Mastodon
Zdjęcie okładkowe wpisu #lifehacker – Jak nie być pozytywnym?

#lifehacker – Jak nie być pozytywnym?

0
Dodane: 8 lat temu

Optymizm i pozytywne podejście do świata jest dobre. Bycie zDupyPozytywnym już niekoniecznie.

Na wstępie zaznaczę dwie sprawy. Po pierwsze, tekst nie zawiera brzydkich wyrazów. Pracowałam w kilku firmach, mam też trochę znajomych. Taki zDupyPozytywny – czy PZU – to nazwy własne, przydomki nadane żywym ludziom, funkcjonującym w pracowniczej przestrzeni. Po drugie, musimy zacząć rozróżniać podejście pozytywne i podejście odstrzelone od rzeczywistości. Ludzie prawdziwie pozytywni noszą w sobie słońce – jasne i ciepłe, którym promieniują dookoła. Jeśli czyjeś „pozytywne” podejście irytuje więcej niż dwie osoby, to znaczy, że coś z tym cudem natury jest nie tak.

zDupyPozytywny

Pracowałam kiedyś w firmie, w której prezes lubił sobie pospać. Generalnie praca o poranku, jak na biuro przystało, nie wchodziła w grę. Za to koło godziny 15 prezes pojawiał się w firmie, wyspany i pełen energii, gotowy do zarządzania zasobami ludzkimi. Rozdzielał zadania, przydzielał obowiązki, uśmiechając się szeroko i słodko od ucha do ucha. Fajnie się pracuje w takiej atmosferze, no chyba że się kończy pracę o 16. A prezes jest rozczarowany, że jak to? Wszyscy już wychodzą? Przecież jeszcze zostało tyle do zrobienia!
W tamtym czasie organizowaliśmy szkolenia dla „menedżmentu” wyższego szczebla. Takie biznesowe. Na kilka godzin przed szkoleniem materiały zazwyczaj nie były gotowe, a prezes szukał na gwałt samochodu, który może nas zawieźć na miejsce. Kiedy cały personel szkoleniowy starał się ogarnąć sytuację, prezes z uśmiechem wychodził do toalety, z której wracał jeszcze bardziej radosny niż zazwyczaj. Tylko czasem w czasie prelekcji język mu się zaczynał plątać. A kiedy na koncie zabrakło na wypłaty, ze zrozumieniem zapewniał, że może nam z własnej kieszeni odpalić po 50 złotych z na weekend. Na twarzy miał ciągle ten sam radosny uśmiech.

Pollyanna-migotka

Pollyanna to jedna z kultowych książek dla dorastających panienek. Opowiada ona o małej dziewczynce, córce biednego pastora. Jako że w domu się nie przelewało, otrzymywali oni czasem paczki z darów. Pollyanna marzyła o lalce i na paczkę czekała z dużą niecierpliwością. Kiedy ta w końcu przyszła, okazało się, że znajdują się w niej dziecięce kule, a lalki ani widu, ani słychu. Jak możecie sobie wyobrazić, była tym bardzo rozczarowana. Tata-pastor poradził dziecku, żeby znalazło choć jeden powód, żeby się cieszyć z tych kul. Dziecię myślało, myślało, aż w końcu wymyśliło – trzeba się cieszyć z tego, że się owych kul nie potrzebuje! Tak zaczęła się gra, gra w zadowolenie, która zmieniła życie wielu bohaterów tej książki. O ile postawa taka jest bardzo chwalebna, o tyle w połączeniu z zerową empatią i pamięcią złotek rybki sprawia, że można zostać najbardziej znienawidzoną osobą w pracy.
Przyjmijmy, że w nocy ukradziono Wam samochód. Przychodzicie do pracy, wcale Wam nie do śmiechu. Dzielicie się tą informacją z Pollyanną-migotką i jak z rękawa dostajecie królika. Powinniście się cieszyć, bo teraz będziecie mogli sobie kupić zupełnie nowy i dużo lepszy samochód! A poza tym powinniście odwiedzić fryzjera, kosmetyczkę i pójść na kręgle, bo kręgle tak wspaniale odprężają! Kiedy ostatnio Pollyanna-migotka wybrała się na kręgle, to był tam ten fajny facet, który ciągle przyglądał się jej pupie w obcisłych dżinsach. A te dżinsy to ona kupiła w tym nowym sklepie, na super wyprzedaży, a wyprzedaże są najfajniejsze na świecie. A w galerii… Zapomnieliście już o samochodzie? No właśnie!

Zaklinacz rzeczywistości

Zaklinacz rzeczywistości to postać trudna. Wydaje mu się bowiem, że jeśli powie, że coś ma być zrobione, to będzie. Nawet jeśli nie ma czasu, nie ma narzędzi, nie ma ludzi. W sposób zupełnie magiczny. Jest też bardzo motywujący, bo z przekonaniem podkreśla, że wszystko się da, jeśli się chce. I stara się ten, niczym nie poparty optymizm, przelać na wszystkich dookoła. Pojawia się klient. Klient ma wymagania. Klient nie ma pojęcia, o czym mówi. Da się zrobić? Oczywiście! Klient nasz pan! Następnie, po uzgodnieniu oczekiwań i zainkasowaniu zaliczki, przekazuje zadanie osłupiałemu zespołowi, a sam oddala się spokojnie uśmiechnięty, bo swoje zadanie wykonał. Jest zlecenie? Jest. To o co chodzi?

 

PZU

Przyszedł czas na rozszyfrowanie tajemnicy. Pamiętajcie, że to nazwa własna – pierdolnięty, zawsze uśmiechnięty. W skrócie – PZU. Kiedyś, bardzo dawno temu, na polskich ekranach królował serial dla młodzieży, pod wdzięcznym tytułem: „Buffy – postrach wampirów”. Czy jakoś tak. Nas interesuje odcinek „Hush”, w którym poznajemy „Dżentelmenów”. Dżentelmen unosi się dwadzieścia centymetrów nad ziemią, ma nienaganne maniery, garnitur, krawat i białą koszulę. Jest oczywiście demonem, a nawet całą ich grupą, która najpierw kradnie wszystkim dookoła głos, następnie zaś wyrywa serca, bo zapewniają one wieczne życie i relatywną młodość. Uśmiechając się przy tym tak, że aż ciarki chodzą po plecach. PZU należy zazwyczaj do klasy menadżerskiej. Porusza się po biurze cicho, nikt więc nie waży się odezwać. Wszyscy zresztą wiedzą, że ten uśmiech, to nic dobrego. Z tym samym, wyuczonym na szkoleniu grymasem dowali ci nadgodziny, wyleje z pracy albo zabierze biurko. Taki demon, czyste zło. „Dżentelmena” możecie zobaczyć gdzieś obok – niestety lepszego nie udało mi się znaleźć. Kiedy Wasz szef znalazł czas, żeby pozować do zdjęcia?!

A teraz już na poważnie. Bycie pozytywnym jest o niebo lepsze niż zalewanie rzeczywistości falą negatywizmu. Pozytywne podejście to jednak nie mentorskie tłumaczenie, dlaczego wszyscy powinni być szczęśliwi i czynić wyłącznie dobro. Pozytywne podejście to wewnętrzna energia, umiejętność spojrzenia na świat z innej perspektywy i szukanie rozwiązań, zamiast generowania przeszkód. Menadżer to tylko pozycja – lider to relacja, jaką się tworzy z pracownikami. Kiedy nie wygrywa cały zespół, to nikt nie wygrywa. Czego nie omieszkam z dumą zaznaczyć, najlepszym przykładem jest zespół tworzący iMagazine.

Bądźcie pozytywni. Tylko nie PZU.

Bardzo Was proszę.


Ten artykuł pochodzi z archiwalnego iMagazine 6/2016

Kinga Ochendowska

NAMAS'CRAY  The crazy in me recognizes and honors the crazy in you. Jestem sztuczną inteligencją i makowym dinozaurem. Używałam sprzętu Apple zanim to stało się modne. Nie ufam ludziom, którzy nie lubią psów. Za to wierzę psom, które nie lubią ludzi.

Zapraszamy do dalszej dyskusji na Mastodonie lub Twitterze .