Mindf*ck
Jeśli mielibyście przeczytać tylko jedną pozycję, traktującą o bezpieczeństwie w internecie, to musi być to „Mindf*ck” Christophera Wylie’go.
Kilkakrotnie zaczynałam pisanie tej recenzji i za każdym razem kończyło się to wpatrywaniem w pusty ekran. Nie, wcale nie dlatego, że nie miałam nic do powiedzenia – wręcz odwrotnie, w głowie kręciły mi się setki myśli. Zastanawiałam się, jak opisać tę pozycję tak, by czytelnicy chcieli ją przeczytać, a w międzyczasie rozważałam skasowanie wszystkich kont w sieciach społecznościowych. Bo „Mindf*ck” Christophera Wylie’go nikogo nie pozostawi obojętnym. Na rynku jest wiele książek, filmów i artykułów, traktujących o bezpieczeństwie w sieci. Większość z nich posługuje się ogólnikami i niewiele wyjaśnia, przez co wszyscy obojętniejemy na ostrzeżenia dotyczące danych. Nadszedł jednak czas, by znowu zacząć się bać – nie hakerów, kradzieży danych konta czy przeznaczonych dla nas reklam, ale powolnego rozpadu rzeczywistości, którą z takim trudem zbudowały pokolenia naszych rodziców i dziadków.
Większość z nas jest przekonana, że nie da się nami manipulować. Mamy własne przekonania i własne zdanie na każdy temat. Do czasu, gdy dowiemy się, że nasze emocje, przekonania i działania, które podejmujemy, są wynikiem subtelnej i bezlitosnej manipulacji, za którą stoją olbrzymie bazy danych i tysiące profilów psychologicznych.
Christopher Wylie to młody człowiek, który z zadziwiającą szczerością opowiada o tym, jak stworzył narzędzie umożliwiające manipulowanie całymi narodami i o tym, jak przestraszył się swojej kreacji. Książka wyjaśnia ze szczegółami, w jaki sposób Cambridge Analytica gromadziła i przetwarzała dane, kiedy i do czego zostały użyte i kto za to zapłacił. Nie jest to książka, która zadowala się ogólnikami i ślizganiem się po temacie, a obraz nakreślony przez autora jest na tyle żywy i przerażający, że nigdy już nie spojrzymy tak samo na informacje zamieszczane w sieci.
Większość z nas jest przekonana, że nie da się nami manipulować. Mamy własne przekonania i własne zdanie na każdy temat. Do czasu, gdy dowiemy się, że nasze emocje, przekonania i działania, które podejmujemy, są wynikiem subtelnej i bezlitosnej manipulacji, za którą stoją olbrzymie bazy danych i tysiące profilów psychologicznych.
Wylie uświadamia nam, że najbardziej oczywiste zagrożenia, takie jak kradzież danych, działalność hakerów czy przeznaczone dla nas reklamy, wcale nie są tymi, których powinniśmy się najbardziej bać. Na naszych oczach, w sensie niezwykle dosłownym, waży się przyszłość świata. I jeśli wydaje się Wam, że to mocne, ale puste stwierdzenie, to zapewniam Was, że nie ma w nim nic pustego. Łatwiej nam zrozumieć bezpośrednie i proste działania, mające na celu uderzenie w nas i tylko nas. Co jednak jeśli istnieją środki, pozwalające na manipulowanie całym społeczeństwem? Na niezauważalną zmianę percepcji, prowadzącą do zniszczenia jedności i ładu społecznego? Osoba, która posiadałaby to narzędzie, miałaby w ręku przyszłość krajów, kontynentów i w rezultacie – całego świata. Powyższe brzmi jak wyjątek z dystopijnej teorii konspiracyjnej, jednak wcale nią nie jest. Narzędzia takie istnieją i służą tym, którzy są w stanie za nie zapłacić.
(…) Filozoficzną podstawą autorytaryzmu jest wytworzenie w społeczeństwie totalnej pewności. Pod wpływem polityki pewności dokonuje się odejście od wolności w wymiarze pozytywnym („wolności do”) do wolności negatywnej („wolności od”). Egzekwowanie rygorystycznych praw i przepisów za pomocą środków przymusu pozwala autorytarnej władzy kształtować zachowania, myśli i działania zbiorowości. Najważniejszym instrumentem wszystkich autorytarnych reżimów jest kontrola informacji – zarówno w sensie ich gromadzenia poprzez ścisły nadzór i inwigilację obywateli, jak i w sensie filtrowania przekazów docierających do społeczeństwa za pośrednictwem mediów. Początkowo internet wydawał się poważnym zagrożeniem dla systemów autorytarnych, ale wraz z pojawieniem się mediów społecznościowych sytuacja uległa zmianie – obserwujemy powstawanie architektur niezwykle przydatnych z punktu widzenia każdej autorytarnej władzy, bo umożliwiających skuteczny nadzór oraz kontrolę informacji. Autorytaryzm możliwy jest wyłącznie wówczas, kiedy ogół społeczeństwa przyzwyczaja się i obojętnieje w stosunku do nowej normalności. (…)
Powyższe brzmi jak stwierdzenia, które słyszeliśmy już setki razy, ale w połączeniu z dokładnym, precyzyjnym opisem popartym przykładami sprawia, że nabiera ono zupełnie nowego, głębokiego i realnego znaczenia. Chcąc doprowadzić do destrukcji społecznej, można stosować tradycyjne siłowe rozwiązania, są one jednak nieporównywalnie mniej skuteczne w porównaniu do kontrolowania informacji docierającej do obywateli. Ogólna kontrola jest wartością samą w sobie, jednak nadrzędnym celem jest dotarcie z konkretną (często sprzeczną) informacją do enklaw stworzonych na podstawie profili psychologicznych. Takiej precyzji nie oferują media tradycyjne, przemawiające do wszystkich tym samym głosem. Świetnie za to nadają się do tego media społecznościowe, za pomocą których można stworzyć „prywatne rzeczywistości”, kreujące i wzmacniające zmanipulowany przekaz.
(…) Internet obecny jest wszędzie i zarazem nigdzie – jego istnienie jest zależne od materialnej infrastruktury w postaci serwerów i kabli, ale nie posiada on żadnego stałego miejsca pobytu. Oznacza to, że pojedyncze działanie w cyberprzestrzeni może zamanifestować się jednocześnie w niezliczonych miejscach w przestrzeni fizycznej oraz że działanie wykonane w danym miejscu może wywołać skutki zupełnie gdzie indziej. Internet, podobnie jak klimat czy biosfera, jest hiperobiektem – otacza nas i niejako jesteśmy w nim zanurzeni. Twórcy internetowych platform często nazywają je cyfrowymi ekosystemami; takie określenie sugeruje, że są one cyfrową sferą, w której toczy się przynajmniej pewna część naszego życia. Nie możemy zobaczyć ani dotknąć cyberprzestrzeni, ale wiemy, że jest obecna wokół nas, ponieważ odczuwamy skutki tej obecności. (…) Niektórzy wciąż jeszcze postrzegają rzeczywistość przez pryzmat cyfrowego dualizmu, dokonując rozróżnienia na świat wirtualny i świat realny. (…) Steve Bannon zdał sobie sprawę, że wirtualne światy internetu są znacznie bardziej realne, niż wydaje się to większości z nas. Przeciętny człowiek zerka na swój telefon pięćdziesiąt dwa razy dziennie. Wielu ludzi śpi z ładującym się telefonem u boku – sypiają ze swoim telefonem częściej niż z drugim człowiekiem. Ekran telefonu to ostatnia rzecz, na którą spoglądają przed zaśnięciem, i pierwsza, jaką widzą po przebudzeniu. To, co zobaczą na tym ekranie, może popchnąć ich do aktów nienawiści, nawet do aktów przemocy. Obecnie nic nie dzieje się wyłącznie online, a rozpowszechniane za pośrednictwem internetu informacje – lub dezinformacje – mogą doprowadzić do straszliwych tragedii. (…)
Ekran telefonu to ostatnia rzecz, na którą spoglądają przed zaśnięciem, i pierwsza, jaką widzą po przebudzeniu. To, co zobaczą na tym ekranie, może popchnąć ich do aktów nienawiści, nawet do aktów przemocy. Obecnie nic nie dzieje się wyłącznie online, a rozpowszechniane za pośrednictwem internetu informacje – lub dezinformacje – mogą doprowadzić do straszliwych tragedii.
Christopher Wylie opowiada nam o tej dezinformacji ze szczegółami, na podstawie przykładów z całego globu: Afryki, Ukrainy, wyborów prezydenckich w Stanach Zjednoczonych i Brexitu w Zjednoczonym Królestwie. Ten ostatni obserwowałam na żywo i wielokrotnie zastanawiałam się, skąd brały się informacje, które zadecydowały o głosach w referendum i jak argumenty przeczące zdrowemu rozsądkowi mogą zostać przyjęte przez opinię publiczną jako pewnik. Teraz już wiem i dostrzegam przerażającą bezkarność tych, którzy rządzą informacją. Konsekwencje tych manipulacji ponoszą wyłącznie zwykli obywatele, w codziennym życiu, zdestabilizowanej gospodarce i permanentnej inwigilacji. Nie tylko w dalekiej Ameryce czy Anglii, ale na całym świecie. Bo internet nie ma granic.
„Mindf*ck” to bomba, która eksploduje w umysłach czytelników. Nie ma nic wspólnego z teoriami konspiracyjnymi czy pustymi zapewnieniami. To książka, która odziera internet i sieci społecznościowe z kostiumów, które na siebie przywdziały i ukazuje wilka w owczej skórze. Wylie opisuje, w jaki sposób odbierane są nam podstawowe wolności i prawo do wyborów podejmowanych na podstawie rzetelnych informacji. Opowiada o gwałcie na psychice jednostek i destrukcji całych krajów. A przede wszystkim o tym, że to dopiero początek dystopijnej przyszłości, w której człowiek jest tylko zbiorem danych, posiadających konkretną wartość. Nic nie jest tym, czym się wydaje. Żadna opinia nie należy do nas. Za wszystko odpowiedzialne są algorytmy, które w niezauważalny sposób zmieniają naszą percepcję.
Jest jeszcze jedna kwestia, która odróżnia książkę Wylie’go od reszty pozycji na rynku. W podsumowaniu przedstawia on liczne propozycje legislacyjne, mające na celu załatanie ustawodawczych dziur i zwiększenie bezpieczeństwa podczas użytkowania sieci społecznościowych i internetu w szerszym znaczeniu. Dzięki temu nie jest tylko opowieścią sygnalisty czy bezsensowną krytyką stanu zastanego, ale również konstruktywnym wkładem w zmianę wadliwego, dziurawego rozwiązania.
Ze swojej strony książkę polecam – dobrze napisana i świetnie przetłumaczona przez wydawnictwo Insignis.
Po lekturze internetowa rzeczywistość nigdy nie będzie już wyglądać tak samo.