Mastodon
Zdjęcie okładkowe wpisu Jutro będzie dziś

Jutro będzie dziś

4
Dodane: 4 lata temu

Jesteśmy świeżo po tegorocznych targach Consumer Electronics Show (CES) w Las Vegas. Paweł relacjonował dla Was na łamach iMagazine.pl najważniejsze wydarzenia ze światowej stolicy kiczu i hazardu. CES to wyjątkowe wydarzenie, otwierające Nowy Rok. Lata płyną, a my – pasjonaci nowych technologii – co roku przy okazji tego typu imprez ogłaszamy światu, że oto już za rok, dwa, trzy ten zmieni się nie do poznania za sprawą smartkostkarki do lodu. Tymczasem rok później drapiemy się w głowę, dlaczego nikt nie zauważył kevlarowego etui na odkurzacz.

Auto od wynalazców Walkmana

Kiedy w roku 1979 firma Sony pokazała światu Walkmana – zmieniła go nie do poznania. Nikt wcześniej nie oczekiwał, że oto nagle na ulicach zaroi się od ludzi, noszących przy paskach prostokątne, kasetowe odtwarzacze muzyki. Tak samo w 2001 roku nikt nie spodziewał się, że prawie dwa razy mniejsze urządzenie z wyświetlaczem i sprytnym pokrętłem pomieści w swoich trzewiach 1000 piosenek. A przełączanie pomiędzy nimi będzie tak samo proste, jak zapalenie światła w pokoju. Wtedy świat śnił o latających spodkach, obcej cywilizacji, która już za moment zapuka do naszych drzwi, ciekawa zapachu pieczonego ciasta. Minęły cztery dekady, a podczas CES 2020 największą uwagę mediów skupił samochód od wynalazcy Walkmana.

Koncepcyjny, elektryczny samochód od Sony był już chyba komentowany przez wszystkich. Co ciekawe nie lata, a przecież to u początków nowej dekady (proszę, nie kłóćmy się czy się ona zaczęła, czy zacznie za rok) mieliśmy już raz na zawsze oderwać się od Ziemi i zapomnieć o kolorowym, spokojnym Skalisku Flinstonów. Bo widzicie, kiedy wszyscy krzyczą o tym, jak wiele zmieni smartkosiarka, pewni goście po prostu robią swoje. Dokładnie tak, jak Ferdynand Ford, Nobutoshi Kihara (Sony), Steve Jobs, Tim Cook czy Elon Musk. Ten ostatni stworzył surrealistyczny, obrzydliwie drogi samochód elektryczny i wprowadził go do sprzedaży, zanim jakikolwiek model zdążył wyjechać z fabryki. Dlaczego Muskowi udało się odcisnąć na rynku motoryzacyjnym takie piętno jak Ferdynandowi Fordowi? Dlatego, że przedstawił wizję, która jest możliwa tu i teraz i odpowiada na konkretne problemy. Oczywiście, niesie za sobą swoje własne, ale jest w zasięgu percepcji.

Wcale nie zdziwiła mnie narracja komentatorów technologicznych, którzy właśnie wokół elektryfikacji rynku samochodowego snuli najwięcej opowieści. My, fani technologii, uwielbiamy z roku na rok przeskakiwać z kwiatka na smart, a potem smart pro, kwiatek. Ulegamy czarom małych gadżetów, o których za trzy miesiące nikt już nie pamięta i liczymy kolejne piksele w coraz bardziej imponujących telewizorach. A potem zaczynamy odejmować centymetry od ramek tych telewizorów, bo pikseli już nie jesteśmy w stanie gołym w ogóle przyswoić. Kiedy zatem wielu marketingowych magików wymyśla kolejne podkładki pod laptopy, żelazka, odkurzacze i paski do spodni – garstka szaleńców zaczyna eliminować całe grupy zawodowe i zmieniać gałęzie kilku przemysłów jednocześnie. Potem orientujemy się, że to właśnie oni mieli rację.

Jutro będzie dziś i…

Będzie takie, jakie je sobie zafundujemy. Może u progu 2020 roku nasze samochody nie latają, ale stają się elektryczne i to na coraz większą skalę. Kolejny będzie transport publiczny – tak bardzo szkodliwy i tak bardzo oczekujący na automatyzację i czystą energię. Apple Watch (projekt w 100% autorski Tima Cooka – przypominam o tym) tylko rozpoczął rewolucję w medycynie, która dzieje się na naszych oczach. Choć w Polsce będziemy jeszcze czekali na jej pełny rozkwit, to dzieje się już dziś. Zaczynamy coraz więcej wymagać od producentów, coraz bardziej liczymy się z naturą, którą sami zniszczyliśmy przez dziesiątki lat i coraz rozsądniej kupujemy kolejne dobra.

Targi takie jak CES także są dla nas z roku na rok czymś innym. I myślę, że w przyszłości będą bardziej prezentacją osiągnięć, nad którymi wspólnie – jako ludzkość – pracujemy, aniżeli pokazem błyskotek, których blask szybko zgaśnie. Bo widzicie, jesteśmy już tymi błyskotkami naprawdę zmęczeni. I to nawet my, pasjonaci technologii. Widać bardzo wyraźnie, że czołowi, światowi dziennikarze i komentatorzy technologiczni coraz więcej mówią o zdrowiu, transporcie, urbanistyce, ekologii czy sporcie, aniżeli o kolejnych, większych i martwych cyferkach. Obserwuję ten rynek od trzynastu lat (to niewiele), a mimo tego ta narracja zmieniła się już dwa razy. I to całkowicie.

Być może za kolejne dwadzieścia lat będziemy latali na wakacje w kosmos. A być może zdziwimy się, że kiedykolwiek zgadzaliśmy się na to, aby codziennie odbierać telefony i pracować czterdzieści godzin w tygodniu. Jednego jestem pewien. Nadal będziemy wypatrywali na niebie wielkich znaków i zmian. I gdy co jakiś czas spuścimy głowę w dół i rozejrzymy się dookoła, z wrażenia wypuścimy z dłoni tę innowacyjną lornetkę, która ma już swoje miejsce w muzeum.

Krzysztof Kołacz

🎙️ O technologii i nas samych w podcaście oraz newsletterze „Bo czemu nie?”. ☕️ O kawie w podcaście „Kawa. Bo czemu nie?”. 🏃🏻‍♂️ Po godzinach biegam z wdzięczności za życie.

Zapraszamy do dalszej dyskusji na Mastodonie lub Twitterze .

Komentarze: 4