Mastodon
Zdjęcie okładkowe wpisu Seagate GoFlex Thunderbolt Adapter – szybki jak błyskawica

Seagate GoFlex Thunderbolt Adapter – szybki jak błyskawica

15
Dodane: 12 lat temu

“Jestem szybki, jestem szybki, jestem szybki…” – pamiętacie początek filmu “Auta”, gdy główny bohater, Zygzak McQueen, przygotowuje się do wyścigu. Takie skojarzenia miałem jak po raz pierwszy uruchomiłem dysk podpięty do komputera poprzez złącze Thunderbolt. A dysk był podłączony poprzez Seagate GoFlex Thunderbolt Adapter.

Złącze Thunderbolt zostało po raz pierwszy zaprezentowane w 2009 roku, ale dopiero w zeszłym roku trafiło do komputerów, wraz z premierą kolejnej rewizji Macbooków Pro.

Bardzo szybkie złącze było od dawna marzeniem wielu użytkowników, przede wszystkim tych profesjonalnych, ale też bardziej wymagających amatorów. Mieliśmy w swoich makach złącza FireWire 800, które były całkiem szybkie, ale daleko im było do np USB3.0 coraz częściej pojawiającego się w pecetach. Niestety ze względu na architekturę procesorów Intela, nie mieliśmy, do tego roku, komputerów ze złączem USB3.0, ale w zamian, Apple wraz z Intelem wprowadziło wtedy coś innego. Zupełną nowość – złącze Thunderbolt. Umożliwiało ono zapis i odczyt z prędkością 10Gb/s i to w dwóch kanałach. Dla porównania USB3.0 osiąga 5Gb/s, a USB2.0 tylko 480Mb/s.

Wszystko pięknie wygląda na papierze i w prezentacjach, ba nawet pięknie wyglądało złącze w komputerach. Co z tego, skoro nie było zupełnie akcesoriów do niego. Nie wiem, czy to była kwestia technologii, czy kwestia licencyji, prawdopodobnie jedno i drugie, ale urządzenia ze złączem Thunderbolt zaczęły pojawiać się w sprzedaży dopiero niedawno. Jako jeden z pierwszych do sprzedaży został wprowadzony Seagate GoFlex Thunderbolt Adapter.

Bardzo się ucieszyłem, gdy dowiedziałem się od polskiego oddziału Seagate, że niebawem takie adaptery będą dostępne na rynku polskim. Bardzo chciałem przetestować jakikolwiek dysk podpięty Thunderboltem, tym bardziej, że posiadam dwa dyski do których taki adapter jest dedykowany – Seagate GoFlex Satellite oraz GoFlex Pro Mac.

Wygląd

Znając system GoFlex, skądinąd bardzo sprytny i funkcjonalny, spodziewałem się, że Seagate GoFlex Thunderbolt Adapter, będzie podobnych, niedużych rozmiarów. Nic bardziej mylnego. Adapter jest praktycznie identycznej grubości jak dyski z rodziny GoFlex. Ale jeszcze bardziej zdziwiłem się, gdy okazało się, że w odróżnieniu od pozostałych adapterów (w systemie GoFlex znajdziemy adaptery USB2.0, USB3.0, FW800 i eSATA), nie jest to de facto sama wtyczka, tylko dosyć sporo elektroniki. Przypomniałem sobie, że same kable Thunderbolt mają wbudowane mikroprocesory, dlatego zrozumiałem, że musi tak być i po bliższym przyjrzeniu się adapterowi, jestem pod wrażeniem jak inżynierowie Seagate wszystko upakowali.

Sam adapter jest czarny – zatem uniwersalny. Nie będzie się gryzł np z kolorowymi dyskami Backup Plus, o których pisał wczoraj Paweł Piotrowski. Przypomina sanki, w które wsuwamy dysk. Przez swoją budowę idealnie sprawdzi się w podróży, tym bardziej, że nie wymaga dodatkowego źródła zasilania. Jedyne do czego mogę się przyczepić w jego konstrukcji, to brak dodatkowego złącza Thunderbolt, przez co musi być zawsze na końcu “łańcucha”. Jeśli mamy w komputerach tylko jedno złącze Thunderbolt to już nic więcej nie podepniemy. Dwa złącza Thunderbolt póki co mają tylko nowe Macbooki Pro z ekranami Retina oraz iMaki 27″ z ostatniej rewizji.

Jeśli mówimy o minusach, to w zasadzie mogę wymienić jeszcze tylko jedną rzecz – brak w zestawie kabla. Musimy o tym pamiętać aby nie było niespodzianki i dodatkowego biegania po sklepach. Musimy zaopatrzyć się w kabel Thunderbolt, który niestety nie jest tani – kabel sprzedawany przez Apple kosztuje 219PLN.

Oprogramowanie

Żadne oprogramowanie dodatkowe nie jest potrzebne do używania adaptera. Seagate GoFlex Thunderbolt Adapter, a w zasadzie dyski przez niego podpięte, współpracują z Time Machine. Adapter współpracuje bezboleśnie z dyskami sformatowanymi pod maki. Zauważyłem tylko jeden problem z dyskami sformatowanymi na NTFS. Abyśmy mogli zapisywać pliki w OS X na takich dyskach, musimy mieć zainstalowaną najnowszą wersję oprogramowania do obsługi NTFS od firmy Paragon – wymagana tylko aktualizacja jeśli z tego korzystacie.

Mierzenie szybkości

Przejdźmy do statystyk. To co najważniejsze w technologii Thunderbolt to szybkość. Przeprowadziłem testy na tym samym dysku Seagate GoFlex Pro Mac, który testowaliśmy wcześniej w redakcji. Sprawdziłem jakie wyniki osiąga podłączony do komputera poprzez USB2.0, FireWire800 i nowy Seagate GoFlex Thunderbolt Adapter. Sami zobaczcie – wyniki są powalające. Niestety nie miałem dostępu do nowych maków ze złączem USB3.0 i nie mogłem jeszcze tego porównać.

Na początek USB2.0.

Teraz złącze FireWire800 – jest szybciej. Dwa razy szybciej.

W końcu dysk podpiąłem bezpośrednio do komputera poprzez Seagate GoFlex Thunderbolt Adapter – nie mam więcej pytań.

Dla porządku podpiąłem adapter do komputera via Apple Thunderbolt Display – jak widzicie praktycznie nie ma różnic.

Wniosek? Jest szybko, bardzo szybko. Duże pliki po kilkaset MB kopiują się w kilkanaście sekund – paczkę materiałów z ostatnim, wakacyjnym iMagazine, która ma 489MB, kopiowałem na dysk podpięty do adaptera…6,5 sekundy.

Nasuwa mi się jeszcze tylko jedno pytanie – jak to jest w porównaniu z USB3.0? Skoro wg testów Thunderbolt jest 2x szybszy od FW800 – to jak to wygląda w praktyce, w kwestii porównania FW800-USB3.0.

Bonus

Na koniec koniecznie trzeba wspomnieć, że Seagate GoFlex Thunderbolt Adapter może też być idealnym rozwiązaniem umożliwiającym podpięcie do naszego maka dowolnego dysku 2,5″. Nie jest to może najelegantsze rozwiązanie, ale działa i na pewno jest praktyczne.

Podsumowanie

Czy warto zainwestować w Seagate GoFlex Thunderbolt Adapter? Absolutnie, jeśli jesteś profesjonalistą. Absolutnie jeśli jesteś zaawansowanym amatorem. Zdecydowanie warto się zastanowić nad zakupem również gdy jesteśmy zwykłymi użytkownikami. Cena w Polsce to 499PLN (np w Apple Online Store) nie jest niska, ale też nie jest wysoka, jeśli porównamy z produktami konkurencji, a już jest bardzo dobra jeśli pomyślimy, że możemy wykorzystać praktycznie dowolne dyski…ja bym się nie zastanawiał.

Plusy:
+ Szybkość
+ Cena
+ Cicha praca
+ Uniwersalność, bo pasują również dyski bez obudowy
+ Nie wymaga zewnętrznego źródła energii
+ Mobilność

Minusy:
– Brak kabla Thunderbolt w zestawie i trzeba osobno kupić
– Brak przelotki na kolejny Thunderbolt, czyli musi być na końcu “łańcucha”

Cena: 499PLN (w Apple Online Store Polska)
Witryna produktu: http://www.seagate.com/external-hard-drives/portable-hard-drives/performance/goflex-for-mac-thunderbolt/

Obserwujcie nas uważnie. Jutro, czyli w czwartek będziecie mogli wygrać w fajnym konkursie 3 dyski Seagate Backup Plus – czarny 1 TB oraz niebieski 500 GB  i srebrny 500 GB!!!

Dominik Łada

MacUser od 2001 roku, rowery, fotografia i dobra kuchnia. Redaktor naczelny iMagazine - @dominiklada

Zapraszamy do dalszej dyskusji na Mastodonie lub Twitterze .

Komentarze: 15

“Dwa złącza Thunderbolt póki co mają tylko nowe Macbooki Pro z ekranami Retina.”

Poprawka: oprócz nowych MacBooków Pro Retina, nowe iMaki 27″ mają dwa porty Thunderbolt. :)

Nie wiem czy to tekst sponsorowany (nie doczytałem takiego zapisu), czy fascynacja Applowskim Thunderbolt, wobec pospolitego USB 3.0 jest tak silna.

W końcu dysk podpiąłem bezpośrednio do komputera poprzez Seagate GoFlex Thunderbolt Adapter – nie mam więcej pytań.

Ja mam jedno, zasadnicze. Czym te marne 100MS/s z niesamowitego thunderbolta, róznią się od 100MB/s z pospolitego USB 3.0?

Czy warto zainwestować w Seagate GoFlex Thunderbolt Adapter? Absolutnie, jeśli jesteś profesjonalistą. Absolutnie jeśli jesteś zaawansowanym amatorem.

No tu się nie zgodzę w ogóle. Zdecydowanie nie warto. To absolutnie się nie opłaca. 500 zł adapter + 220 zł kabel?
Płacić dodatkowo 720 zł żeby dysk podłączać przez “święte, Applowskie, genialne” thunderbolt, zamiast USB 3.0?

W cenie 389 zł jest dysk Seagate Backup Plus 1TB z USB 3.0, który ma taki sam transfer albo za 490 LaCie Porshe Design 1TB. WD Passport jest też poniżej 400 zł.
Ale tu mamy już w cenie kompletne dyski 1TB a nie samą przelotkę i kabelek.

Skoro nie doczytales, to musi byc jednak fascynacja…

Sprawa jest prosta – zdecydowana większość maków na rynku nie ma USB3.0, a za to maja juz zlacze Thunderbolt. Dla tych co maja takie zlacze, a potrzebują szybkości “święte Applowskie, genialne Thunderbolt” jest “zbawieniem”;-) tyle, ze do tej pory jedyna alternatywa były koszmarnie drogie macierze Promise, a tu maja cos co kosztuje kilka razy mniej…

Tak, doczytałem, jednak ciągle twierdzę, że Thunderbolt to mega drogie rozwiązanie, które fajnie brzmi na papierze, bo jest dwukrotnie szybsze niż USB 3.0. I nie widzę aż takiej fascynacji tą technologią kiedy wcześniej blokowana była tańsza o podobnej prędkości.
Jest to zło konieczne, gdyż wcześniej Apple blokowało alternatywne USB 3.0.

Tak jakby polska kolej miała zainwestować 5mld $ na tory z dopuszczalną prędkością 1000km/h, (Thunderbolt) zamiast technologii za 1mld$ która daje tory z dopuszczalną prędkością “tylko” 500km/h (USB 3.0).Wszystko po to, żeby jeździł po nich zmodernizowany tabor z prędkością 200km/h (dyski talerzowe).
Czekam aż będzie nowy iMac i pewnie zmienię go tylko z tego powodu, że będzie miał USB 3.0. Taniej wyjdzie mi wydać na nowego iMaca plus cztery dyski na USB 3.0 niż na cztery dyski Thunderbolt.
Ostatnio natrafiłem na komentarz z zeszłego roku pod artykułem MacMark w którym autor optymistycznie nastawiony twierdził, że już niedługo wyjdą czytniki na FireWire. Ponad rok minął i tych czytników dalej nie ma na rynku, bo karty pamięci mają aż takich prędkości i wystarczy USB 3.0. Takich właśnie czytników na rynku jest mnóstwo.
Apple stworzyło genialny port dla profesjonalistów którzy potrzebują mega wydajnych stacji, blokując przy tym alternatywne rozwiązania na dostęp do szybkich dysków dla typowych userów, i power userów którzy nie chcą wydawać majątku na dysk.
Takie działania od początku postrzegałem negatywnie, bo przecież to i mnie zablokowano możliwość podłączania tanich i wydajnych dysków.
W końcu Apple ma USB 3.0 dzięki kontrolerowi Ivy Bridge i chwała mu za to. Thunderbolt pozostanie egzotycznym złączem dla tych co potrzebują najwyższej wydajności a niemal wszyscy zaczną korzystać z korzyści które daje USB 3.0.

Tak, racja nie mieli chipsetu od Intela. Nie jestem inżynierem więc nie wiem jakie były problemy z tym, żeby wziąć chipset NEC czy AMD, skoro USB 3.0 już parę lat było w komputerach PC.
Z drugiej strony dziwne, że Intel, który był zaangażowany w tworzenie specyfikacji standardu USB 3.0 tak długo nie dostarczał chipsetu.

Pojawienie się USB 3.0 na Mac można skwitować krótko: “w końcu”.
W końcu można kupić szybkie tanie dyski, w końcu można zrzucać szybko zdjęcia a aparatów czy filmy z kamer, w końcu można kupić tani i bardzo szybki czytnik kart pamięci, w końcu można szybko robić backup itp.

W końcu będę mógł pracować z biblioteką Lightrooma w laptopie i w domu na iMacu z pełną prędkością trzymając zdjęcia i katalog na dysku USB.

Zamiast za każdym razem eksportować wybrane zdjęcia jako katalog na dysk z iMaca, później importować na drugim komputerze (MacBooku). Po skończonej pracy znowu z MacBooka eksportować na dysk, i z powrotem importować w iMacu aby pracować dalej.

Teraz mogę pracować z prędkością wbudowanego dysku na dysku USB.

Założę się, że w przypadku takich dysków (przenośne 2.5″) nie będzie żadnej różnicy pomiędzy Thunderbolt a USB 3.0. Obydwa interfejsy wycisną z takich dysków max (talerzowych 2.5″). A już niedługo przetestuję swoją teorię w praktyce.
@DominoAqq:disqus – dokladnie tak, nie każdy ma maka z usb 3.0 więc myk z artykułu jest tutaj koniecznością jeśli ktoś chce się bawić w transfery z NASA :D No przesadziłem…
@facebook-1371765668:disqus – Ten adapter jest z tego co zrozumiałem tylko na dyski 2.5″.