Mastodon
Zdjęcie okładkowe wpisu Moje doświadczenia z klawiaturami do iPada

Moje doświadczenia z klawiaturami do iPada

1
Dodane: 7 lat temu

Klawiatury i iPady to ciekawa1 historia w moim życiu. Jak część z Was wie, mam bardzo specyficzne podejście do klawiatury, która służy mi do przenoszenia myśli do wersji cyfrowej od tak wielu lat. Do niedawna była też podstawowym narzędziem do komunikowania się z komputerem i dla wielu nadal nim pozostaje, pomimo że w międzyczasie w naszym świecie pojawiły się myszki, smartfony, tablety i dotykowe ekrany.

Przed myszką

ibm-pc-xt-hero

Część z Was prawdopodobnie tego nie wie, ale kiedyś do komputerów nie podłączało się niczego innego – klawiatura była jedynym sposobem interakcji z komputerem. Co więcej, nie było wtedy nawet graficznych środowisk dla użytkowników, jak Windows czy macOS. Jeśli nie żyliście w czasach DOS-a, to otwórzcie sobie teraz Terminal pod macOS lub cmd.exe pod Windowsem, powiększcie je na pełny ekran i spróbujcie tak pracować. Inny świat.

W tamtych czasach miałem zawsze klawiatury oparte o przełączniki mechaniczne. Czasami, zazwyczaj na krótko, pojawiała się w moim życiu klawiatura, w której zastosowano „bardziej nowoczesne” przełączniki, ale zawsze wracałem do mechanicznych rozwiązań. Skok klawisza był gigantyczny, ale to, jaki dawał feedback, było nie do podrobienia. Dzisiaj takie klawiatury kosztują wielokrotnie więcej i z każdym dniem kusi mnie, aby do nich wrócić.

Laptopy i notebooki

thinkpad_r50-hero

Jak już w końcu przesiadłem się z komputera stacjonarnego na swojego pierwszego laptopa, to siłą rzeczy nie miałem specjalnego wyboru – klawiatura była jaka była i pamiętam okresy, w których bardzo się z nimi męczyłem, tym bardziej że część z nich miała nietypowe układy. To się zmieniło z moim pierwszym ThinkPadem od IBM-a – bardzo mocno polubiliśmy się, zarówno z „sutkiem” służącym do sterowania kursorem na ekranie, jak i z samymi klawiszami. Nie wiem dlaczego, ale pisało mi się na niej znakomicie. Miałem jeszcze co prawda desktopa, ale prawie z niego nie korzystałem. Pamiętam, że miał podłączoną klawiaturę Microsoftu…taką ergonomiczną. Wygodną, ale miała strasznie gumowate przyciski. IBM był w innej lidze. Te wrażenia przez następne kilka lat się u mnie nie zmieniały, dzięki kolejnym modelom ThinkPadów.

MacBook Pro

macbook-pro-17-2007-hero

Lepszą klawiaturę od IBM-owej poznałem dopiero w MacBooku Pro z 2007 roku. Model 17″ był większy od niejednej blachy do pieczenia ciasta, ale jego srebrna klawiatura była znakomita. Do dzisiaj bardzo miło ją wspominam i pamiętam nawet, że nie wierzyłem, że kiedykolwiek znajdę cokolwiek lepszego od IBM-owej.

Era wysp

Niestety, to się zmieniło kilka lat później, jak przesiadłem się na iMaca 27″. W komplecie otrzymałem Apple Wireless Keyboard i zostałem z nią. Zawsze ją wysoko ceniłem – dobrze mi się na niej pisało – ale z tyłu głowy siedziała myśl, że czegoś mi w niej brakuje. Nie miałem jednak specjalnego wyjścia, ponieważ niedługo później nabyłem Aira 11″, z takim samym układem klawiszy. Spójność pomiędzy klawiaturami jest dla mnie bardzo ważna, szczególnie jeśli często przesiadam się z jednej na drugą – chodzi o pamięć mięśniową. Jeśli miałbym dwie różne, to po każdej przesiadce odczuwałbym kilkanaście minut dyskomfortu, czego chciałem uniknąć.

blogpw1_2625_2000px-hero

Pierwszy iPad; drugi i trzeci też

Pierwszego iPada nabyłem krótko po premierze, w 2010 roku. To urządzenie zawsze było dla mnie ważniejsze od iPhone’a, ponieważ pozwalało dodatkowo na czynności, które na małym ekranie są po prostu niewygodne. Gdyby nie obróbka zdjęć i parę innych niszowych zajęć, prawdopodobnie mógłbym posiadać tylko iPada, a tradycyjny komputer w moim życiu stałbym się zbędny, szczególnie dzisiaj, gdy piszę te słowa na 12,9″ ekranie iPada Pro. Ale wracając do 2010 roku…

Kupiłem wtedy drugą Apple Wireless Keyboard, po to, aby móc ją podłączać do iPada przez Bluetooth. Sam tablet oczywiście wymagał jakiegoś stojaka, ale dzięki takiej samej klawiaturze jak w pozostałych komputerach, pisało mi się dokładnie tak samo dobrze. No prawie – iOS nie ma odpowiednika aplikacji Karabiner, więc nie mogłem zamienić miejscami prawego klawisza Cmd z prawym Alt/Option, aby łatwiej mi się wpisywało polskie znaki. Jeśli nie wiecie o co chodzi, to zapraszam do przeczytania tego artykułu.

iPady i podstawki zmieniały się przez kolejne lata, ale klawiaturze pozostawałem wierny, do momentu, kiedy przesiadłem się na iPada mini. Ten tablet był znakomity do wielu czynności, ale pisanie nie było jedną z nich – miał po prostu za mały ekran dla moich oczu. Więc przestałem na nim pisać…

Klawiatura Apple Wireless była o tyle ciekawa, że korzystałem z niej albo na kolanach (iPad stał gdzieś obok, na stole lub biurku), albo na płaskiej powierzchni. To mnie z czasem zaczęło wkurzać, ale nic nie mogłem z tym faktem zrobić, dopóki nie pojawił się prosty i znakomity wynalazek – Origami Workstation, przeznaczony dla Apple Wireless Keyboard. Ten pokrowiec po rozłożeniu stawał się również stojakiem dla iPada. Niestety, nie był tak wygodny do pisania na kolanach jak tradycyjny laptop, ale dawałem sobie radę. Korzystałem z niego przez wiele lat z powodzeniem i mam go do dzisiaj, chociaż leży nieużywany, odkąd nabyłem iPad Pro 12,9″, którego rozmiar go ostatecznie zwyciężył.

Smart Keyboard

W międzyczasie na rynku pojawiało się wiele różnych rozwiązań problemu z komfortowym pisaniem na iPadzie, ale nic mnie nie satysfakcjonowało, dopóki nie nabyłem Smart Keyboard dla iPada Pro. Pisałem o tej nietypowej klawiaturze blisko rok temu…

Pierwsze i największe zaskoczenie w Smart Keyboard jest to, że pokryta jest materiałem. Wiedziałem, że tak jest, ale uczucie jest bardzo dziwne, zaskakujące i… chyba przyjemne. Piszę na niej zaskakująco szybko, pomimo że klawisze są mniejsze niż w klawiaturach od MacBooków, a skok klawisza porównywalny z tym w MacBooku 12″. Zaryzykuję twierdzenie, że na obecną chwilę pisze mi się lepiej niż na tym ostatnim… ale gorzej niż na normalnej, pełnowymiarowej klawiaturze.

Ta kwestia przez ostatnie jedenaście miesięcy się nie zmieniła. Za każdym razem, gdy do niej siadam, czuję się dziwnie, przyjemnie oraz dziwnie przyjemnie. Moje palce po niej fruwają i pomimo większej liczby błędów niż na klawiaturze z większym skokiem, po prostu lubię z nią obcować. Jednocześnie, nadal nie zmieniłem zdania na temat klawiatury w MacBooku 12″ – nie jest to dla mnie optymalne rozwiązanie.

smart-keyboard-top-hero

Apple obecnie produkuje pięć różnych rodzajów klawiatur:

  • MacBook 12″ – mechanizm motylkowy, ekstremalnie mały skok klawisza,
  • Magic Keyboard – mechanizm motylkowy, o większym skoku niż w MacBooku 12″,
  • Wireless Keyboard, MacBooki Pro (do 2015 roku) i MacBooki Air, i pokrewne – znacznie większy skok, ale klawisze są zdecydowanie mniej stabilne niż przy dwóch powyższych,
  • Smart Keyboard – nietypowa, materiałowa klawiatura o bardzo małym, ale wyraźnie wyczuwalnym skoku klawisza,
  • MacBook Pro 13″ i 15″ (2016) – mechanizm motylkowy drugiej generacji, o takim samym skoku jak w MacBooku 12″, ale o jeszcze większej stabilności klawiszy;

Spędziłem już trochę czasu z tą ostatnią klawiaturą – na swojego MacBooka Pro nadal czekam – i mam wstępne zdanie na jej temat. Otóż, pisze się sporo lepiej niż na MacBooku 12″, ale nadal nie jest to to, czego bym oczekiwał. Z tego powodu właśnie najbardziej obawiam się nowej klawiatury, chociaż znając życie, po prostu się do niej przyzwyczaję.

Nowy MacBook Pro będzie oznaczał, że w moim życiu zawitają trzy różne klawiatury – Smart Keyboard, Wireless Keyboard i ta nowa, z MacBooka Pro. Chciałbym sprowadzić swój zestaw ponownie do jednego – w najlepszym wypadku – lub dwóch typów klawiatur. Niestety, nie jest to takie proste. Dochodzi do tego jeszcze fakt, że mój nowy MacBook będzie miał amerykański układ klawiszy, tak jak Smart Keyboard. Mój Apple Wireless ma międzynarodowy…

Magic Keyboard

apple-magic-keyboard-hero

To rozwiązanie prawdopodobnie najlepsze, ponieważ miałbym konstrukcję najbardziej zbliżoną do klawiatury w nowym MacBooku Pro. Ma ona większy skok i na pewno bardziej przypadnie mi do gustu, ale… no właśnie. Nie jest identyczna. Zbliżona, to fakt, ale jednak ciut inna. Mógłbym ją tylko zastąpić Apple Wireless Keyboard stojącą na biurku, albo kupić dwie sztuki i wykorzystać dodatkową do iPada. Jak? Za pomocą Canopy. Ale o tym za chwilę.

Alternatywą jest oczywiście pozostawienie biurkowej Wireless w spokoju i kupno zupełnie innej klawiatury. Mechanicznej. Tej z przełącznikami Cherry MX Brown, chociaż ostatnio Cherry MX Clear też zaczęły mnie kusić. Konkretnie to chodzi mi o Code Keyboard, o której wspominałem przed paroma tygodniami.

Canopy

studio-neat-canopy-7-hero

Wczoraj Studio Neat, firma prowadzona przez dwóch panów, którzy odpowiedzialni są za takie produkty jak The Glif, wypuściło Canopy – pokrowiec na Magic Keyboard2. Jego konstrukcja żywo przypomina Origami Workstation. Normalnie napisałbym, że to kopia tego rozwiązania, ale kilka rzeczy ulepszyli, więc nie zrobię tego. Canopy bardzo przypomina mi rozwiązanie zastosowane przez Microsoft w Surface Pro. Napisałem wtedy…

Zaskakująco pozytywnie muszę ocenić natomiast wygodę korzystania z Surface zarówno na biurku, jak i na kolanach. Stojak z nietypowym zawiasem spisuje się wzorowo i po zadaniu mu odpowiedniego kąta otwarcia, utrzymuje go zgodnie z oczekiwaniami.

Oczywiście zawias nie otwiera się tak samo i nie można regulować kąta jego nachylenia w Canopy, ale podobny kształtem element będzie wbijał mi się w uda – skoro nie przeszkadzało mi to w Surface, to tutaj raczej też nie będzie.

Canopy ma jednak tę samą wadę, którą miał Origami Workstation – nie jest integralną częścią iPada Pro. Smart Keyboard po prostu zamykam i służy on jako ochronny pokrowiec na ekran, prawie taki sam jak Smart Cover. Klawiaturę należy złożyć i trzeba ją nieść osobno – cierpi na tym ergonomia i wygoda, ale po przeciwnej stronie tego kompromisu jest „prawdziwa” klawiatura, na której powinno mi się pisać lepiej niż na Smart Keyboard.


Pomijając fakt, że to wszystko to oczywiście problemy pierwszego świata, to rozsądek podpowiada, żeby nic nie zmieniać – tak byłoby najtaniej. Serce jednak podpowiada, żebym w końcu wziął Code Keyboard od WASD. Kosztuje ona 150 dolarów, nie jest to mało, ale cena jest do zaakceptowania. Niestety, doliczając koszty transportu i podstawki pod nadgarstki, cena rośnie do 230 dolarów, a przy obecnym kursie, to blisko 1000 złotych. Dwa razy więcej niż Magic Keyboard.

No i kto tutaj jest Magic?!

Chyba bez osobistego transportu się nie obejdzie… Albo wycieczki do USA.

  1. Oczywiście dla mnie ciekawa; tego czy okaże się ciekawa też dla Was, dowiem się dopiero w komentarzach.
  2. Wyjątkowo nie lubię tej nazwy. Jestem w stanie ją zaakceptować, z trudem, przy Magic Mouse, ze względu na jej unikalną powierzchnię czułą na gesty, ale w tej klawiaturze nie ma nic magicznego. Poza ceną. Hmm… No dobra, niech będzie. Przynajmniej wszyscy będą wiedzieli, że jest droga.

Wojtek Pietrusiewicz

Wydawca, fotograf, podróżnik, podcaster – niekoniecznie w tej kolejności. Lubię espresso, mechaniczne zegarki, mechaniczne klawiatury i zwinne samochody.

Zapraszamy do dalszej dyskusji na Mastodonie lub Twitterze .

Komentarze: 1