Mastodon
Zdjęcie okładkowe wpisu F.A.T. International i Großglockner Hochalpenstraße

F.A.T. International i Großglockner Hochalpenstraße

0
Dodane: 7 miesięcy temu

Großglockner to najwyższy szczyt w Austrii o wysokości 3798 m n.p.m. Großglockner Hochalpenstraße to z kolei najwyższa przełęcz w Austrii z utwardzoną drogą. To jednocześnie jedna z najlepszych dróg na świecie, odwiedzana codziennie przez setki egzotycznych samochodów, w pełni wyposażonych kamperów, ogromnych autobusów i watahy fanów dwóch kółek.


Ten artykuł pochodzi z archiwalnego iMagazine 8/2023


To już nasza druga wizyta na Großglockner Hochalpenstraße w ostatnich dwóch latach – pierwszą odbyliśmy nowym VW Multivanem w wersji hybrydowej, w pełnym komforcie i delikatnym pośpiechu, przez co nie mieliśmy okazji dłużej tutaj zabawić. Tę przełęcz pokonywałem w życiu już kilkukrotnie, ale bardzo dawno temu. Szczerze to nie wiem nawet, jak bardzo ona się w rzeczywistości zmieniła przez ostatnie dwadzieścia lat, ale wydaje mi się, że dzieli je przepaść. Dzisiaj jest więcej powodów, aby spędzić w górach na tej przełęczy więcej niż jeden dzień…

Großglockner Hochalpenstraße ma 48 kilometrów, prowadzi 2576 m n.p.m. i składa się z 36 serpentyn, obok wielu innych zakrętów. Są też odgałęzienia, np. na Edelweißspitze, gdzie przez półtora kilometra podążamy starą kostką brukową na najwyższy punkt na wysokości 2571 m n.p.m.

Budowę tej trasy rozpoczęto w 1930 roku i ukończono ją pięć lat później, w 1935. Spodziewano się wtedy 120 tys. turystów rocznie, ale już w 1938 r. pokonało ją 375 tys. ludzi w 98 tys. pojazdów. W 2007 roku zarejestrowano ok. 270 tys. pojazdów (samochodów, motocykli, autobusów), co średnio oznacza ok. miliona osób rocznie.

Dzisiaj trasa jest czynna mniej więcej od początku maja do końca października, zależnie od pogody. Jest też zakaz jazdy po tych drogach nocą.

F.A.T. Mankei, czyli cars & coffee na Großglockner Hochalpenstraße

Ferdinand Oliver „Ferdi” Porsche, prawnuk Ferdinanda Porsche, jest współzałożycielem nowego holdingu, nazwanego F.A.T. International. Zajmuje się on organizowaniem GP Ice Race w Zell Am See (każdy może się zapisać i może zostać wybrany do wzięcia udziału – potrzebny jest samochód z oponami z kolcami) oraz prowadzi F.A.T. Mankei – miejsce spotkań w północnej połowie przełęczy Großglockner. To właśnie to miejsce było celem naszej podróży, aby wpaść do nich na śniadanie i kawę. No i oczywiście aby pobyć w towarzystwie innych fanów motoryzacji i czerpania przyjemności z jazdy.

Nazwa F.A.T. International pochodzi od firmy logistycznej, która dzisiaj już nie istnieje, ale historycznie sponsorowała wiele wydarzeń motoryzacyjnych, w tym zespół Le Mans Porsche, który w 1994 r. wygrał 24-godzinny wyścig. Ferdi Porsche uznał, że to będzie znakomita nazwa, pod którą zorganizuje te wszystkich wspomniane przedsięwzięcia.

Mankei to z kolei lokalna nazwa świstaków (Marmota), z rodziny wiewiórkowatych. Rosną od ok. 42 do 72 cm, a ich średnia waga to 2 kg (wiosną) do 8 kg (jesienią), przy czym większe osobniki dochodzą do 11 kg.

Lokalizacja restauracji, nazwanej F.A.T. Mankei (w której można również wynająć pokój na noc) na Großglockner Hochalpenstraße nie jest też przypadkowa – to tutaj były testowane pierwsze egzemplarze Porsche przed wieloma dekadami. Przed przyjazdem warto też przejrzeć kalendarz wydarzeń – być może akurat traficie na coś wyjątkowego.

Wjazd na Großglockner Hochalpenstraße

„Wysokoalpejska ulica Großglockner” to przede wszystkim płatna droga, po której każdy może jeździć, oczywiście wtedy, gdy jest otwarta. Status można zawsze sprawdzić na specjalnej stronie, na której również można podejrzeć webcamy z trzech różnych rejonów, aby ocenić pogodę.

Na przełęcz wjeżdża się przez bramki z obu jej stron, przy których trzeba uiścić opłatę. Bilety można kupić przez internet lub bezpośrednio na bramce – płatność kartą lub gotówką. Od razu podpowiem, że warto rozważyć kupno biletu na miejscu, bo jeśli zatrzymacie się w okolicy przełęczy, np. w miejscowości Fusch, to dostaniecie vouchery zniżkowe na Großglockner Hochalpenstraße oraz inne atrakcje w okolicy, np. na malowniczą podróż pociągiem. Nie wyrzucajcie też biletu z pierwszego dnia, ponieważ na drugi dzień upoważnia on Was do kupna biletu w cenie ok. 14 EUR, zamiast normalnych 30 EUR.

Co można tam robić?

Przede wszystkim jeździć. Rowerem, motocyklem, samochodem – czym tam wolicie. Zmotoryzowani powinni jednak pamiętać o podstawach bezpieczeństwa (władze Austrii organizują szkolenia dla motocyklistów) i ograniczeniach prędkości. Zakręty są ślepe, a za każdym może jechać rowerzysta z prędkością 2 km/h. Ograniczenia prędkości dla zmotoryzowanych są trzy – 50 km/h lub 70 km/h, zależnie od miejsca, a tunele pokonujemy z prędkością 30 km/h.

Na trasie znajdziemy nie tylko wiele parkingów, ale również wiele ścieżek do wędrówek po górach – zalecane jest porządny ekwipunek i obuwie, w końcu to wysokie Alpy. Restauracji, kafejek i barów jest również pod dostatkiem, a najwytrwalsi nawet znajdą tutaj noclegi.

Dla mnie ten wyjazd był przede wszystkim do pokonywania kolejnych zakrętów i serpentyn za kierownicą bardzo sportowego samochodu, dostosowanego na tor wyścigowy, o czym przeczytacie w artykule o Porsche 718 GT4 RS. Nie ukrywam jednak, że planuję tutaj wrócić, aby doświadczyć pieszo przyrody, a być może również kiedyś powalczyć o życie na rowerze.

Żaden mankei ani człowiek nie ucierpiał w wypadku na ostatnim zdjęciu

Großglockner Hochalpenstraße warto również pokonać dowolnym pojazdem, tylko po to, aby popodziwiać absolutnie zapierające dech w piersiach widoki. Polecam bardzo powolną i spokojną jazdę (ale róbcie miejsce tym, co przyjechali pojeździć dla przyjemności, zjeżdżając do zatoczek, aby łatwiej było im Was wyprzedzić – to dobry zwyczaj tutaj, bardzo mile widziany). Są po prostu niewyobrażalnie piękne i zmieniają się nie tylko z dnia na dzień, ale z godziny na godzinę – pogoda tutaj jest szokująco zmienna. Najbardziej upartym polecę jeszcze przejazd przełęczą, aby po prostu pozwiedzać południową lub północną dolinę, zależnie od strony, z której startujecie.

Przepiękny rejon, który gorąco polecamy.

Wojtek Pietrusiewicz

Wydawca, fotograf, podróżnik, podcaster – niekoniecznie w tej kolejności. Lubię espresso, mechaniczne zegarki, mechaniczne klawiatury i zwinne samochody.

Zapraszamy do dalszej dyskusji na Mastodonie lub Twitterze .