Mastodon
Zdjęcie okładkowe wpisu 10 dni z HomePodem

10 dni z HomePodem

4
Dodane: 6 lat temu

HomePod niespodziewanie zagościł w naszych progach dokładnie dziesięć dni temu. Zanim to nastąpiło, otrzymałem telefon z pytaniem, czy bierzemy, bo jest okazja. Przyznam, że się zawahałem – nie planowałem kupować HomePoda, ale po chwili doszedłem do wniosku, że w najgorszym wypadku po prostu powędruje do kogoś bardziej chętnego.


Ten artykuł pochodzi z archiwalnego iMagazine 4/2018


HomePod z zewnątrz

Oczywiście zdecydowałem się na jedyny słuszny kolor dla naszych warunków atmosferycznych – Space Grey. Biały, według relacji Iwony, która go widziała na żywo w sterylnie białym pomieszczeniu, które prawdopodobnie było jadalnią Jony’ego Ive’a, wygląda bardziej elegancko, ale musi być dobrany do otoczenia. W naszym przypadku czerń spisuje się znacznie lepiej, tym bardziej że obawiałbym się, że biel po paru miesiącach stałaby się szara – nie słyniemy w końcu z czystego powietrza.

Opcji [sterowania] jest więcej niż w kokpicie współczesnego samolotu, z tą różnicą, że zamiast pamiętać położenie gałek i wskaźników na zegarach, musimy wiedzieć, o co możemy ją głosowo poprosić, a o co nie.

Potwierdzam to, co już wszyscy mówili. HomePod jest zaskakująco mały i jeszcze bardziej zaskakująco ciężki. Oczywiście natychmiast postawiłem go na podstawce (tak w ogóle, to muszę znaleźć ładniejszą), żeby nie zniszczył mi drewnianej powierzchni stołu, jak to lubi robić jego silikonowa podstawa.

Rozumiem ideę stojącą za tym, żeby kabel zasilania nie był odczepiany przez zwykłego śmiertelnika bez doktoratu z fizyki jądrowej, ale szkoda, że tak nie jest – już wyobraziłem sobie sytuację, w której chciałbym go poprowadzić przez wąską szparę między meblami i znacznych rozmiarów brytyjska końcówka wtyczki w tym przeszkadza. Niestety, HomePod nie jest w tej chwili dostępny z wtyczką europejską i nie wiemy, kiedy to się zmieni.

Jeśli chodzi o samą jakość wykonania, to ta jest wzorowa. Nie mam absolutnie żadnych zastrzeżeń, jeśli chodzi o jego cechy zewnętrzne, poza jednym. Otóż po wyzwoleniu Siri na jego górnej powierzchni pojawia się animacja, która jest u mnie w mieszkaniu widoczna tylko w sytuacji, w której stoję – jeśli siedzę na kanapie, to nie widzę, czy głośnik usłyszał „Hey Siri”, czy nie.

Sterowanie

HomePodem możemy sterować na trzy sposoby i całość szczegółowo już opisałem. Opcji jest więcej niż w kokpicie współczesnego samolotu, z tą różnicą, że zamiast pamiętać położenie gałek i wskaźników na zegarach, musimy wiedzieć, o co możemy ją głosowo poprosić, a o co nie. Jak się okazało, HomePod lubi też czasami strzelić focha i ignorować nas dopóty, dopóki nie wykonamy czynności dobrze znanej osobom korzystającym z Windowsa – trzeba go wyłączyć, a potem ponownie włączyć.

Na rynku od paru ładnych lat mamy tak zwane głośniki smart wyposażone w asystentów głosowych – Alexę, Cortanę i Google Assistant. Siri jest odpowiedzią Apple na ten trend i, niestety, z wielu powodów, jest to produkt, który nie trzyma standardów firmy. Siri momentami jest głupsza niż miś panda i – co jest dla niej wyjątkowo niekorzystne – nie nadrabia byciem uroczym stworzeniem. Pandy nigdy nie miały naturalnych wrogów, nie wytworzyły więc mechanizmów obronnych. Siri tych wrogów ma, ale chyba po prostu nie zdaje sobie sprawy z ich istnienia (ale po wypowiedzeniu zwrotu „Hey Siri” powiedzcie „Hey Google”). Szkoda, bo dotychczas, nawet gdy Apple nie było pierwsze w danej kategorii, to bardzo szybko okazywało się, że wprowadzało coś, co powodowało, że ich produkt natychmiast deklasował konkurencję. iPod jest tutaj świetnym przykładem.

Jedyną dużą zaletą HomePoda względem innych głośników, korzystających z technologii AirPlay lub Bluetooth, jest prostota jego konfiguracji. W tej kwestii odrobili zadanie domowe przy AirPods i tu ten wyczyn powtórzyli. Jakość audio również jest na bardzo wysokim poziomie, ale wrócę do tego później.

(…) ale jak [Siri] zaczyna mi gadać bzdury, to mam ochotę cisnąć tym niewielkim cylindrem przez okno.

Po dziesięciu dniach zauważyłem, że steruję HomePodem na dwa różne sposoby, zależnie od mojego nastroju i potrzeb. Jeśli wiem, co chcę podsłuchać, to korzystam z głosu, prosząc Siri o odtworzenie odpowiedniej playlisty. Jeśli nie, to wchodzę w Apple Music na iPhonie lub iPadzie i zaczynam eksperymentować. W tym celu przełączam się w ten nieintuicyjny i specjalny tryb, w którym program Apple Music staje się pilotem dla HomePoda. Wtedy nie streamuj muzyki z iPhone’a do niego, ale czerpie on ją bezpośrednio z internetu. Dziwi mnie, że Apple tej funkcji mocniej nie rozreklamowało, bo pomimo że „przełączanie źródła” w Apple Music jest toporne jak czyjeś samopoczucie o 5:00 rano po dobrej imprezie zakrapianej wysokoprocentowym alkoholem, to jest to niezwykle wygodne. Gdyby nie ta funkcja, to nie wiem, czy nie poddałbym się już i nie pozbył tego głośnika.

Próba rozmowy z Siri jest często niezwykle frustrująca. Są momenty, kiedy zachowuje się wzorowo, ale potem trafia się ciąg tak absurdalnych sytuacji, że z utęsknieniem czekam na moment, kiedy będę mógł z pięciolatkiem poprowadzić dyskusję na znacznie wyższym poziomie.

– Hey Siri, play my film music playlist – rzuciłem wczoraj w powietrze.
– Sorry, I can’t play play my film music playlist – odpowiedziała, z powagą w głosie.

Ręka. Czoło. Głośny plask.

Miałem też nadzieję, że obsługa HomeKita za pomocą Siri będzie wygodniejsza niż sięganie po iPhone’a lub iPada. Jest wygodniejsza, jeśli Siri zrozumie, co chcemy zrobić, ale jak zaczyna mi gadać bzdury, to mam ochotę cisnąć tym niewielkim cylindrem przez okno. Podsumowując sterowanie HomeKitem głosowo, finalnie muszę chyba skapitulować i powiedzieć, że jest in plus, ale potencjał na poprawę jest ogromny.

Na deser zostaje sterowanie dotykiem, na górnej powierzchni HomePoda. O ile animacje wyświetlane na tym krążku są absolutnie przepiękne, to niestety każde dotknięcie na tej polerowanej na wysoki połysk powierzchni zostawia odciski palców. A tych nienawidzę, staram się więc unikać dotykania HomePoda, bo potem zmuszony jestem do putzen, putzen szmateczką.

Dźwięk

Nie jestem audiofilem, jeśli chodzi o wymogi dźwiękowe i pomimo że prawdopodobnie potrafiłbym opisać Wam poetycko wydobywający się z HomePoda kremowy dźwięk, z lukrowanym basem i anielskimi tonami wysokimi, to wiem, kiedy coś mi się podoba, a kiedy nie.

Do bezpośredniego porównania mam w domu trzy inne źródła dźwięku.

Pierwszym jest amplituner wysokiej jakości z pięcioma głośnikami, które służą głównie do kina domowego, ale również wysoko je sobie cenię przy korzystaniu z Apple TV – muzykę odtwarzam albo przez AirPlaya, albo bezpośrednio z tego set-top-boxu. Jak można się spodziewać, jeśli chodzi immersję, to nie ma porównania – pięć głośników rozstawionych po kątach lepiej dostarczy dźwięk do moich uszu niż jeden samotny głośnik, nawet naszpikowany elektroniką i inteligencją (rzekomo, bo sam jej nie doświadczyłem).

Drugim urządzeniem, na którym często słucham muzyki, są moje głośniki B&W MM-1, podłączone po USB do komputera. Korzystam z nich głównie wtedy, gdy siedzę przed komputerem i korzystam z iTunes (tak, jestem jedną z niewielu osób, która lubi iTunes). Pomimo że stoją w rogu pokoju, na biurku, po bokach monitora, grają porównywalnie do HomePoda, z tą różnicą, że otaczają mnie dobrze dźwiękiem, gdy siedzę przed komputerem. W innych sytuacjach spisują się znakomicie jako „tło”, na przykład podczas kolacji czy spokojnego wieczoru z książką.

Sam dźwięk jest zaskakująco czysty i dobrze zbalansowany – nie przepadam za zbyt mocnym basem i ten taki nie jest, szczególnie gdy ustawiony jest na 15–30% i nie słucham rapu lub hip-hopu.

Trzecim głośnikiem, który jest bardziej rzeczywistym konkurentem, jest mój Bose SoundLink Revolve (model mniejszy, bez plusa), który również oferuje dźwięk 360°. Ten głośnik cenię przede wszystkim za jego mobilność – jest odporny na zachlapania, znakomicie sprawdza się więc w łazience do słuchania muzyki lub podcastów, gdy biorę prysznic. W salonie zdarza mi się też go stawiać na ławie, w centralnym punkcie, dzięki czemu wypełnia dźwiękiem cały pokój. Jest to możliwe, bo ma wbudowany akumulator.

HomePod stoi natomiast pod jedną ze ścian i jest to jedyne miejsce między kuchnią a salonem, gdzie mogłem go postawić i zapewnić mu prąd. Kilka dni temu postawiłem obok niego Bose Revolve i na zmianę puszczałem na obu muzykę z iPhone’a, przełączając źródło i zmieniając swoje położenie. Przy tak bezpośrednim starciu mam wrażenie, iż odwzorowałem walkę Dawida z Goliatem – oba głośniki mają bardzo zbliżony bas (ten w Bose jest zaskakująco mocny jak na tak mały głośnik), ale w środku i górze dewastujące prowadzenie przejmuje HomePod. Różnica w immersji jest tutaj też ogromna – HomePod nas otacza dźwiękiem w odróżnienia od Bose. Oczywiście należy pamiętać, że produkt Apple’a ma osiem głośników w sobie (7 tweeterów i 1 woofer), jest dwukrotnie większy i nie ma wbudowanego akumulatora, podczas gdy Revolve ma zaledwie jeden głośnik, potrafi pracować pół doby z dala od prądu i można go wrzucić do torby, aby słuchać ulubionej muzyki podczas grillowania domowych burgerów na łonie natury. Są to więc inne produkty, przeznaczone do innych celów i każdy ma swoje mocne i słabe strony.

HomePod pracuje w domu od 8 do 10 godzin, prawie non stop każdego dnia. Poziom głośności ustawiony jest zazwyczaj pomiędzy 15 a 30 procent. Przy tych ustawieniach gra na tyle cicho (w pomieszczeniu o powierzchni około 35 metrów kwadratowych), że nie przeszkadza w rozmowie lub pracy, a jednocześnie można cieszyć się swoją ulubioną muzyką. Dwukrotnie testowałem go przez kilka chwil na 100% i mam dwa wnioski. Po pierwsze, jest to zdecydowanie za głośny i niekomfortowy poziom dla moich uszu, a po drugie, dźwięk przy tym poziomie nie jest zniekształcony, co mnie bardzo zaskoczyło.

Sam dźwięk jest zaskakująco czysty i dobrze zbalansowany – nie przepadam za zbyt mocnym basem i ten taki nie jest, szczególnie gdy ustawiony jest na 15–30% i nie słucham rapu lub hip-hopu.

Mikrofony!

Jest jeszcze jedna funkcja HomePoda, która mnie zaskoczyła. Stałem sobie spokojnie w odległości jednej ściany i około siedmiu metrów od Siri (w innym pokoju), zagubiony w myślach. Siri, parę chwil wcześniej, nie zrozumiała zwrotu „Hey Siri”, mruczałem go więc sobie pod nosem nieświadomie, wypowiadając na różne sposoby, gdy zastanawiałem się nad strukturą tego artykułu. Po pierwszym „Hey Siri”, na które każda zdrowa osoba zareagowałaby słowami „Mówiłeś coś?!”, usłyszałem charakterystyczne „Hmm…”, które ma za cel podpowiedzieć nam, że HomePod obecnie nas słucha. Dodam, że HomePod odtwarzał w tym czasie muzykę.

HomePod jest wyłącznie dla osób, które korzystają z urządzeń Apple i wskazane jest subskrybowanie Apple Music.

O ile inżynierowie w firmie z Cupertino mają sporo do nadrobienia w kwestii Siri i sztucznej inteligencji, to jakość mikrofonów i zdolność HomePoda do wychwytywania słowa kluczowego jest doprawdy niesamowita. Zresztą zarzutów do jakości audio też nie mam – gra bardzo dobrze, szczególnie jak na małe urządzenie.

Dla kogo?

HomePod jest wyłącznie dla osób, które korzystają z urządzeń Apple i wskazane jest subskrybowanie Apple Music. Można do niego streamować dźwięk po AirPlayu, ale nie jest to wygodne, szczególnie w porównaniu z obsługą głosową naszych playlist (a przynajmniej wtedy, gdy HomePod nas rozumie). To znakomity głośnik do puszczania muzyki, która stanowi tło naszego dnia i jest więcej niż dobrym narzędziem do obsługi HomeKita. Niestety, Siri jest prawdopodobnie najgłupszym z asystentów dostępnych na rynku i spodziewam się, że nieprędko dogoni konkurencję, poza absolutnymi podstawami, nie spodziewajcie się od niej więc zbyt wiele.

Podsumowując

Minęło dziesięć dni i muszę przyznać, również przed sobą, że doceniam HomePoda coraz bardziej z każdym dniem, jako głośnik. Nie spodziewałem się, że jakość dźwięku będzie tak wysoka, a fakt, że mogę po prostu powiedzieć: „Hey Siri, play music that I like” albo wybrać jedną z moich playlist, jest niezwykle wygodny. Wiem też, że gdybym był użytkownikiem Spotify, to wolałbym wybrać inny produkt – zabawa w streamowanie przez AirPlay lub Bluetooth jest po prostu niewygodna.

Teraz pozostaje czekać na AirPlay 2 i muszę przyznać, że ciekawy jestem, jak brzmiałyby dwa HomePody rozstawione w różnych miejscach mieszkania…

Komentarz do oceny

  • minus za (prawie) niewymienny kabel w kategorii design
  • duże minusy za Siri i wszystko, co z nią związane

Wojtek Pietrusiewicz

Wydawca, fotograf, podróżnik, podcaster – niekoniecznie w tej kolejności. Lubię espresso, mechaniczne zegarki, mechaniczne klawiatury i zwinne samochody.

Zapraszamy do dalszej dyskusji na Mastodonie lub Twitterze .

Komentarze: 4

Bardzo dobry artykuł, moje przemyślenia są podobne, Siri to najsłabszy punkt tego tematu, choć dobrze radzi sobie z obsługa urządzeń w Homekit , spokojnie mogę wydać komendę wył lub wl światła itp rzeczy , co ,mnie zaskoczyło można to zrobić zdalnie z dowolnego miejsca mówiąc do iphona za pomocą Siri. A jakość dźwięku bardzo dobra , porównywałem z Aura H&K , który stoi obok i Homepoda i tu HP prezentuje się lepiej , wracając dni Siri , ma poważne problemy ze zrozumienie poleceń z wyborem muzyki np. francuskojęzycznych , komenda po angielsku, tytuł wpleciony po francusku i jest problem nie do przejścia .
Lepiej już radzi sobie z komendami w kierunku polskich utworów , pare razy bezbłędnie odtworzył nasze rodzime gw gwiazdy . Czekam na AirPlay 2. Na plus na pewno poza dźwiękiem, obsługa HomeKit .

Ja czekam aż będzie można dwa połączyć w stereo, wtedy kupię. Zastanawia mnie czy to będzie działało z yamaha musiccast. Problem z radiem internetowym jak i innymi serwisami typu TIDAL itp by się rozwiązał.