Pozostań nienasycony, pozostań nierozsądny
Gdy siedem lat temu przesiadałem się z tradycyjnego laptopa z systemem Microsoftu na MacBooka Pro i system OS X Leopard, od razu wiedziałem, że podpisuję na siebie wyrok. Brzmi buńczucznie? Może, ale mam wrażenie, że sporo użytkowników sprzętów z nadgryzionym jabłkiem traktuje się bardziej stereotypowo niż katolicy i ateiści razem wzięci.
Nie chcę teraz pisać kolejnego tekstu o tym, że Maki to jedyne i najlepsze sprzęty, nie chcę kłócić się z tym, że są drogie i dlaczego są drogie ani prowadzić debaty nad zasadnością płacenia za aplikacje, muzykę czy filmy. To już było. Chcę się podzielić z Tobą, drogi Czytelniku historią Pana Nierozsądnego.
Pan Nierozsądny i jego poukładany świat
Nasz bohater używa sprzętów Apple od lat. Jest młodym, przedsiębiorczym człowiekiem, który pracował na wielu stanowiskach. Uwielbia chodzić na rozmowy kwalifikacyjne, nawet jeśli nie ma zamiaru aktualnie zmieniać pracy. Zdobywa doświadczenie. To zawodowe i życiowe. Do tego jest chorobliwym perfekcjonistą – wszechobecny porządek i ład pozwalają mu panować nad jego zadaniami każdego dnia i jak sam mówi: „Zwiększają produktywność, ponieważ łatwiej jest skupić uwagę na tym, co naprawdę ważne”.
Pan Nierozsądny nie jest hipsterem. Ubiera się jak każdy normalny człowiek. Czasem robi zakupy w sieciówkach, o czym wiedzą jedynie jego bliscy znajomi. Inni uważają go za bogacza, dużego gracza na wielu rynkach, bowiem Pan Nierozsądny od zawsze był wygadany. Lubi rozmawiać, bo lubi ludzi. Ci zaś często poczytują go za tyrana, bo przecież nikt więcej od nich wiedzieć nie może, a życie generalnie jest przegraną – w Polsce zwłaszcza nikomu nic udać się nie może.
Pasjonat modelarstwa jest też osobą nad wyraz cierpliwą, odpowiadającą po namyśle, stroniącą od hałasu i zgiełku. Jego hobby, od samego początku używania produktów z Cupertino, wydało się zgrywać z hasłem „Think different” (ang. Myśl inaczej), którym Steve Jobs starał się kierować. Kto dziś w końcu poświęca godziny na lepienie modeli? Przecież to dla starszych panów, co mają czas, dla wielkich tego świata, trwoniących forsę na bzdety.
Pan Nierozsądny i wielki bałagan
Pan Nierozsądny czasami zapomni zapłacić rachunek, nie dba też zbytnio o alfabetyczną chronologię katalogów na biurku swojego Maca, bo i po co? Jego znajomi, którzy także kupili sobie sprzęty Apple lub korzystają z rozwiązań konkurencji, nie mogą często tego zrozumieć, bo przecież iPhone trzeba czyścić, MacBooka polerować, tapetę dobierać do koloru ścian. Nasz bohater mawia: „Jeśli ktoś ma na to czas i tego czasu mu nie szkoda – niech to robi. Komputery się wymienia, a telefony się rysują”. Co najmniej raz w tygodniu słyszy: „No, ale ten telefon kosztował…?! No wiesz, ludzie na chleb nie mają”. Zazwyczaj z uśmiechem na twarzy proponuje takiej osobie kawę lub spacer, by zmienić temat rozmowy i równie często ta osoba nigdy więcej nie ma ochoty z nim rozmawiać. Kto zgadnie dlaczego?
Fan „Gwiezdnych wojen” czasami odwoła lub przełoży umówione spotkanie, ponieważ do głowy wpadnie mu szalona myśl, aby czmychnąć z narzeczoną na weekend za miasto. Innym razem kupi sobie drogie rolki, choć nie potrafi na nich jeździć, ponieważ chce się nauczyć i spróbować. To znowu niesforny sprzeda swojego iPhone’a, aby poużywać trochę Nexusa, którego prędzej czy później także się pozbędzie. Przyjdzie też taki moment, gdy Pan Nierozsądny po kilku rozmowach o pracę porzuci zajęcie, którym się zajmuje, ponieważ stwierdzi, iż przestało go ono rozwijać. Pójdzie więc do nowej, czasem lepszej pracy, by złapać oddech. Rzecz jasna, zrobi to dla forsy, telefon wymieni z hipokryzji, spotkanie odwoła z chamstwa. Pan Nierozsądny przyzwyczaił się do takiego podejścia, ponieważ wie, że jest oszczędny. Jak to możliwe?
Pan Nierozsądny wiecznie nienasycony
Nasz bohater nie lubi stać w miejscu. Szuka ciągle wyzwań, lubi ryzyko i stara się robić wszystko, aby na pytanie „Jak leci?” nigdy nie odpowiadać „Jakoś życie pcha się”. Jeśli ma na coś ochotę, mówi o tym pragnieniu swoim bliskim. Raz. Potem albo je realizuje od razu, albo zostawia na długi czas, by dojrzało. Nie jest typem człowieka, który przelewa swoje smutki i błahe problemy na innych. Pamięta takie zachowanie z dzieciństwa, kiedy rodzice i ich znajomi potrafili przetrwonić cały wieczór, użalając się nad sobą i światem. Pamiętacie rolki? Choć kosztowały kilkaset złotych, Pan Nierozsądny nie odczuł tego wydatku. Bo? Bo dzięki swojej oszczędności mógł sobie na nie pozwolić, ale nie dlatego, że miał te pieniądze. „Celem oszczędzania nie jest samo oszczędzanie. Nie jest nim również posiadanie pieniędzy. (…) Mądre oszczędzanie polega na dokonywaniu świadomych decyzji dotyczących tego, co jest dla nas na tyle istotne, że możemy wydać na to fortunę” – stwierdza na swoim blogu Michał Szafrański, dodając: „Nie ma sprzeczności w tym, że na co dzień nie kupujesz kawy na mieście (oszczędzając np. 12,50 zł), po to tylko, by raz na dwa tygodnie wyskoczyć na romantyczną kolację z partnerem”.
Jako użytkownik sprzętów z nadgryzionym jabłuszkiem Pan Nierozsądny wie, że w oczach znajomych kwestionuje otaczającą go rzeczywistość. Wydaje, bo na to odłożył lub bo tego chce. Robi to co kocha, poświęca energię, aby chodzić na rozmowy, szuka swojej drogi. Woli to niż narzekanie. Jednocześnie wie, że są to tylko dobra nabyte, które można sprzedać. Jest świadomy wielu udogodnień i tego, że je lubi, lecz jednocześnie mógłby je sprzedać, gdy przyjdzie gorszy czas, ponieważ potem miałby tę samą radość z ponownego ich nabycia. Rozumie, że nie jest w stanie wytłumaczyć wszystkim wielkiej zalety podejścia, które stosuje i nie próbuje tego robić na siłę. Nie o to w tym chodzi. Nie chce jednak czuć się wiecznie winny temu, że robi to, co kocha, że lubi ludzi i rozmowy z nimi, że na jego telefonie jest takie, a nie inne logo czy w końcu rezygnować ze swoich marzeń w imię poprawności.
Pan Nierozsądny wiecznie nasycony
Jest jeszcze jedna sprawa, którą Pan Nierozsądny wypracowywał w sobie latami. To umiejętność odcinania się od tego, co nas dusi. Mam wrażenie, że w Polsce coraz trudniej być człowiekiem przyjaznym. Po prostu – radosnym, dobrym. Historia Pana Nierozsądnego pokazuje to w wielu aspektach – bardziej lub mniej związanych z nowymi technologiami, ale wystarczy spojrzeć na codzienność. Jest coś niezwykłego w tym, jak bardzo potrafimy innym zazdrościć, jak bardzo nie potrafimy się z kimś cieszyć. Być może to naleciałość minionych czasów lub fascynacja fałszywym obrazem Zachodu. Nie wiem, ale do szewskiej pasji doprowadza mnie to nasze „wyliczanie”. Ile, kto, po co, na co, a nawet na kogo (nie, nie chodziło mi o prostytucję). Zaczyna się od tego, że ktoś ma iPhone’a, a kończy na błyskawicznej ocenie danej osoby.
Dzisiaj wystarczy, że kupimy sobie drogie słuchawki, o czym przekonał się jeden z autorów podcastu MacGadka, a już jesteśmy ludźmi „wielkiego świata”. Finansjerą. To przykre, bo nie dość, że nieprawdziwe, to jeszcze ilość jadu, jaką wylewamy na siebie bez powodu, sprawia, że sami odbieramy sobie chęć do życia. Czekam na moment, w którym nauczymy się, że nie ma nic godnego podziwu i chwały nie tylko w tym, że chełpimy się tym, co mamy, ale także w odgrywaniu roli nad wyraz skromnego, potulnego, straconego człowieka. Nawet sam papież Franciszek mówi o radości, a mimo to spotyka się z zarzutem: „Temu to łatwo, bo ma wszystko”. Zamiast więc spojrzeć na problem globalnie, winimy za to marki, fanów tych marek, rodziców, religię itd. Siebie? Rzadko.
Pan Nierozsądny wiedzie życie, o którym może powiedzieć, że jest dobre. Całościowo i z wielu względów. W tym miesiącu mamy walentynki. Zamiast szukać idealnych prezentów, spróbujmy popatrzeć na tego kogoś jak na sukces. Ten nasz. Osobisty. Ten, za którym tak gonimy. Sukces wynikający z tego, że ta osoba poświęciła dla nas czas i jest. Po prostu.
Ten artykuł pochodzi z archiwalnego iMagazine 02/2015