Bezlusterkowce i dalmierze, obiektywy i kompromisy w doborze sprzetu, rozmiary matryc a obiektywy
W pierwszej części „Podstaw fotografii” wspominałem głównie o świetle, czasie, czułości i o budowie lustrzanek cyfrowych. Te trzy pierwsze kwestie dotyczą w zasadzie każdego aparatu, niezależnie zatem czym „strzelacie”, to warto je poznać. Lustrzanki cyfrowe mają jednak swoje minusy, szczególnie jeśli chodzi o ich rozmiar i wagę, a na rynku w ostatnich latach coraz popularniejsze są aparaty, w których nie znajdziecie lustra. Osobnym tematem są też dalmierze, które mają swoich fanów. Te pierwsze oficjalnie nazywają się „aparatami bezlusterkowymi z wymienną optyką” (z ang. mirrorless interchangeable lens camera), chociaż są przedstawiciele z obiektywami niewymiennymi, jak chociażby znany Fuji X-100.
„Rozdziały” Podstaw fotografii
- Światło, czas i czułość.
- Bezlusterkowce i dalmierze, obiektywy i kompromisy w doborze sprzętu, rozmiary matryc a obiektywy.
- Dobór aparatu i obiektywów.
- Histogram i jak go czytać.
- Fotografowanie smartfonem i akcesoria do niego.
- Kompozycja i światło – fotografowanie smartfonem i nie tylko.
- Jak obsługiwać zaawansowane funkcje Aparatu w iPhonie?
- Gdzie trzymać swoje zdjęcia?
- Pliki RAW i programy do ich obróbki.
- Fotografowanie w trybie RAW na iPhonie 6S, 6S Plus, 7 lub 7 Plus.
- Edycja zdjęcia za pomocą Photos dla iOS.
- Obróbka plików RAW/DNG za pomocą Lightroom Mobile.
- Dzieląc się zdjęciami w internecie, należy dbać o swoje bezpieczeństwo.
- Lightroom – moduł „Library”.
- Lightroom – importowanie zdjęć i przegląd ustawień programu.
- Lightroom – profile aparatu.
Bezlusterkowce
Obecnie na rynku są cztery znane typy aparatów z tego gatunku, zdominowane przez trzech różnych producentów. Pierwsze mają matryce pełnoklatkowe, a najbardziej znanym przedstawicielem jest Sony z serią Alpha 7, do której zaliczają się m.in. Alpha 7S II z 12 MP matrycą głównie przeznaczoną do kręcenia wideo oraz Alpha 7R II, z 42 MP matrycą do generowania plików w bardzo wysokiej rozdzielczości. Druga grupa to aparaty z matrycami APS-C, takimi, jakie znajdzie się w tańszych lustrzankach od Nikona czy Canona. Popularnym przedstawicielem tutaj jest Fujifilm z ich serią X (XE-2, XT-2, X-Pro2). Trzecia jest z kolei zdominowana przez Olympusa z jego PEN-ami wyposażonymi w matryce nieznacznie mniejsze niż APS-C, czyli w format Cztery Trzecie (z ang. Micro Four Thirds, znanego też pod skrótami MFT, M43 i 4/3). Niezależnie, który rozmiar matrycy, format czy producenta wybierzecie, ta kategoria aparatów charakteryzuje się kilkoma cechami.
Po pierwsze, jakość zdjęć jest porównywalna z lustrzankami. Wynika to z faktu, że matryce są albo te same, albo bardzo zbliżone do używanych w DSLR. To z kolei oznacza, że głębia ostrości (o której szerzej pisałem w pierwszej części „Podstaw fotografii”) jest podobna – to element, po którym ludzie nieobeznani z terminologią najczęściej rozpoznają „drogie” aparaty.
Po drugie, bezlusterkowce w większości są wyposażone w ekrany LCD i EVF (z ang. electronic viewfinder, czyli elektroniczny wizjer) zamiast OVF (z ang. optical viewfinder – wizjer optyczny). Wyjątkiem jest tutaj Fuji, który w wybranych modelach serii X stosuje swój hybrydowy wizjer łączący technologię LCD z wizjerami znanymi z dalmierzy. Jak zwykle zarówno OVF, jak i EVF mają swoje plusy i minusy. OVF pozwalają widzieć dokładnie to, co widzi obiektyw, bo to przez niego patrzymy, chociaż pryzmat może nieznacznie zawężać pole widzenia. To dlatego warto spojrzeć na specyfikację aparatu i zobaczyć, czy jego OVF pokrywa 100% obrazu rejestrowanego przez matrycę, czy tylko jej część (na przykład 97%). W tym drugim przypadku aparat po prostu zarejestruje ciut więcej, niż widzi oko. EVF z kolei, jak każdy inny ekran LCD, mają ograniczony czas odświeżania, który wpływa na to, co widzimy. W wielu przypadkach znacznie gorzej spisuje się też w nocy. Jego zaletą jest natomiast to, że na nim widzimy, co widzi matryca i często mamy też dostęp do dodatkowych informacji, na przykład do podglądu histogramu na żywo1. O ile elektroniczne wizjery sprzed paru lat rzeczywiście miały poważne wady, które w moim przypadku prawie uniemożliwiały fotografowanie w niektórych warunkach, to dzisiejsze, które można spotkać w najnowszych Fuji czy Sony w serii Alpha 7, czy RX1 są zaskakująco dobre – na tyle, że korzystam z niego wyłącznie w moim Fuji X100T.
Po trzecie, bezlusterkowce są zazwyczaj sporo mniejsze i lżejsze od lustrzanek. Są to prawie kieszonkowe aparaty, zależnie od doboru obiektywu. Najbliżej do tego określenia ma prawdopodobnie Fuji X100/X100S/X100T ze swoim płaskim obiektywem (posiada matrycę APS-C). Sony RX1 jest również zaskakująco mały, tym bardziej że ma przecież pełną klatkę. Seria Sony – Alpha 7 II, 7S II i 7R II – jest już nieznacznie większą i cięższą propozycją niż na przykład Fuji X-Pro2 czy X-T2. Dla kontrastu Olympus PEN ze swoją mniejszą matrycą MFT ma prawdziwie kompaktowe wymiary.
To wszystko, co napisałem do tej pory, jest o tyle istotne, że to sprzęt należy dobierać do potrzeb, a nie potrzeby dostosowywać do sprzętu, ale zanim dokończę tę myśl…
Dwa słowa o hybrydowym wizjerze Fuji
Wizjer hybrydowy u Fuji polega na tym, że możemy z niego korzystać w trzech trybach – optycznym (na zdjęciu powyżej), hybrydowym oraz elektronicznym. W tym ostatnim trybie zachowuje się jak zwykły EVF w każdym innym aparacie, ale to te dwa pierwsze są interesujące.
Tryb optyczny – w tym trybie patrzymy przez szklany wizjer na świat, a w jego wnętrzu widzimy dodatkowe białe kreski i wskaźniki, które pomagają nam w robieniu zdjęcia. Jako że wizjer optyczny ma stały kąt widzenia, czyli nie zmienia się zależnie od założonego obiektywu, to zależnie od tego ostatniego widzimy kreski pomocnicze, które określają, jak fragment kadru „widzi” obiektyw. Na zdjęciu widać, że przy obiektywie 18 mm, kadr jest dosyć szeroki i wypełnia prawie cały wizjer, ale przy 32 mm jest to już tylko fragment kadru. A jeśli założymy obiektyw 90 mm, to będziemy kreską obejmować zaledwie sam środek kadru. W takiej sytuacji trudniej dostrzec dokładnie to, co fotografujemy, ale zaletą takiego wizjera jest to, że widzimy również, co się dzieje poza kadrem, na przykład czy ktoś lub coś zaraz nam się w nim nie pojawi. Są zwolennicy takiego rozwiązania.
Tryb hybrydowy – na optyczny wizjer w dolnym prawym rogu Fuji może nałożyć zbliżenie środka kadru w formie elektronicznej. Wygląda to trochę tak, jakby fragment ekranu był zajęty przez elektroniczny wizjer, z tą różnicą, że wyświetla on zbliżenie zamiast pełnego.
Tryb elektroniczny – podobny do każdego innego elektronicznego wizjera na rynku, przy czym ten jest zaskakująco wysokiej jakości i prawdopodobnie w ścisłej czołówce.
Aparat dalmierzowy
Dalmierze istnieją od lat, ale nigdy nie zyskały popularności, a przynajmniej nie w takim stopniu co lustrzanki. Są one wyposażone w wizjer, który ma wbudowany dalmierz – stąd nazwa tej kategorii aparatów – za pomocą którego ustawia się ostrość obiektywu. Na środku wizjera znajduje się jaśniejsze pole, w którym obraz wygląda na nieostry, bo składa się w rzeczywistości z dwóch takich samych fragmentów przesuniętych względem siebie. Należy je na siebie nałożyć poprzez ręczne kręcenie pierścieniem ostrości na obiektywie – jak jeden pokryje drugi, to fotografowany obiekt będzie ostry. Współcześnie prawdopodobnie najpopularniejszą firmą produkującą aparaty dalmierzowe jest Leica.
Budowa i obsługa obiektywów
Jako przykład wykorzystam powyższego Canona 70-200 mm f/2.8 L IS USM. Jak pamiętacie z pierwszej części „Podstaw fotografii”, zazwyczaj każda literka lub cyferka w nazwie coś określa. W tym wypadku 70-200 mm
oznacza, że jest to obiektyw typu zoom, czyli ma zmienny kąt widzenia… czyli można fotografowany obiekty przybliżać lub oddalać. f/2.8
z kolei oznacza maksymalne rozwarcie jego przysłony – tzw. pełna dziura. L
oznacza linię profesjonalnych obiektywów Canona (różnie, zależnie od producenta), a IS
oznacza, że to szkło posiada wbudowaną stabilizację obrazu – jego wnętrze jest ruchome, dzięki czemu nawet jak drży nam ręka, to obraz będzie stabilny. USM
określa, że obiektyw jest wyposażony w silnik ultrasoniczny, czyli bardzo szybki i cichy.
Zwróćcie też uwagę na przełączniki na boku obiektywu – są aż cztery – oraz na dwa pierścienie. Te ostatnie służą do ustawiania kąta widzenia obiektywu (do przybliżania lub oddalania) oraz do ustawiania ostrości. Przełączniki natomiast są rzadziej spotykane i zależą od rodzaju obiektywu, ale najczęściej spotkamy je w teleobiektywach (takie, co mocno przybliżają coś, co jest daleko od nas). Powyższe przełączniki, zaczynając od górnego, służą do:
- ograniczania zakresu działania autofocusa, dzięki czemu będzie on szybciej działał; dla przykładu, jeśli wiemy, że fotografowana wiewiórka nie podejdzie do nas bliżej niż na trzy metry, to warto ustawić przełącznik na pozycję 2,5 metra do nieskończoności, aby niepotrzebnie nie próbował łapać ostrości w pełnym zakresie swoich możliwości,
- AF/MF oznacza autofocus lub manual focus, czyli przełącznik umożliwia wyłączenie autofocusa, aby ostrzyć tylko ręcznie,
- kolejny przełącznik służy do włączania lub wyłączania optycznej stabilizacji obrazu – czasami jest ona niepotrzebna lub niewskazana, na przykład podczas korzystania ze statywu,
- ostatni przełącznik służy do określania, jaki tryb stabilizacji optycznej ma być aktywny; na tym konkretnym obiektywie typ 1 oznacza, że działa ona w trybie pionowym i poziomym, a przy typie 2 tylko w pionie (zawsze należy doczytać konkretne ustawienia w instrukcji obiektywu).
Jeśli pamiętacie, co wspominałem o ustawianiu przysłony przed tygodniem, to zauważycie, że na obiektywie Canona nie można jej ustawić fizycznie, ponieważ w systemie tego producenta przysłoną steruje się elektronicznie, za pomocą pokrętła na aparacie. U Nikona jest inaczej – są obiektywy w pełni elektroniczne oraz posiadające mechaniczną przysłonę. Poniżej znajdziecie nietypowy w dzisiejszych czasach obiektyw w pełni manualny – nie ma ani autofocusa, ani elektronicznie sterowanej przysłony.
Powyższy Zeiss to model ZF.2 35 mm f/2.0 Distagon T*. Jest to obiektyw stałoogniskowy, czyli taki, w którym nie można nic przybliżać ani oddalać – ma jeden kąt widzenia, a „zoomuje” się go przez zrobienie paru lub parunastu kroków w przód, lub w tył. The old fashioned way. Po lewej stronie zdjęcia znajduje się mechaniczny pierścień do ustawiania przysłony – od f/2 do f/22. Następnie widać kreski oznaczające przybliżoną głębię ostrości zależnie od ustawienia przysłony względem punktu ostrości. Samą ostrość obiektywu ustawia się grubym pierścieniem na środku obiektywu. Pozostaje tylko w aparacie ustawić ISO i strzelać.
Rozmiary matryc a crop factor (mnożnik) i obiektywy
Nie wspominałem o tym w pierwszej części, ponieważ nie chciałem przekazać nadmiaru informacji, ale istotną kwestią jest zrozumienie tak zwanego crop factor, jeśli planujecie mieć aparat z matrycą inną niż pełnoklatkowa. Jak wspominałem, popularne są następujące matryce i posiadają one odpowiednie mnożniki:
Nazwa marketingowa | Rozmiar matrycy | Mnożnik |
Full Frame / FF / pełna klatka / Nikon FX | 35 mm | 1.0 |
APS-H | APS-H | 1.3 |
Nikon DX / APS-C | APS-C | 1.5 |
Canon APS-C | APS-C | 1.6 |
Micro Four Thirds / MFT / Cztery Trzecie | MFT | 2.0 |
Proszę, spójrzcie na zdjęcie nad tabelką (wstawiłem je również poniżej, aby ułatwić Wam życie), na którym widać matrycę w aparacie z zakreślonym czerwonym i zielonym polem w środku obiektywu. Ze względu na kompatybilność i spójność obiektywy w przeważającej większości stosują oznaczenia w formacie pełnoklatkowym. Z tego względu należy je przeliczyć na odpowiedniki na matrycach mniejszych, typu APS-C lub MFT.
Poniżej wkleiłem ilustrację obiektywów Klyp, na którym wyobraźcie sobie, że zamiast iPhone’a, jest aparat fotograficzny z obiektywem (przepraszam, lepszego nie znalazłem). Jak widzicie, obiektyw może mieć kąt widzenia od szerokiego do wąskiego. To teraz wróćcie do zdjęcia powyżej i zwróćcie uwagę na to, że jeśli matryca będzie mniejsza, przy zachowaniu tej samej średnicy obiektywu, będzie ona widziała tylko środkowy fragment tego, co widzi matryca pełnoklatkowa, co ładnie ilustrują dwa zdjęcia obok aparatu. To z kolei oznacza, że jeśli postawimy obok siebie dwa aparaty – jeden z matrycą pełnoklatkową i jeden z matrycą APS-C od Nikona (mnożnik 1.5) – i oba będą wyposażone w taki sam obiektyw 100 mm, to na matrycy pełnoklatkowej jego kąt widzenia wyniesie 24,4°, a na APS-C 16,4°. W dużym uproszczeniu zatem obiektyw 100 mm podpięty do matrycy typu APS-C będzie miał kąt widzenia obiektywu 150 mm (100 mm razy mnożnik dla danej matrycy). Można też na to spojrzeć inaczej: żeby oba aparaty miał ten sam kąt widzenia, to do pełnoklatkowego trzeba zamontować obiektyw 150 mm, a do APS-C 100 mm – oba wtedy będą miały kąt widzenia 16,4°.
Jako ostatni przykład podam mojego własnego Fuji X100T. Ma matrycę APS-C i mnożnik 1,5x. Wyposażono go w stałoogniskowy niewymienny obiektyw 23 mm f/2. Ta wartość 23 mm jednak jest dla matrycy pełnoklatkowej, a aparat ma mniejszą (APS-C), należy ją więc przemnożyć przez 1,5x, co daje nam 34,5 mm. Najbliższym odpowiednikiem na aparacie pełnoklatkowym będzie obiektyw zatem obiektyw 35 mm.
PS Jeśli pamiętacie fragment o głębi ostrości z pierwszej części „Podstaw fotografii” oraz jak ona się zmienia wraz ze zmianą rozmiaru matrycy, to podpowiem, że do jej wyliczania można również zastosować mnożnik tak, jak powyżej. Oznacza to, że obiektyw 90 mm f/2 na matrycy APS-C będzie miał głębię ostrości zbliżoną do obiektywu 135 mm f/3.4 na pełnej klatce.
Mam nadzieję, że powyższe wyjaśnienia są zrozumiałe – jeśli nie, to proszę zostawić informację na temat tego, z czym macie problem. Postaram się to lepiej wytłumaczyć.
Kompromisy w doborze sprzętu
Jak wspominałem wcześniej, pamiętajcie o tym, że aparat i obiektywy powinno się dobierać do konkretnych potrzeb. Oczywiście na początku największym problemem jest ich określeniem. Jeśli nie wiecie, jaki rodzaj fotografii Was interesuje i co chcecie fotografować, to trudno dobrać coś szytego na miarę. W takiej sytuacji polecam kupno możliwie najtańszej lustrzanki z jakimś obiektywem w zestawie i obserwowanie, co Wam sprawia przyjemność. Warto też co jakiś czas przeglądać zdjęcia, aby zobaczyć, z jakich ogniskowych (wartość podawana w milimetrach) korzystacie. Dla przykładu po paru latach z moim systemem Canona zorientowałem się, że choć mam obiektywy typu zoom, to robię zdjęcia jedynie na kilku ogniskowych – około 35 mm, 50 mm, 135 mm i 300 mm – pomijając pośrednie. Dzięki tej informacji wiedziałem, jak zmieniałem system na Nikona, jakie obiektywy sobie dobrać i jakich ogniskowych mi brakuje – skusiłem się na 14 mm, 35 mm, 50 mm i 105 mm, tym razem bez zoomów.
Pamiętajcie o tym, że zmiana systemu z jednego na drugi jest generalnie głupim pomysłem od strony finansowej – utrata wartości sprzętu niby nie jest duża, ale jak się wszystko podliczy, to nagle okazuje się, że trzeba dołożyć drugie tyle. Dlatego nie warto inwestować w nic drogiego, dopóki dokładnie nie określicie swoich potrzeb. Moje przez ostatnie dekady się zmieniały – kiedyś nie miałem nic przeciwko noszeniu pięciu kilogramów sprzętu na plecach i robiłem to, wychodząc na każdy plener bez marudzenia. Dzisiaj mam tylko Fuji X100T bez zooma i wymiennego obiektywu (którego uwielbiam!) i przymierzam się do wejścia w nowy system – do bezlusterkowego Fuji X lub Sony Alpha 7. Moim głównym powodem dzisiaj jest rozmiar aparatu z obiektywami i waga całości – co mi po najlepszym, najdroższym Canonie 1D X lub Nikonie D5, jeśli ważą prawie półtora kilograma każdy, bez założonego obiektywu i z tego powodu nie mam najmniejszej ochoty ich brać ze sobą na dwudziestokilometrowy spacer po Rzymie? X100T waży 440 gramów, zarzucam go więc na ramię, niezależnie jak długo będę poza domem czy hotelem i nawet się nad tym nie zastanawiam.
Każdy rodzaj aparatu ma też mocne i słabe strony. Dla przykładu lustrzanki zazwyczaj mają szybszy autofocus niż bezlusterkowce, lepiej więc nadają się do sportu. Bezlusterkowce są z kolei cichsze i mniejsze, nadają się zatem do ulicznej fotografii. Podobnie jest z obiektywami – jasne zoomy są ciężkie, duże, skomplikowane optycznie i drogie, a obiektywy stałoogniskowe jasne, tańsze, prostsze i w przeważającej większości robią lepsze jakościowo zdjęcia, ale wymagają częstszej zmiany obiektywu, aby złapać pożądane ujęcie.
Dlatego, jak już wspominałem, jeśli nie wiecie, co potrzebujecie ani co sprawia Wam przyjemność, to polecam kupno taniej lustrzanki z matrycą APS-C (Canon 1300D + 18–55 mm lub Nikon D3300 + 18–55 mm) z obiektywem w zestawie, która pozwoli Wam określić potrzeby i upodobania. Alternatywnie mogę też polecić coś w stylu Fuji X-A2 z obiektywem 16-50 mm, jeśli chcecie bezlusterkowca. Prawdopodobnie nie zawojujecie nimi świata, ale gwarantuję, że zrobicie kilka wyjątkowych zdjęć.
Jeśli macie jakiekolwiek pytania, to zapraszam do komentarzy. Nie krępujcie się zadawać jakiekolwiek pytania, nawet jeśli wydają się Wam głupie.
- O tym, jak czytać histogramy napiszę w przyszłości. ↩
Komentarze: 3
Czy można w takim razie postawić sprawę tak, że “pełna klatka” jest “lepsza” niż matryce APS-C? Czy ten mnożnik ma jakiekolwiek “skutki uboczne”? Czy tylko wpływa na kąt widzenia obiektywu?
W dużym uproszczeniu jest lepsza pod względem jakość zdjęcia. Ale to zależy od matrycy. Są matryce APS-C które są równie dobrze lub lepsze niż niektóre FF. A jeśli fotografujesz np. ptaki i potrzebujesz długich obiektywów typu 400-600 mm to z APS-C będzie miał taki sam zasięg używając mniejszy obiektyw (400*1.5 = 600 mm). Wszystko zależy od potrzeb, jak zwykle. No i wszystko jest kompromisem. Kolejny przykład to jak NIE chcesz małej głębi ostrości z jakiegoś powodu – APS-C tutaj będzie lepsze, np. przy zdjęciach macro.
Dziękuję bardzo. Już zaczynam ogarniać ;)