie jestem wysoki (176 cm), to pozycja za kierownicą jest dla mnie zbyt wysoka. To cecha S3 i RS3 od ponad dekady i podejrzewam, że jestem w mniejszości, bo inaczej coś by tutaj wypracowano przez te lata.

Testowany egzemplarz, który widzicie na zdjęciach, wykończono w perłowym lakierze Arrows Gray z palety Audi Exclusive, a we wnętrzu znajdziecie kombinację Perlnappy i Dinamiki, pikowanej z logo RS i kontrastowymi szwami w kolorze niebieskim Mercato. Wyposażenie dodatkowe zawiera Audi connect Navigation & Infotainment Plus, szklany panoramiczny dach, kluczyk komfortowy, otwieraną i zamykaną elektrycznie pokrywę bagażnika, przednią szybę ze szkła termoizolacyjnego oraz 3-strefową automatyczną klimatyzację. Cena testowanego modelu wynosi 403 740 PLN brutto.

Jak to zwykle bywa, żadna z powyższych nowości nie robi dużego wrażenia, ale zestawione w całość przekształcają RS3 w jeszcze większego wariata, który jest w stanie robić niesamowite rzeczy. Ten „mały” samochód, dla wielu niewiele większy od miejskiego auta, może przyspieszać do 100 km/h w czasie poniżej 4 s, co jeszcze niedawno było wartością zarezerwowaną dla supersportowych aut. Co więcej, pomimo całej tej mocy, spalanie paliwa może być umiarkowane, jeśli obchodzimy się delikatnie z pedałem gazu, nie korzystamy z trybu Audi select RS Performance, ale raczej z Comfort lub najlepiej Efficiency (w którym nadal żwawo przyspiesza, na tyle, że osoba z kawą może się niechcący oblać – nie pytajcie, skąd wiem), to nie dostaniemy zawału podczas tankowania. U mnie było to ok. 9–10 l/100 km przy naprawdę spokojnej jeździe i rejon 12–14 l/100 km (ze wskazaniem na 14) przy agresywnej jeździe, głównie przez miasto i wioski, ale również sporo po terenie niezabudowanym (bez autostrad).

Mógłbym być tym jednym z trzystu…

Wojtek Pietrusiewicz

Wydawca, fotograf, podróżnik, podcaster – niekoniecznie w tej kolejności. Lubię espresso, mechaniczne zegarki, mechaniczne klawiatury i zwinne samochody.

Zapraszamy do dalszej dyskusji na Mastodonie lub Twitterze .