Era stagnacji, czyli po Apple Event
Kiedy w trakcie tygodnia czytałem kolejne maile i wiadomości od Słuchaczy i Czytelników, w niemal każdym pojawiały się podobnie brzmiące pytania.
Ten artykuł pochodzi z archiwalnego iMagazine 10/2024
„Co oni tam byli tacy jacyś smutni? Dlaczego te konferencje są tak nijakie i nudne?!”.
Marcel w końcu podsumował, pytając wprost:
„Czy oni sami wierzą w te produkty?”.
Only at Apple
Dziwnie się czyta takie pytania w kontekście marki pokroju Apple, prawda? Przecież z każdą kolejną generacją iPhone’a ten robi lepsze zdjęcia.
„The best iPhone we’ve ever made.”
Przecież na każdym Apple Event widzimy potężną przewagę i siłę ekosystemu usług i sprzętów z Cupertino, które potrafią działać w obszarach nieosiągalnych dla konkurencji, np. zamieniając słuchawki w narzędzie do badania słuchu czy aparat słuchowy.
„Only at Apple we can do it.”
I niezmiennie Tim Cook zaczyna od pokazania, jak produkowana przez Apple elektronika użytkowa wpływa na życie osób na całym świecie. Także, a w marketingowej narracji przede wszystkim, tych zmagających się z różnego rodzaju niepełnosprawnościami.
„Designed to make every day something to celebrate.”
I to wszystko, co napisałem wyżej, może być prawdą. Pokazuje, jak świadomie tworzona od A do Z technologia może zmieniać ten świat.
Tylko że to już wiemy od lat i już nie tylko Apple podąża przetartą przez siebie drogą.
Zarówno technologiczni, najwięksi fani Apple, jak i przeciętny ich klient – ten, który po prostu wybiera od lat iPhone’a, „ponieważ jest niezawodny”, a także ten, kto myśli o zakupie pierwszego urządzenia z nadgryzionego sadu „gdyż coraz więcej ich widzę i robią świetne zdjęcia” – o Apple wie to, o co firmie chodziło od 1984 roku: Apple po prostu działa.
Nam jako gatunkowi jednak nigdy to, co jest po prostu jakieś, nie wystarczało. Nie inaczej jest w podejściu do Apple i innych marek.
Oczekujemy innowacji na miarę wielkiego przełomu z 2007 roku, gdy Jobs zaprezentował światu iPhone’a, a jednocześnie innowacje o wiele większe dzieją się dookoła nas, chociażby w kontekście boomu na AI. Tylko AI nie błyszczy – nawet ta zrobiona przez Apple, której w Europie, na razie na mobilnych urządzeniach (na komputerach Mac będzie) nie dostaniemy z uwagi na regulacje, które przerosły firmę Tima Cooka. AI, nawet opakowane w nowego iPhone’a, nadal jest opakowane w dobrze znaną bryłę iPhone’a.
Jeśli ty czy ja, jako osoby wiedzące całkiem sporo o technologii zadajemy sobie po konferencji najbardziej rozpoznawalnej marki na świecie pytanie: „To tyle?” sytuacja jest następująca:
- Apple ma problem i nie potrafi już tak sprawnie używać swojej magicznej różdżki w narracji.
- Ludzie mają dość słuchania o tym, co już wiedzą.
- Starzejemy się i w końcu zaczynamy, po prostu, używać tych rzeczy.
Zmieniasz się ty!
Na koniec pozostaje kwestia najważniejsza. Dotyczy to ciebie i mnie. Apple może powrócić do starego modelu narracji, obniżać dalej ceny, a nawet wyprodukować coś, co w końcu masowo uznamy za wyczekiwaną innowację. Tylko wiesz co?
To nie zmieni tego, jak postrzegamy technologię.
To zmienia się i będzie się zmieniało z wiekiem. Więc jeśli masz w głowie tę myśl, że być może już nie cieszysz się tak bardzo (albo w ogóle!), jak niegdyś, oglądając premierę tego czy innego sprzętu albo nie potrzebujesz go wymieniać przez długie lata – to ciesz się tym!
To tylko oznacza jedno: w dojrzały sposób podchodzisz do budowania technologii i być może znalazłeś lub znalazłaś już idealny, a zatem po prostu wystarczający zestaw technologicznych usług i narzędzi. I to jest zupełnie OK.
„Designed by you.”
Możesz komentować każdy post na X, w którym ktoś chce kupić ten czy inny smartfon.
Możesz przekonywać kogoś, kto nie potrafi lub nie chce korzystać z trybów skupienia.
Możesz meldować po konferencji o swoich decyzjach zakupowych, choć i tak ludzie mają swoje, a o twoich zapomną za dokładnie jedno przesunięcie ekranu w górę później.
A możesz też po prostu używać tego wszystkiego tak, jak ci wygodnie.
To twoja rzecz.