Mastodon
Zdjęcie okładkowe wpisu Lokowanie produktu

Lokowanie produktu

6
Dodane: 5 lat temu

Napisałam kiedyś o tym, że podoba mi się usługa Amazona. Dostałam baty, że to chamskie lokowanie produktu. Po wizycie w Polsce zaczynam rozumieć tych, którzy nie wierzą w prywatne opinie w internecie.


Ten artykuł pochodzi z archiwalnego iMagazine 12/2018

Zacznijmy od tego, że nie pisuję recenzji produktów. Albo nie! Zacznijmy od tego, że kiedy internet był bardzo młody (to za moich czasów, jakby ktoś pytał), nikt nikomu nie płacił za pozytywne wypowiadanie się o produktach i usługach. Kiedy już doszliśmy do tego, że można się wypowiadać, to robiliśmy to po to, żeby innym było łatwiej. Z czystej potrzeby serca. Serio! Potem ktoś zauważył, że blogerzy i inne internetowe stworzenia mają moc i do tego wykonują kawał dobrej pracy na rzecz różnorakich firm. Pojawiły się więc pomysły reklam na blogach i stronach. Tu trzeba odróżnić reklamy od wszelkiego rodzaju linkowni, które znajdowały się praktycznie wszędzie. Wyobraźcie sobie (sarkazm zamierzony), że wrzucało się linki do stron produktów i usług zupełnie nieodpłatnie. Tylko dlatego, że się nam podobały! Wyrósłszy w takich czasach i przebywając za granicami Polski od wielu lat, nie zawsze orientuję się w tym, jakie zmiany następują na rynku. I na przykład w tym, że jak firma nie płaci, to się o niej dobrze nie pisze, a najlepiej nie pisze się wcale. Jeśli już się coś pisze, to z pewnością zostało to słono opłacone przez zleceniodawcę w postaci barterów, gotówki i wycieczek zagranicznych. Darmowych próbek się nie przewiduje.

O ile zgadzam się, że bycie blogerem to teraz zawód, a nie hobby, o tyle takie podejście zawsze wywoływało u mnie uśmiech na ustach. Możliwe, że dlatego, że nie utrzymuję się z takich procederów. Kiedy więc dostałam burę za chwalenie Amazona, zbyłam to prostą informacją, że tekst nie jest sponsorowany. Zakładam, że wielbiciele teorii spiskowych w zapewnienia nie uwierzyli. Kiedy więc szukałam nowych słuchawek na „blutfu” i znalazłam świetne, a do tego w dobrej cenie (grają na jednym ładowaniu przez miesiąc, a na standby mogą czekać przez pół roku), powstrzymałam się przed pisaniem o nich, bo przecież publika znowu będzie krzyczeć, że lokowanie produktu.

Mój punkt widzenia rozszerzył się nieco, gdy byłam ostatnio z wizytą w Polsce. Jak zapewne wiecie, nie oglądam telewizji, a tu, u odwiedzanych osób, wszędzie grające pudełka. Chcąc nie chcąc, zerka się jednym okiem i chłonie kulturę. Kultura zaś nafaszerowana produktami lokowanymi na każdym kroku. Leci sobie jakiś serial, rodzinka przy stole, na stole ciasteczka. Ciasteczka mają nazwę i producenta, który „dyskretnie” wpleciony został do scenariusza. Kamera łapie nawet markę wody, którą popija aktor na drugim planie. Zatrzymuje na niej swoje cyfrowe oko, żeby każdy widz miał czas przeczytać napis na opakowaniu i utrwalić w pamięci szczegóły nalepki. Następnego dnia dostrzegłam na Twitterze długiego flejma, bo ktoś pojechał na jakąś prezentację, napisał recenzję i nie uwzględnił w artykule, że otrzymał korzyść majątkową w postaci wyjazdu na zagraniczną wycieczkę (prezentacja odbywała się w UK). Programy publicystyczne, śniadaniowe i pokrewne składają się w zasadzie jedynie z lokowania produktów, bo z czegoś ta biedna telewizja musi się utrzymywać. Ja się nie dziwię, że w takich okolicznościach przyrody nikt nie wierzy, że można powiedzieć dobre słowo o firmie, jeśli ta za to odpowiednio nie zapłaci.

Muszę przyznać, że konfunduje mnie to strasznie. Czym skorupka za młodu nasiąknie, tym na starość trąci. Korci mnie często, żeby napisać o fajnych rzeczach, które znalazłam. Tylko po to, żeby ktoś inny też skorzystał, zgodnie z savoir-vivre dawnego internetu. Ale użerać się z komentarzami, to już mi się naprawdę nie chce, zwłaszcza że komentujący nie zawsze biorą pod uwagę zwykłą logikę – na przykład to, że żadna firma mi za to nie płaci, bo mieszkam za granicą, pracuję w dziedzinie niezwiązanej z technologią i nie interesują mnie układy i układziki. Swój sprzęt kupuję sama, jak jest fajny, to polecam, jak nie – to ostrzegam, żeby ludzie pieniędzy nie topili. Jak każdy zwykły, normalny człowiek.

Dziwi mnie niezmiernie, że w Polsce lokowanie produktu i różne sponsoringi są tak bardzo rozdmuchane. Nie twierdzę, że w UK tego nie ma – product placement można znaleźć w każdym kraju na świecie. Jest jednak delikatniejszy i żeby użyć kalki językowej – nie prosto w twarz. Firmy nawiązują współpracę z blogerami, instagramerami czy youtuberami tak samo, jak wszędzie – wiadomo przecież, że zwłaszcza młodzież prędzej kupi produkt, kiedy poleca go internetowy guru. I nawet jeśli nie ma w tytule informacji o sponsorowaniu, wiadomo, że kody zniżkowe na zakup nie biorą się znikąd. Nikt się o to nie awanturuje, nikt nie krzyczy, że recenzja jest nieuczciwa. Zazwyczaj influencerzy dbają o swoją reputację i nie polecają kiepskich produktów, bo przecież internet ich z tego rozliczy natychmiast. Jeśli traktujemy internetowe stanowiska jak pracę, za pracę należy się wynagrodzenie. Obrażanie się za sponsorowane recenzje to trochę tak, jakby wytykać dentyście, że pobiera opłatę za wyrywanie zębów albo piekarzowi, że każe płacić za bochenek chleba. Trzeba się zdecydować, w jakiej rzeczywistości uczestniczymy i być konsekwentnym w swoim wyborze. Żyj i daj żyć innym, to moje motto.

Warto jednak pozostawić odrobinę przestrzeni dla tych, którzy dzielą się opiniami „po prostu”, bez podtekstów. W tej zakrzywionej rzeczywistości, w której każdy chce być kimś, kim nie jest, szczera opinia jest nie do pogardzenia.

Kiedy myślę o czasach, gdy recenzowaliśmy sprzęt i usługi tylko dlatego, że ich używaliśmy, zaczynam rozumieć, jak wielka zmiana nastąpiła w ciągu zaledwie dziesięciolecia. Nawet jeśli internet jest nadal wolny, trendy na różnych rynkach same regulują to, co wolno, a czego nie należy. Przyjrzałam się stronom i blogom – coraz mniej na nich niezależnych linków, bo każdy i wszystko może okazać się konkurencją. Zniknęły linkownie do dobrych, ważnych stron, ludzie rozeszli się w różne strony. Wszyscy funkcjonują w samotnych wszechświatach złożonych z własnego Instagrama, YT czy Facebooka. Trochę to smutne, bo to właśnie ta interakcja pomiędzy użytkownikami sprawiała, że można było zyskać kompleksową opinię na każdy temat. Budząc się rano, czytaliśmy kilkanaście blogów, opisujących ten sam temat, linkujących do siebie nawzajem i przedstawiających różne punkty widzenia. Uzupełniających się wzajemnie. Teraz to proceder niemodny i mało profesjonalny, nie ma bowiem powodu do nabijania komuś innemu oglądalności, zwłaszcza jeśli „pracuje” dla konkurencji. Próba zmiany obecnego stanu rzeczy to jak walka z wiatrakami – pozostaje mieć nadzieję, że sytuacja rozwiąże się sama, głosami użytkowników internetu.

Prywatnie lubiłam ten dawny świat, w którym mniej było powodów do podejrzeń, chociaż nie mniej do waśni. Kreatywność nie bierze się z samotności, tylko z interakcji z ludźmi, uczestniczenia w wydarzeniach. To one dają nam motor do działania.

Wypadałoby jeszcze dodać, że duży udział w powyższym ma fakt, że bardzo mało jest obecnie przedmiotów i usług, które są tak dobre, że aż chce się o nich pisać i podzielić wrażeniami z innymi. Pamiętam, jakie to uczucie, kiedy aż chciało się krzyczeć: „Rany! Jakie to fajne!”. Teraz wszystko jest mniej lub bardziej poprawne i spełniające zakładane funkcje. Cała reszta rozbija się o to, kto lepiej przekonuje użytkownika do swojej oferty i kto w rezultacie dostanie nasze pieniądze.

Wiem, że ludzie młodzi są bardziej podatni na tego typu zagrania. Nie wiem, jak reagują starsi, bo sama staram się podejmować decyzje z głową, nawet wtedy, kiedy przemierzam internet w poszukiwaniu inspiracji.

Na koniec klauzula – jeśli zdarzy mi się wyrazić opinię na temat jakiegoś produktu, to będzie to moja prywatna opinia. Bo inaczej nie potrafię.

Możecie być tego pewni.

Kinga Ochendowska

NAMAS'CRAY  The crazy in me recognizes and honors the crazy in you. Jestem sztuczną inteligencją i makowym dinozaurem. Używałam sprzętu Apple zanim to stało się modne. Nie ufam ludziom, którzy nie lubią psów. Za to wierzę psom, które nie lubią ludzi.

Zapraszamy do dalszej dyskusji na Mastodonie lub Twitterze .

Komentarze: 6

aby nie było podejrzeń, każdy bloger czy internetowy guru, który dostaje kasę za lokowanie produktu powinien na wstępie o tym uprzedzać. niestety ale w Polsce nagminnie łamane jest prawo w tym zakresie. całe szczęście UOKiK się już za to bierze. to czyn nieuczciwej konkurencji i naruszanie zbiorowych praw konsumentów. to się wreszcie musi zmienić

aby nie było podejrzeń, każdy bloger czy internetowy guru, który dostaje kasę za lokowanie produktu powinien na wstępie o tym uprzedzać. niestety ale w Polsce nagminnie łamane jest prawo w tym zakresie. całe szczęście UOKiK się już za to bierze. to czyn nieuczciwej konkurencji i naruszanie zbiorowych praw konsumentów. to się wreszcie musi zmienić