Skup się, bo wykład trwa!
Ostatnie WWDC21 prawdopodobnie podsumowano już na wszelkie istniejące sposoby. Nawet patrząc tylko na naszą redakcyjną załogę, śmiało mogę stwierdzić, że to się stało. A jednak nie byłbym sobą, gdybym nie spróbował ująć dla Was tegorocznego WWDC z nieco innej perspektywy.
Ten artykuł pochodzi z archiwalnego iMagazine 7/2021
Bo widzicie, Apple to dziś już nie są tylko pieniądze. To swego rodzaju uniwersytet, do którego spora część z nas zaczęła uczęszczać lata temu. A z roku na rok liczba miejsc zamiast maleć, znacząco się powiększa.
Archetyp mędrca
Z marketingowego punktu widzenia firmę założoną przez introwertycznego Wozniaka i ekstrawertycznego Jobsa również opisano wedle wszelkich możliwych wytycznych i zamykając każdą możliwą szufladkę. A jednak, jeśli miałbym wskazać na jeden, niezmienny od lat archetyp tej marki, postawiłbym zdecydowanie na wcielenie mędrca.
Ile to już razy spora część z nas, piszących o technologii użytkowników nadgryzionych sprzętów, wieszczyła to, że Apple dobiło do brzegu innowacji? I w sumie to mogę się nawet z tak postawioną tezą zgodzić. Bo widzicie, jeśli nadal będziemy oczekiwali wynajdywania kolejnego iPhone’a, samochodu lub elektryczności, to faktycznie, lepiej sięgnąć do zapisów starych konferencji i książek. Tylko innowacja to nie jest punkt w czasie, który można sobie kopiować i wklejać co ileś lat czy dekad.
Innowacja to według mnie poczucie realnego zmieniania otaczającej nas przestrzeni, w całkowitej wolności i przy jej zachowaniu. W tym aspekcie u Apple sporo się zmieniło i ciągle się zmienia. I to zmienia na lepsze. Otwarcie na inne ekosystemy, jak chociażby w przypadku całkowicie nowej wersji FaceTime’a, produkty takie jak AirTags czy narzędzia pokroju sieci Find My, to tylko niektóre przykłady.
Apple, jako mędrzec, ciągle odchodzi od status quo w celu zmuszenia ludzi do spojrzenia na rzeczy w inny sposób. Nie maluje trawy na zielono, ale raczej zwraca uwagę na to, że o poranku mieni się ona nieco innymi odcieniami niż w południe. Nie bombarduje nas reklamami, opartymi na wyśmiewaniu konkurencji, ale raczej stanowi źródło wskazówek, dzięki którym jako klienci czujemy się lepiej poinformowani, bardziej szanowani i skłonni do podejmowania lepszych decyzji. Lepszych według kogo?
Abecadło zrównoważonego życia
Wielu odpowiedziałoby, że według Apple. Nie zgodzę się z tym, bowiem kto jako kto, ale osoby używające tych sprzętów od lat raczej zgodzą się z tezą, że kto raz spróbował nadgryzionego ekosystemu korzyści, raczej nie jest skłonny do pozbawiania się go. I Apple nie musi tu jakoś specjalnie rozgrywać marketingowo sprawy, bo po prostu słucha swoich klientów. Tak, wiem, nie mamy stacji dyskietek w najnowszych MacBookach Pro, ale czy ktoś tu nie krzyczał właśnie, że „brakuje innowacji”?
Powróćmy do głównej myśli, z którą dziś do Was przychodzę. Widzicie, Apple jest dziś swego rodzaju uniwersytetem, na który zapisaliśmy się i ciągle się zapisujemy. Miejscem, w którym głos eksperta udziela nam odpowiedzi na pytania o wiele większe i wiele wyższej wagi, niż te o liczbę rdzeni w procesorze. O to, w jaki sposób urządzenia, które wybieramy, powinny działać na naszą korzyść. Odzyskiwać dla nas czas i pomagać lepiej ten nasz odzyskany czas wykorzystać. Weźmy na tapet taki tryb Focus, który głosem mędrca ogłosiło Apple podczas WWDC21. Ci z Was, którzy czytają moje teksty dłużej, pewnie już wiedzą, że to on przypadł mi najbardziej do gustu. Tak jest.
Nie dlatego, że Apple po swojemu opowiedziało to, co aplikacje firm trzecich robią od lat. Dlatego że Apple jako pierwsze wprowadziło to do systemu operacyjnego najpopularniejszego telefonu wszech czasów. Inaczej rzecz ujmując, Apple powiedziało raczej: „Minął rok pracy zdalnej. Przeżyliśmy pandemię i naprawdę powinniśmy pracować efektywniej i mądrzej, a nie więcej. Jakościowo, a nie bezcelowo wypoczywać”.
W końcu Apple próbuje odpowiedzieć nam wszystkim na pytanie o to, czy internet może być miejscem bezpiecznym i prywatnym.
Sylabus prywatności
Nosimy smartwatche, płacimy nimi, przechowujemy w nich certyfikaty potwierdzające przyjęcie szczepionek albo nawet otwieramy nimi swoje domostwa. W nich trzymamy więcej niż jeden komputer, bo dziś „komputer” to nie jest już synonim blaszanej skrzynki, ale telefonu, tabletu, monitora czy telewizora. Nierzadko nawet lodówki czy garnka.
Zatem Apple nie próbuje nas traktować jak pierwszoroczniaków. To byłoby przecież dziwne, gdyby ktoś ciągle uczył się abecadła, prawda? Firma Tima Cooka ciągle uaktualnia i wydaje nowe sylabusy, z których najobszerniejszy jest ten dotyczący prywatności. Jest wyjątkowo obszerny i bezkompromisowy, a egzamin z jego treści zdajemy właściwie non stop. Pamiętacie archetyp mędrca z początku?
Mędrzec Apple przychodzi i staje przed nami już nie jako wszechwiedzący byt, wielki brat czy coś, co próbuje nam mówić: „żyj tak i tak”. Apple przychodzi dziś z pytaniem, bardzo dyskretnym, ale zmuszającym do refleksji i szczerej odpowiedzi wobec samych siebie. Mędrzec pyta zatem: „Jakiego świata chcesz?”. Apple przede wszystkim gra w ludzi i dla ludzi. Cyferki są tylko wypadkową tej, trwającej już kilka dekad, rozgrywki.