Mastodon

Odrobina rozsądku nie zaszkodzi

3
Dodane: 9 lat temu

Nie do końca rozumiem burzę, którą wywołało keynote Apple.

Za oglądanie keynote zabrałam się w pełni profesjonalnie. Ustawiłam na krześle iPada, pies rozwalił się na łóżku, a kot na fotelu. Na początku trochę przycinało, a w tle gadała chińska tłumaczka. Ale potem z każdą chwilą było tylko lepiej.

Bo feed się wywalał

Oglądający keynote byli oburzeni, bo na początku transmisja się rwała. Powiedziałabym, że nie bez powodu Apple przez długi czas nie udostępniało transmisji na żywo. W trakcie takiej transmisji wiele może się zdarzyć i wiele się zdarzyło. Na przykład ktoś zrobił błąd w kodzie i stworzył killer loop. Apple nie jest firmą, która zajmuje się transmisjami, a obciążenie stron przerosło wszelkie oczekiwania. W trakcie rozmów na ten temat ktoś argumentował, że strony Google są obciążane przez zdecydowanie więcej użytkowników, a się nie wywalają. Szczera prawda, ale Google „zawodowo” zajmuje się obciążaniem swoich stron. Proste, prawda? I do tego ta Chinka czy inne stworzenie nadające w azjatyckim języku. Stanęła panna za blisko systemu nagłośnienia i poszła w eter. Nawet nie wiem, kiedy zniknęła, bo byłam zajęta oglądaniem prezentacji. Ani przez chwilę nie przyszło mi do głowy, żeby puścić w kierunku Apple wiązankę – ani za stream, ani za Chinkę. Może dlatego, że oglądając prezentację na iPadzie, miałam więcej szczęścia niż inni i transmisja rwała się tylko odrobinę na początku. Zdarza się.

Bo iPhone’y są za duże

Na długo przed prezentacją wiedzieliśmy, że Apple pokaże większe telefony. Przecieki na ten temat dochodziły z wielu stron. Osobiście bardzo się z tego cieszę – dla mnie optymalna jest wielkość iPhone’a 6, iPhone 6+ jest zdecydowanie za duży. Ale z drugiej strony rozumiem, że dla kogoś innego wersja z plusem może być wymarzonym sprzętem. W tej kategorii widzę na przykład studentów, dla których większy ekran telefonu może być kompromisem pomiędzy smartfonem i iPadem. Student to zwykle stworzenie niezbyt majętne, a na 5,5-calowym ekranie można już komfortowo przeczytać książkę albo zrobić notatki. Dwa zastosowania, a płacić trzeba tylko raz. Super!

Tim Cook

Uważam, że Tim Cook wywiązał się ze swojego zadania bezbłędnie. Nie wiem, czy próbowaliście sobie kiedykolwiek wyobrazić, jak to jest zastępować człowieka, który był bożyszczem tłumów. Zastąpienie na scenie Steve’a Jobsa to nie lada zadanie i olbrzymia presja. Cook mógł podążyć jedną z dwóch dróg – albo na siłę imitować Steve’a, albo pozostać sobą i mieć nadzieję, że tłumy zaakceptują go takim, jakim jest. Uważam, że wybierając tę drugą drogę, zachował się rozsądnie i pokazał klasę. Przy okazji, dzięki temu keynote wypadło szczerze i naturalnie, w sposób przyjemny dla oka. Bardzo podobał mi się ukłon w stronę Steve’a – owo słynne „One more thing…”. Nie wymuszone, nie skopiowane – wskazujące, że w Apple pamiętają. Przy tym skierowane do publiczności, nawiązujące w ten sposób nić porozumienia z widownią. Bardzo, bardzo ładne. Wywołujące na twarzy uśmiech. Brawo.

Apple Watch

Oczekiwałam od Apple opaski, ale pogodzę się z tym, że przedstawiony produkt okazjonalnie wyświetla zegarek. Pogodzę się z tym, bo Apple Watch jest piękny. Satysfakcjonują mnie funkcje fitnessowe, a urzeka… implementacja map. Bardzo często zdarza się, że ląduje w mieście, którego wcale nie znam. Możliwość dojścia do poszukiwanego miejsca bez ciągłego wpatrywania się w ekran telefonu to duże ułatwienie. A już funkcja „pukania” w rękę (w odmienny sposób dla oznaczenia „prawo” i „lewo”) powala na kolana. Zapowiedziałam już, że Apple Watch będzie pierwszym w moim życiu produktem, który kupię w dniu premiery. Jeśli wydaje Wam się, że Apple Watch nie znajdzie zastosowania dla szerokiej publiczności, to jesteście w błędzie. Zaimplementowane funkcje urzekną bardzo wiele osób. Zaprawdę, powiadam Wam – zegarek od Apple zaskoczy wielu!

Apple nie pokazuje nic innowacyjnego

Każdy, kto twierdzi, że Apple nie wprowadza innowacji, musi mieć głowę z twardego, wyschniętego kawałka drewna. Albo zupełnie nie posiada zdolności myślenia wielodrożnego. Porównywanie produktów Apple z produktami Motoroli czy Samsunga nie ma najmniejszej racji bytu. W tej stawce bowiem tylko Apple sprzedaje ekosystem, nie pojedyncze produkty. Apple nie sprzedaje telefonów, zegarków czy komputerów. Apple rozwija jednocześnie kilka produktów, które zestawione razem tworzą spójne, zintegrowane środowisko, którego centralnym punktem jest użytkownik. Czy Samsung to robi? Albo Motorola? To o czym mowa?! Apple jako jedyne na rynku produkuje własne komputery, własny system (OSX), własne telefony, własny system mobilny (iOS), oferuje własne sklepy z programami i muzyką, a teraz przedstawia inteligentny zegarek, zamykając w ten sposób klamrę produktów. Pisałam o tym wielokrotnie i jeszcze raz powtórzę – na poczynania Apple trzeba patrzeć kompleksowo, jak na osobny, skrojony na miarę ekosystem. Jego części powoli unifikują się i zbliżają do siebie, by w końcu otoczyć użytkownika w pełni funkcjonalnym systemem rozwiązań. Beat that!

#bendgate

− Will it bend? – pytają użytkownicy. Nie wiem, może użytkownicy są z innej planety, ale mnie w szkole na fizyce nauczono, że aluminium się wygina. Jak dostaję do ręki płat szkła, to mózg mi podpowiada, że jak upuszczę go na ziemię, to z dużym prawdopodobieństwem się potłucze. Kiedy dostaję do ręki płachtę aluminium, ten sam mózg mówi, że z dużym prawdopodobieństwem, po przyłożeniu odpowiedniej siły, się wygnie. To proste, Watsonie. iPhone 6 Plus to duży i wyjątkowo cienki kawałek aluminium. Czy będzie się wyginał? Będzie? Zgadliście! Jeśli na nim usiądziecie, zaczniecie go ściskać udami lub napierać miednicą (przez 16 godzin!), to się wygnie. OK. Odkształci. Zdefasonuje. Dlatego nie siadajcie na nim, nie ściskajcie i nie napierajcie tylko po to, żeby udowodnić, że Apple nie zna się na swojej robocie. Odrobina rozsądku nie zaszkodzi.

Cegła za 700 euro

Update do 8.0.1 to był fuckup, trudno zaprzeczyć. Miałam przez chwilę taką teorię, że Apple pokarało tych, którzy narzekali na nowe iPhone’y i zdalnie dało im po łapach. Jeden z moich czytelników na Twitterze wymyślił suchara, że Apple zareagowało na #bendgate i zamieniło iPhone’y w cegły – a jak wiadomo, cegłę ciężko wygiąć. Tak czy inaczej, 40 tys. użytkowników (z 15 mln sprzedanych urządzeń), przez kilkanaście godzin, doświadczało różnorakich problemów – braku zasięgu sieci komórkowej, zablokowanego Touch ID, kłopotów z połączeniem z Wi-Fi. Proporcjonalnie to niewiele, co nie zmienia faktu, że nie powinno się zdarzyć. Ale Apple zareagowało bardzo szybko, bowiem cała afera trwała raptem kilkanaście godzin. To krócej niż problemy z zasięgiem mojego operatora komórkowego, które ciągną się od kilku miesięcy i końca nie widać, czy też BT, które telefon stacjonarny naprawiało mi 4 dni. Ale przecież Apple skiepściło, więc ujeżdżać się trzeba. Tylko czy warto?

Żadna firma nie jest idealna, ale Apple zdaje się przyciągać hejterów jak magnes. Tylko czemu? A przy okazji dostaje się nam – użytkownikom Apple, tym, którym się podoba. A co? Nie może się nam podobać? Czy my Wam mówimy, kimkolwiek jesteście, że macie zrezygnować z zielonych robotów, Windows Phone’ów i Motoroli? A używajcie sobie na zdrowie i cieszcie się nimi. Tylko dajcie nam takie samo prawo do cieszenia się naszym sprzętem.

Wiem, wiem. Jestem zaślepioną fanbojką, z jabłkami zamiast oczu.

Czekaj, czekaj. Jak mnie nazwałeś? O, i nawzajem!

Ten artykuł pochodzi z archiwalnego iMagazine 10/2014

Kinga Ochendowska

NAMAS'CRAY  The crazy in me recognizes and honors the crazy in you. Jestem sztuczną inteligencją i makowym dinozaurem. Używałam sprzętu Apple zanim to stało się modne. Nie ufam ludziom, którzy nie lubią psów. Za to wierzę psom, które nie lubią ludzi.

Zapraszamy do dalszej dyskusji na Mastodonie lub Twitterze .

Komentarze: 3