Mastodon
Zdjęcie okładkowe wpisu Koszt czasu

Koszt czasu

1
Dodane: 4 lata temu

Kiedy w 2013 r. zacząłem kontrolować swój koszt czasu po lekturze jednego ze wpisów Szaffiego („Jak oszczędzać pieniądze”) zmieniło się naprawdę sporo. Nie tylko w kontekście zawodowym (realnie zacząłem więcej zarabiać, bo po prostu inaczej wyceniałem), ale przede wszystkim zmieniła się moja optyka na to, czym zajmujemy się każdego dnia. Bo widzicie, można naczytać się książek o produktywności, zarządzaniu czy pracy, ale nic tak nie przemawia do nas tak, jak liczby.


Ten artykuł pochodzi z archiwalnego iMagazine 2/2021


Poszukajmy czegoś…

To zdanie ciążyło na nas w 2020 r. Pomimo dość skrupulatnego kontrolowania higieny finansowej od ponad pięciu lat, spisywania wydatków i świadomości realnej ceny naszej godziny pracy, rok pandemii mocno rozleniwił. Zwłaszcza wieczorami, kiedy wyraźnie częściej sięgaliśmy do serwisów VOD w poszukiwaniu kultury i rozrywki. O tym, dlaczego nie mogliśmy jej znaleźć w większości przypadków, z wyjątkiem Apple TV+, piszę w drugim felietonie. Tutaj skupię się na tym, dlaczego z początkiem 2021 r. zdecydowaliśmy się opłacać w ciągu miesiąca maksymalnie jedną platformę streamingową i nie robić od tej zasady żadnych wyjątków.

Wróćmy do śródtytułu i początku zdania, które otwierało studnię bez dna. Serwisy VOD są projektowane w taki sposób, aby kupować naszą uwagę ze wszelką cenę. Oczywiście algorytmy starają się podpowiadać treści dla nas ciekawe, ale często nie trafiają z tymi rekomendacjami. Zwłaszcza jeśli jesteście w serwisie nowi lub wracacie do niego po zawieszeniu subskrypcji. W tym czasie algorytm nie dostaje danych (nie przeszukujecie katalogu), na których bazie mógłby owe rekomendacje budować. Zaczynacie z poziomu zero. Podobnie jest w sytuacji, w której nie możecie znaleźć niczego interesującego przez 15 minut. 20 minut. Pół godziny. Czy Netflix wówczas wyświetli Wam koniec listy? Bynajmniej. Będzie ją przeładowywał, zaganiając Waszą uwagę mimowolnie w to samo miejsce po kilka razy. Efekt? Niewinne „poszukajmy czegoś…” zamienia się w 40-minutowe scrollowanie maszyny, na którą sowicie łożycie co miesiąc. Cel? Opłacenie jej dodatkową kwotą Waszego czasu, który już nie wróci i którego w nic innego nie zainwestujecie.

Policzmy to. Dla uproszczenia niech to będzie osoba, która zarabia miesięcznie 5000 zł na rękę. Nie ma żadnych dodatkowych źródeł dochodu. Pracuje na pełny etat, pięć dni w tygodniu po sześć godzin dziennie (realnie patrząc). Średnio dziennie na oglądanie VOD czy YouTube’a poświęca dwie godziny. Te 40 minut stracone na przeszukiwanie katalogu, w którym po prostu może nie być nic interesującego dla tej osoby, kosztuje ją 4,57 zł. Patrząc na to z innej perspektywy, którą uwielbiam, czyli utraconych zarobków (zakładając, że na godzinę zarabia średnio prawie 40 zł na rękę), przez ten czas kwota utraconych zarobków wynosi prawie 27 zł. W skali dnia. Załóżmy, że w tygodniu przytrafią się dwa takie wieczory, a przez trzy kolejne będziemy oglądali serial. Podsumowując, kwota utraconych zarobków sięga blisko 300 zł tygodniowo! Sporo, prawda? Dokładnie tyle człowiek ten mógłby zarobić (nawet poza etatem, wyceniając swoją pracę dodatkową uczciwie, dzięki świadomości realnego kosztu jego godziny). W skali roku, aby podać Ci jeszcze ciekawszą perspektywę, oglądanie VOD regularnie przez, powiedzmy, godzinę dziennie, daje stratę okazji do zarobienia prawie 14 500 zł. Patrząc inaczej, na czysto kosztuje to delikwenta 2500 zł. Do tego doliczmy opłatę za usługę VOD, z której korzysta (niech to będzie 42,99 zł miesięcznie). Łącznie: 3000 zł rocznie.

Apple TV+ – podsumowanie tygodnia #42

Dokładnie tak samo możemy podchodzić do innych czynności w naszym życiu i nie chodzi tutaj o bycie sknerą czy rezygnację ze spotkań ze znajomymi – „bo przecież nie zarobię lub stracę XYZ!”. Bynajmniej. Chodzi o szacunek do samego siebie. Do swojego życia, które jest nam dane na stosunkowo krótki, nieznany nam okres. Ktoś powie – ale rozrywka jest potrzeba! No jasne, że jest. Wybierajmy ją jednak mądrze.

Kontrakt

Mogę Wam z ręką na serduchu polecić zawarcie kontraktu z samym sobą. Jeśli mieszkacie z partnerem lub partnerką, niech to będzie też umowa między Wami. U nas po 2020 r. sprawa była całkowicie naturalna i oczywista (sumując koszt czasu dwójki osób, które dość dobrze radzą sobie z finansami osobistymi i rodzinnymi, kwoty robią się naprawdę spore w ujęciu rocznym). Od stycznia jedynym serwisem, który subskrybujemy w ramach zbiorczego pakietu usług Apple One, jest Apple TV+. O powodach związanych z jakością treści na tej platformie przeczytacie w drugim tekście w tym numerze, ale chciałbym na koniec odpowiedzieć jeszcze na pytanie, które wielu zdążyło nam już w styczniu zadać. Pominę stwierdzenie, że oszaleliśmy, ponieważ to na nas nie robi wrażenia. Po prostu nie kłócimy się z liczbami. Ktoś może zapytać: „A co, jeśli na jakąś platformę wejdzie produkcja, którą naprawdę chcecie obejrzeć, hm?”. Już odpowiadam: Będziemy mogli to zrobić! Eureka. Co miesiąc przelewamy sobie w konkretne miejsce (fundusz „rozrywka”) taką samą kwotę. Jest to 45 zł, pozwalające opłacić większość usług VOD w opcjach, które umożliwiają obejrzenie treści w maksymalnej jakości. Gdy nie korzystamy z tej kwoty, ta po prostu się odkłada. Gdy nastąpi wspomniana sytuacja, po prostu włączymy subskrypcję na ten jeden miesiąc, aby obejrzeć więcej niż jedną interesującą nas produkcję. Bo widzicie, nie musicie oglądać czegoś w dniu premiery, a model subskrypcyjny polega właśnie na tym, że w każdej chwili możemy zrezygnować. W pozostałych miesiącach za te 45 zł możemy wypożyczyć konkretne filmy w iTunes lub pójść do kina na randkę. Możemy też nie zrobić nic, a na koniec roku uzbieraną kwotę dołożyć do sumy innego z funduszy, np. na prezenty świąteczne dla bliskich. Co zyskujemy? Czas. Wieczory z książką czy nauką nowych rzeczy. Rozmowy. Czasem milczenie w towarzystwie muzyki. To chyba lepsze niż kolejny serial o niczym, film o pandemii lub zawód scrollera. Oczywiście decydujesz Ty.

Jeśli jesteście ciekawi, ile tak naprawdę kosztuje Wasz czas oraz chcecie sprawdzić wyliczenia w tym tekście, możecie to szybko policzyć, korzystając z kalkulatora, który przygotował Michał, a który znajdziecie tutaj. Szanujmy swój czas.

Krzysztof Kołacz

🎙️ O technologii i nas samych w podcaście oraz newsletterze „Bo czemu nie?”. ☕️ O kawie w podcaście „Kawa. Bo czemu nie?”. 🏃🏻‍♂️ Po godzinach biegam z wdzięczności za życie.

Zapraszamy do dalszej dyskusji na Mastodonie lub Twitterze .

Komentarze: 1

Z samym przesłaniem artykułu się zgadzam: powinniśmy bardzo uważnie dobierać, to na co poświęcamy swój czas i go szanować.
Jednak w tym wywodzie są istotne luki.
1. Przechodzisz w jednym akapicie od wyceny czasu do wartości człowieka “…i nie chodzi tutaj o bycie sknerą czy rezygnację ze spotkań ze znajomymi – „bo przecież nie zarobię lub stracę XYZ!”. Bynajmniej. Chodzi o szacunek do samego siebie. Do swojego życia, które jest nam dane na stosunkowo krótki, nieznany nam okres.” Gdyby istniała równość między wyceną godziny pracy a szacunkiem dla samego siebie, to osoba, która zarabia połowę tego, co podajesz w artykule, mogłaby szanować siebie o połowę mniej. A bezrobotna, to już może sobie używać do woli przed telewizorem. Oczywiście nie jest to prawdą. To ile zarabiamy na godz. nie jest wyznacznikiem naszej wartości i szacunku do samego siebie. Dokładniej nie powinno być, bo są osoby, która stawiają taką równość i uważają, że bezrobotny nie zasługuje na szacunek, bo nie ma wystarczajaco dużo pieniędzy.
2. Zwykle bardziej cenimy czas wolny niż czas naszej pracy. To ile zarabiamy za godz. nie powiem nam ile jest warta godz. naszego czasu wolnego. O tym decydujemy sami. Możemy ją “sprzedać” za darmo skrolując VOD, a możemy ją cenić bardzo wysoko i ofiarować bliskiej osobie.
3. Teoria zakłada, że każdy z nas jest w stanie swobodnie wymieniać swój czas wolny na pracę i pracę na czas wolny. Nieprawidłowe nawyki jednak ograniczają naszą wolność. Sama świadomość, że marnujemy się przed telewizorem i źle odpoczywamy, nie zmieni nawyku. Stąd wielu z nas, choć widzi nieracjonalność takiego postępowania, dalej mu hołduje.