Historia trzech okładek iMagazine
Staramy się bardzo dbać o okładki naszego ukochanego magazynu. Sposób ich powstawania jest różny – czasami Dominik wpadnie na jakiś genialny pomysł, albo wykorzystamy zupełnie przypadkowo niesamowite zdjęcie Jarka Cała, a innym razem Mateusz spojrzy na temat swoim fachowym okiem i po prostu stworzy coś co nam wszystkim odpowiada. Ale od czasu do czasu zdarza się, że moje nietypowe propozycje są brane pod uwagę…
W ostatnich kilku miesiącach powstały trzy okładki w oparciu o oryginalne założenia. Pierwszym było stworzenie okładki w całości na iPadzie – na urządzeniu, które przecież nadaje się tylko i wyłącznie do konsumpcji treści. Lewa okładka z wydania 9/2015 powstała na iPadzie Air 2 dzięki paru aplikacjom dostępnym w App Storze. Jak jeden z czytelników słusznie zauważył, w dwóch miejscach jest w niej delikatny błąd. Zostawiłem go tam celowo, aby sprawdzić czy ktoś to zauważy… podpowiem tylko, że przegrałem zakład.
Środkowa, z Michałem Zielińskim jako modelem niczym z GQ, też miała ciekawą genezę, a założeniem było stworzenie jej za pomocą iPhone’a. Otóż Michał kupił sobie różowego, prawdziwie męskiego iPhone’a 6S. To właśnie tego ostatniego chcieliśmy mieć na okładce, w nietypowe scenerii, więc spędziliśmy razem kilka godzin chodząc po Warszawie, szukając odpowiedniego tła do nich. To po lewej podobało mi się najbardziej – akurat nie mam przy sobie konkretnego kadru, który miał iść na okładkę, ale wybrany był zbliżony, tylko ładniejszy. Po sesji zarówno iPhonem jak i moim “dużym aparatem” (w razie czego), udaliśmy się z Michałem i resztą redakcji (oraz sporym gronem znajomych) do biura Google, celem obejrzenia I/O 2015 (chyba to było I/O). Aparat w międzyczasie odstawiłem, więc miałem ze sobą tylko iPhone’a 6S Plus. Jak tylko zobaczyłem ścianę w biurach firmy oraz jak była oświetlona, to od razu dorwałem Michała, poprosiłem aby włożył telefon do butonierki, i wcisnąłem spust migawki (ech, wirtualny przycisk na ekranie). Martwiłem się wysokim ISO, ale było dobrze. Żałowałem tylko, że nie mieliśmy jak mu lekko doświetlić z boku twarzy…
Okładka w nagłówku z prawej, z falami, z najnowszego, marcowego wydania, to z kolei kolorowanka z aplikacji Pigment – założeniem moim było stworzenie okładki na iPadzie Pro w aplikacji, która w jakiś sposób go wykorzystuje bardziej niż mniejsze iPady. Powód, dla którego ją zaproponowałem redakcji do akceptacji opisałem w numerze – w dużym skrócie kolorowałem tradycyjny zeszyt z rysunkami kredkami i chciałem porównać to z wykonywaniem tej samej czynności na iPadzie Pro z Apple Pencil. Propozycji w każdym razie było więcej, ale ta wydawała mi się najbardziej odjechana i chyba Dominikowi też przypadła do gustu. Maciej Skrzypczak z kolei głosował na tą po prawej stronie tego akapitu — nie ukrywam, że mi też się bardzo podobała, ale nie miała dla mnie “tego czegoś”.
Tak w każdym razie wygląda historia tych trzech okładek. Teraz wszyscy szukamy inspiracji do kwietniowej… a ja wracam do mojego tymczasowego biurka. Ciepłe pozdrowienia dla wszystkich!
Komentarze: 9
Środkowa najlepsza!
Spodziewałem się że to powiesz.
Wojtek – butonierka to niewielki otwór na guzik w lewej klapie marynarki.
A telefon u Michała wystaje z brustaszy.
Ech… niech będzie ta bructwanna. :)
Znasz mnie tak dobrze! <3
Brustaszy—nie butonierki. Butonierka to dziurka w klapie marynarki, a brustasza to kieszonka którą miałeś na myśli ;)
Moim zdaniem te z grafikami najlepsze bo na tym środkowym zdjęcie jest dość słabe. Pozdrawiam
http://www.rafalboruch.com/indywidualne-sesje-zdjeciowe/