Multiplikacja
Przed konferencją Apple wiedzieliśmy już niemal wszystko. Ba, wiedzieliśmy nawet przed największym w historii firmy wyciekiem wersji Golden Master iOS 11, którą deweloperzy zainstalowali ostatecznie dopiero w dniu konferencji. I to na długo przed nim. „Wszystko” nie oznacza bowiem parametrów, kształtów czy kolorów. Oznacza wizję, a ta w umyśle Tima Cooka jest stała od lat i nazywa się: Multiplikacją – zysków – a nie pikseli.
Wizja
Tim uratował firmę z niemałego bagna. W roku 1998 był w stanie upłynnić kilkaset tysięcy zalegających w magazynach Macintoshy i jeszcze na tym zarobić. Obok Ive’a i Shillera był okiem w głowie Steve’a Jobsa. Jego wiernym przyjacielem, który pozostał przy założycielu Apple do samego końca. Jobsa wspomniano podczas inauguracji audytorium jego imienia na terenie nowego kampusu Apple Park, który – jak słusznie zauważa Marcin Makowski – Apple na wejściu nazywa: „najbardziej innowacyjną przestrzenią konferencyjną na świecie”, która tak naprawdę wygląda, jak „minimalistyczne mauzoleum” Steve’a. Był to najbardziej szczery moment wtorkowej prezentacji. Widać było niesamowite wzruszenie Cooka. Wiarę w to, że kontynuuje misję poprzednika.
Tim z pewnością tego pragnie. Podziwiam to, lecz jak zauważał już sam Jobs (co odnajdujemy u wszystkich biografów), jego największym zamiłowaniem są liczby. Ich zestawianie, analizowanie i osiąganie spektakularnych wyników dzięki umiejętności dostrzegania tych niuansów, których inni nie widzą. Z otwartym na minimalizm sercem i skoncentrowanym na celach inwestorów umysłem, Cook w ciągu ostatnich pięciu lat dokonał naprawdę niesamowitych rzeczy. Apple nigdy nie było w tak dobrej sytuacji finansowej – żadna firma na świecie nie była. Spójrzmy na Apple Watch: kiedy wszyscy powoli wycofują się powoli z rynku smartwatchy, Apple staje się największym, globalnym producentem zegarków w historii. I to nie w ciągu dekady czy dwóch, ale w ciągu kilku lat. Nie smart nosideł, a zegarków w ogóle. Oczywiście zawdzięczamy to pracy setek utalentowanych osób, ale także perfekcyjnej strategii marketingowej, która u Apple podlega w całości zasadzie: duże emocje, podawane w małych dawkach, z których każda kolejna nie oddziałuje bez wpływu i detonacji poprzedniej.
Produkty
Redakcyjni koledzy opisali bardzo dokładnie funkcje wszystkich produktów, które Apple zaprezentowało ze sceny Steve Jobs Theatre. Spójrzmy na nie oczami firmy. Przecieki dot. nowego iPhone? Oczywiście, przecież inwestorom ciepłe słówka i zapewnienia o sukcesie kolejnej generacji nie wystarczą. Ładowanie indukcyjne?
– Wait, Tim nie jesteśmy gotowi! Spójrz, produkt w rozsypce, technologia nie działa!
– Spokojnie panowie. Dajemy im QI, pokazujemy logotyp IKEA a żeby działało szybkie ładowanie i tak będą musieli kupić ładowarkę USB-C czy MacBooka i przewód, albo jeszcze dodatkowo przejściówkę. Za rok damy im w zestawie, gdy AirPower będzie już na rynku. Podbijemy w nim prędkość ładowania jeszcze bardziej.
Idziemy dalej. Bateria. Apple nie chciało zwiększać wymiarów bryły iPhone. Trochę więc nawet udało się ją odchudzić, a szkło pomimo tego zastosować. Koszt? Bateria. Mniejsza niż w modelach z poprzedniego roku. Ból? Pozornie, bo podzespoły zastosowane w smartfonach Apple z roku na rok są coraz bardziej energooszczędne. Do tego dochodzi – po raz pierwszy w historii – własny chip GPU produkcji Apple, z poczciwym szlochem Imagination Technologies w tle. Wielu więc po marudzi, ale wielu też znajdzie się takich, którzy przypomną slogany Steve’a o tym, że parametry nie mają znaczenia. Inni zaczną im wtórować, bo przecież „Jobs powiedział!” Tutaj zyska rynek producentów powerbanków i szkieł. Szklany iPhone w Polsce będzie podwójnie szklany, ponieważ po prostu nie stać nas, na zakup nowego smartfona, gdy poprzedni się zbije. A Apple Care nie mamy nad Wisłą. O kredytach branych przez niektórych na nowy gadżet już nie wspomnę, bo szkoda mi nerwów.
Redaktorzy światowych mediów na przemian szydzą z gadającej kupy, którą dzięki zastosowanym w iPhone X technologiom, będzie mogła stać się nasza twarz oraz nowych pasków dla Apple Watchy. I niech szydzą. Apple odpowiada na potrzeby klienta tu i teraz, a kto z pośród nastolatków nie pokocha animoji? Apple Watch nie stał się może produktem modowym, ale frajda z personalizacji jego kolorystyki w zależności od stroju jest niezaprzeczalna. Znowu: Emocje. Pamiętacie? Podawane w małych dawkach, kolekcje limitowane na sezon wiosenno-letni i jesienno-zimowy, z których każda kolejna nie oddziałuje bez poprzedniej: Aby skorzystać z super ładowarki AirPower w 2018 roku, będziecie potrzebowali najnowszego modelu nosidła.
Jak już jesteśmy przy ładowarce. Ładnie wyglądała na prezentacji, prawda? Najnowszy iPhone, słuchawki AirPods – faktycznie magiczne – czego nie sposób Apple odmówić oraz Apple Watch 3 to koszt około dziesięciu tysięcy złotych. Zakładając cenę przystawki na poziomie 599-749 zł. A niższa raczej nie będzie. I co? Drogo? Ma być drogo i albo to zaakceptujemy i nauczymy się odmawiać sobie tego co zbędne, albo nie. Apple nikogo nie oszukuje. Firma, jak każda, musi zarabiać, a jeśli konsumenci nie potrafią odróżniać własnych potrzeb, to należy im powiedzieć, jakie one są. Znowu: „Powiedział Steve”. Brutalne, ale prawdziwe. Apple pozostawiło zresztą w ofercie modele: SE, 6S i poprzednią generację iPhone.
Steve
Jak co roku w wielu głowach rezonuje pytanie: Jakie byłoby Apple, gdyby Steve żył? Takie samo jak dziś. Nadal zmieniałoby świat, podając to, co już znane, w uczłowieczonej formie, która kosztuje, ale swój koszt perfekcyjnie zaciera, roztaczając dookoła pole zniekształcania rzeczywistości. Być może byłoby więcej potknięć. Byłyby bardziej spektakularne, jak sposób obycia scenicznego Steve’a względem stoicyzmu, który prezentuje Cook.
Jedno jest pewne. Apple nie będzie rozdawać produktów za darmo w imię misji minimalizmu i zmiany świata. Ba, nawet wdrożenie minimalizmu w swoje życie kosztuje. I to sporo. Zmiana diety na zdrową to wyższy koszt. Zmiana mieszkania na przestronniejsze to konieczność przemyślenia najdrobniejszego szczegółu. Wyzbycie się zbędnych rzeczy to czas, który trzeba poświęcić na ich analizę. Czas, który kosztuje. Sporo kosztuje.
Czego możemy nauczyć się od Apple? Sztuki obserwacji: Rynków, trendów i pragnień setek milionów osób. Kompleksów i wewnętrznych wojen, które konsumpcjonizm pozornie zażegnuje, proponując nam błyskotki. W końcu obserwacji samych siebie, której nam tak bardzo brakuje. A może jednak, po prostu wybierzemy PIN i zielony? O przepraszam, Apple Pay, Moment? Nad Wisłę nie zawitało.
Komentarze: 10
Coś w tym jest, w tym tygodniu w UK weszła do sklepów wegańska (dairy free) wersja lodów Ben and Jerry’s, zdrowsza i droższa o 1,5£…Z nowym iPhone jest jak z wegańskim odpowiednikiem wszystkiego co mięsne i zawierajace mleko, zawsze będzie droższy bo tak ma być i tyle.
Ja jestem dosyć oszczędny, żeby nei powiedzieć skąpy, ale na sprzęt Apple nie żałuję kasy. Jedne z lepiej wydanych pieniędzy.
@mada Całkowicie się z Tobą zgadzam. Apple to inwestycja. Jedna z najlepszych lokat kapitału, ponieważ sprzęty nie tracą szybko na wartości. Nie chodzi o skąpstwo. chodzi o rozsądek i spokojne mierzenie do własnych – a nie do czyjś, potrzeb. Jeśli taką potrzebą jest iPhone X: Kupuj i się ciesz.
“kiedy wszyscy powoli wycofują się powoli”
Fajne spojrzenie na konferencję, ale mnie bardzo raził brak konsekwencji. Oto iPhone 8, droższy niż kiedykolwiek, oto iPhone X niemal absurdalnie drogi i co nowego możesz zrobić na tym sprzęcie? Nagrać wiadomość jako kurczak? Zagrać w grę z bałaganem w pokoju w tle? Bardzo premium sprzęt z funkcjami dla 10cio latków.
iPhone X i przekonywanie o wyższości Face ID nad Touch ID. Dawno takiej papki marketingowej nie widziałem. Z Touch ID mogłem szybko i dyskretnie podejrzeć wiadomości w czasie spotkania lub w nocy. Teraz muszę wszystkim zaprezentować jaki mam telefon żeby go odblokować. Touch ID pozwolił mi wprowadzić skomplikowane hasło do iPhona bo używałem go sporadycznie. Z Face ID potrzebowałbym tego hasła znacznie częściej.
Z generacji na generację dostajemy coraz bardziej wykastrowany ekosystem za coraz większe pieniądze.
“iPhone X i przekonywanie o wyższości Face ID nad Touch ID.” – Chyba na odwrót. Jak zresztą w co drugim, Twoim zdaniu. Radzę nie pisać w emocjach, po cały komentarz właściwie przeczy sam sobie. Btw: Skoro uważasz marketing za papkę to zdajesz sobie pewnie także sprawę, że przytaczając ten argument dokładnie ten właśnie marketing uprawiasz? ;)
Znowu jaki to ten Steve świetny był. Echh.
Tim też jest. Na swój sposób. Wystarczy się otworzyć na inne, a nie tylko nakładać kalkę na Steva i że nikt już taki nie będzie. Oczywiście że nikt taki nie będzie jak Steve. Bo Steve, to Steve. Tim to Tim. Craig to Craig. Każdy jest sobą i wyjątkowy na swój sposób. Trzeba tylko odpowiednio połączyć to co najlepsze w każdym i odpowiednio wykorzystać.
Nie wiem jakiej innowacji się spodziewaliście??
iPhone X nie robi wszystkiego ale:
– golarkę mam Philipsa,
– krawaty wiąże sam bo umiem,
– jestem przeciwnikiem aborcji.
Za to nowości dla mnie są wystarczające, żeby go kupić.
Super bezramkowy ekran OLED z czarną czernią. Filmowanie 4k (60kl/s) i 2 obiektywy w małej obudowie (7/8 Plus dla mnie za duży). Ładowanie indukcyjne. Niezawodny szybki ekosystem bez wirusów i zwiech. Genialna integracja z pozostałymi sprzętami Apple.
Jeżeli tego nie potrzebujecie to nie mówcie, że jest za drogi. On po prostu nie jest dla Was. Ale to nie jego wina. Chyba, że komuś żal, że nie może za grosze przycynić nowym applem.
Jeżeli Samungowy samozapalający się crap kosztuje 4 to ja chętnie dam 5 za Apple. Chociaż dziwne, że trzeba to pisać na forum portalu dla Applowych wariatów.
Na umowie na wczasy miałem napisane, że na pokład samolotu nie można wziąć Samsunga 7. Flagowca.
Dzizes jaki wstyd…
Ten płacz wszystkich redaktorów jest żenujący. Czytam Was parę lat i takiej degrengolady nie widziałem.
Dodatkowego kafla na wypasiony telefon można jeżeli ktoś jest ogarnięty zarobić w tydzień.
Czego się spodziewaliście od poprzedniej wersji. Podprogowego generatora fal ultradzwiękowych do usuwania zmarszczek na zadzie??
Poza tym nie rozumiem dlaczego ludzie tak podniecają się różnicą w cenie telefonów. 3, 4 czy 5k zł. Jakie to ma znaczenie skoro samochody kosztują 3, 50, 100 czy 500K. Robią to samo. Jeżdzą. Tak jak telefony, te droższe trochę szybciej, trochę bezpieczniej, trochę ładniej.
Co Ferrari w nowym modelu za 1mln oferuje innego niż 10 lat temu? Nic bez czego nie można żyć…
Mocne, ale prawdziwe. Dla mnie zakup Iksa jest nieopłacalny bo za rok jego następca będzie już w normalnej cenie 3-4 tysi.
Z tą aborcją w kontekście iPhone, to chyba czegoś nie zrozumiałem.
Kolega ewidentnie nie wiedział co pisze. Pomińmy.