Dobór aparatu i obiektywów
W pierwszych dwóch częściach „Podstaw fotografii” poruszałem temat budowy aparatów i obiektywów, podstaw takich, jak przysłony, czułość matrycy czy czas migawki oraz jak rozmiar matrycy wpływa na zdjęcie. To kwestie, które powinny pomóc przy doborze sprzętu, bo jeśli wiecie, jaki efekt chcecie osiągnąć, to automatycznie zawężacie wybór sprzętu, co jest ułatwieniem. Czasami warto kupić jakiś tańszy, podstawowy zestaw, ale wtedy należy pamiętać, że bardzo szybko z niego wyrośniemy, chociaż z drugiej strony, jeśli okaże się, że to jednak hobby nie dla nas, to strata będzie mniej bolesna. Należy też pamiętać, że fotografia w dzisiejszych czasach to nie tylko sztuka zrobienia samego zdjęcia, ale również jego późniejsze „wywołanie” w aplikacji takiej, jak Lightroom.
„Rozdziały” Podstaw fotografii
- Światło, czas i czułość.
- Bezlusterkowce i dalmierze, obiektywy i kompromisy w doborze sprzętu, rozmiary matryc a obiektywy.
- Dobór aparatu i obiektywów.
- Histogram i jak go czytać.
- Fotografowanie smartfonem i akcesoria do niego.
- Kompozycja i światło – fotografowanie smartfonem i nie tylko.
- Jak obsługiwać zaawansowane funkcje Aparatu w iPhonie?
- Gdzie trzymać swoje zdjęcia?
- Pliki RAW i programy do ich obróbki.
- Fotografowanie w trybie RAW na iPhonie 6S, 6S Plus, 7 lub 7 Plus.
- Edycja zdjęcia za pomocą Photos dla iOS.
- Obróbka plików RAW/DNG za pomocą Lightroom Mobile.
- Dzieląc się zdjęciami w internecie, należy dbać o swoje bezpieczeństwo.
- Lightroom – moduł „Library”.
- Lightroom – importowanie zdjęć i przegląd ustawień programu.
- Lightroom – profile aparatu.
Aparaty
Fotografować można wszystkim – od pudełka po butach, w którym jest zamontowany negatyw, po najdroższy aparat, jaki można sobie wyobrazić. Jednym z najbardziej popularnych aparatów na świecie jest… iPhone, a ludzie osiągają nim efekty, których im zazdroszczę. Z jednej strony proste narzędzia mocno ograniczają, ale to u niektórych pobudza proces kreatywny, dzięki czemu wymyślają bardzo nietypowe zastosowania. Sztuką nie jest kupić najdroższy sprzęt, ale dobrać go pod swoje potrzeby i umieć go w pełni wykorzystać. Często kończy się to niemałą kwotą, ale jest wiele sytuacji, w której można uniknąć wydawania fortuny. Oczywiście poza samą techniką, ważna jest również wizja tego, jak dany temat chcecie ugryźć oraz trochę kreatywności. Szczęście również się przydaje…
Szczęście
National Geographic kilka lat temu wydał album z jednymi z najlepszych zdjęć swoich fotoreporterów, którego tytułu teraz nie pamiętam – książka w każdym razie nie jest dostępna obecnie w sprzedaży. Do każdego kadru dołączono komentarz fotografa i jeden z nich całkowicie mnie rozbawił (niestety nie pamiętam teraz również jego nazwiska, ale postaram się go znaleźć). Otóż jeden z panów przyznał się, że wybrane przez NG zdjęcie, było czystym szczęściem. Wielu chwali się, ile to godzin spędziło, czekając na odpowiedni moment czy światło, ale ten powiedział wprost (parafrazuję z pamięci):
Obróciłem się, chmury się rozstąpiły i strumień światła oświetlił kościół na wzgórzu. Zdążyłem podnieść aparat, zrobić zdjęcie i chwilę później światło słoneczne znowu ukryło się za chmurami.
Sam miałem podobną sytuację w życiu, z tą różnicą, że nie miałem ze sobą aparatu, a były to czasy, w których telefony komórkowe też jeszcze ich nie miały. Pokonywałem zimą trasę z Wrocławia do Warszawy i wyjechałem na wzgórze. Przede mną, w porannym słońcu, rozciągał się boski widok – nizina skąpana w gęstej dwu- lub trzymetrowej mgle, oświetlanej przez te pierwsze promienie słoneczne, a wśród niej, jak wycięta nożem, wiła się czarna droga. Niestety, ten krajobraz mam jedynie wyryty w pamięci i choć minęło już ponad piętnaście lat, to nadal go pamiętam, jakby to wydarzyło się wczoraj.
Aparaty c.d.
Drugim tematem, który warto sobie określić przed zdecydowaniem się na konkretny model, to rodzaj fotografii, jaką chcecie wykonywać. W niektórych dziedzinach będziecie ograniczeni w wyborze przez dostępność specjalistycznych obiektywów, w innych – przez wagę zestawu, a w jeszcze innych jego specyficznymi możliwościami.
Obecnie na rynku aparaty można dzielić względem rozmiaru matryc oraz również ze względu na ich typ. O tym wszystkim już wspominałem. Są lustrzanki, dalmierze, bezlusterkowce, kompakty i smartfony, a każdy z nich ma swoje plusy i minusy. Jedne mają wymienne obiektywy, inne stałe, a do jeszcze innych można dokupić przejściówki modyfikujące kąt widzenia szkieł. Sam aparat to jedno, ale ważniejsze od niego są obiektywy, bo „puszkę” (aparat) zawsze można zmienić na nowszą lub lepszą, a „szklarnia” (zestaw obiektywów) zostaje na lata – po prostu nie warto jej wymieniać z finansowego punktu widzenia.
Zanim zaczniecie wybierać konkretny sprzęt, należy ustalić budżet, ale taki konkretny. Pamiętajcie, że oprócz body (aparatu), trzeba kupić przynajmniej jeden obiektyw i akcesoria do wszystkiego – dodatkowe baterie, karty pamięci, oprogramowanie do obróbki zdjęć, statyw czy filtry. To kolejne tysiące złotych, które na szczęście można rozłożyć w czasie. Warto znaleźć absolutną górną granicę, powyżej której nie możecie wyjść – to znacząco ułatwia wybór.
Podstawa
Bez poniższych rzeczy się nie obejdzie:
- aparat,
- obiektywy,
- karta pamięci,
- Adobe Lightroom lub podobne oprogramowanie.
Akcesoria
Większość akcesoriów można dokupić później i można je kompletować przez wiele kolejnych lat:
- kolejne obiektywy,
- filtry do obiektywów,
- statyw,
- dodatkowe karty pamięci,
- dodatkowe baterie.
Rodzaje fotografii
Nie ma sztywnego podziału na kategorie, ponieważ często wzajemnie się przenikają i trudno je zdefiniować, ale jest kilka podstawowych rodzajów, które mają specyficzne wymagania od sprzętu.
Sportowa – charakteryzuje się zazwyczaj koniecznością posiadania teleobiektywów o wąskim kącie widzenia, dzięki którym będąc daleko od fotografowanego obiektu, można go przybliżyć tak, jakby było się obok. Pomaga też szybkostrzelność oraz dobry autofocus, aby w krótkim czasie wykonać wiele zdjęć oraz żeby każde z nich było ostre. Do sportowej fotografii zazwyczaj stosuje się specjalistyczne modele dużych i ciężkich lustrzanek, na przykład Canon 1D X lub Nikon D5, które mają mniej megapikseli niż taki Canon 5DS R lub Nikon D810, ale za to potrafią robić więcej zdjęć na sekundę.
Krajobrazowa – w odróżnieniu od sportowej tutaj ważniejsza jest liczba megapikseli, aby wyciągnąć maksymalną ilość detali z kadru. Zależnie, gdzie będziecie chcieli wspomniane zdjęcia robić – miasta, góry, odległe kraje – i jak się do danego miejsca chcecie dostać – rower, samolot, samochód – należy inaczej spojrzeć na sprzęt, bo jeśli będziecie musieli na plecach nieść dziesięć lub dwadzieścia kilogramów przez cały dzień, to dosyć szybko zaczniecie się zastanawiać, jak zredukować wagę zestawu, ale jeśli wszędzie planujecie dojeżdżać samochodem, to problem jest mniejszy. Autofocus ma też mniejsze znaczenie, ponieważ rzadko kiedy zdarza się, aby widok przed nami próbował nam uciec. Jeśli chodzi o same obiektywy, to osobiście preferuję szeroki kąt do takiej fotografii, ale ciasne kadry za pomocą teleobiektywów również mogą być bardzo atrakcyjne.
Koncertowa – wiele osób uwielbia chodzić na koncerty, a niektórzy bardzo lubią je dodatkowo fotografować. Tutaj również jest wiele zmiennych, zależnie od tego, jak blisko zespołu się znajdujecie, ale jeśli chodzi o sam aparat, to warto mieć model, który bardzo dobrze radzi sobie z szumami przy wysokim ISO – wynika to z faktu, że na koncertach zazwyczaj jest ciemno, a oświetlenie jest słabe. Dobry autofocus nie zaszkodzi. Kwestia obiektywów, jak wspominałem, jest różna – jeśli jesteście przy samej scenie, to szeroki kąt się sprawdzi, ale jeśli jest to stadion i jesteście dosyć daleko od bohaterów, to konieczny będzie teleobiektyw.
Modowa – w tej kategorii dominują aparaty posiadające bardzo wysokie rozdzielczości, aby złapać możliwie najwięcej detali. Ze względu na fakt, że są to zdjęcia zazwyczaj robione w studio, to rozmiar aparatu i jego waga ma mniejsze znaczenie, a kontrolowane oświetlenie oznacza, że nie musi on posiadać specjalnie wysokiego ISO. Bardzo popularne są oczywiście cyfrowe aparaty średnioformatowe (bardzo drogi sprzęt, kosztujący często dziesiątki tysięcy złotych), ale „mały obrazek” (format 35 mm, czyli lustrzanki pełnoklatkowe) jest również często używany, na przykład 36 MP Nikon D810, 50 MP Canon 5DS R czy 42 MP Sony Alpha 7R II.
Wildlife/nature – pod hasłem wildlife (z ang. dzika przyroda) albo nature (z ang. natura) często można, poza zdjęciami krajobrazowymi, spotkać fotografie zwierząt, do których można się zbliżać lub nie. Może to być niewinny motylek, do którego przyda się obiektyw macro, a może być to śnieżna pantera, do której sugerowałbym długi teleobiektyw i bezpieczne miejsce, do którego ona się nie dostanie. Rozrzut tutaj jest ogromny. Do niedawna warto było mieć aparat szybki, z dobrym autofocusem, który ma niskie szumy przy wysokich ISO, ale od niedawna, ze względu na konieczność przemieszczania się z ciężkim sprzętem, wiele osób decyduje się na lżejsze zestawy. W tym gatunku fotografii popularne są wysokiej klasy lustrzanki wyposażone w matryce typu APS-C, na przykład Nikon D500 lub Canon 80D, ponieważ można wtedy korzystać z tańszych i lżejszych obiektywów, o krótszym zasięgu. Powiedzmy, że ktoś potrzebuje mieć obiektyw 600 mm na pełnoklatkowej matrycy. Może w takiej sytuacji skusić się na Canona 5D Mark III z obiektywem Canon EF 600 mm f/4L IS – taki zestaw waży w sumie 4,9 kilogramów. Jeśli jednak weźmie Canona 80D, to wystarczy mu Canon EF 400 mm f/5.6L IS, ponieważ na matrycy APS-C obiektyw należy przeliczyć przez mnożnik 1.6x, co daje w sumie 640 mm (jeszcze większy zasięg niż na pełnej klatce) – taki zestaw dla porównania waży 2 kilogramy, czyli ponad dwukrotnie mniej. Oczywiście są tu kompromisy, bo ten drugi obiektyw jest f/5.6 zamiast f/4 (ciemniejszy i będzie miał większą głębię ostrości), ale mam nadzieję, że rozumiecie, do czego zmierzam.
Street – Pod tym hasłem również kryje się wiele różnych rodzajów zdjęć, od architektury ulicznej, poprzez abstrakcję, aż do fotografii ludzi. Do streetu popularne są małe aparaty wyposażone najczęściej w 35 lub 50 mm jasne obiektywy. Kiedyś królowały dalmierze, ale od niedawna bardzo popularne stają się wszelkiej maści kompakty lub mniejsze aparaty typu Fuji X100 czy Ricoh GR II. Oczywiście można wykorzystać w tej dziedzinie prawie każdy aparat, łącznie ze smartfonem, ale warto skusić się na coś niewielkiego i cichego, aby po prostu nie zwracać na siebie uwagi. Nie chodzi o to, aby być niewidzialnym lub robić zdjęcia z ukrycia – to spotyka się z negatywnym odbiorem – ale po prostu, żeby nie być „krzykliwym” (oraz żeby nie wyglądać jak paparazzi).
Obiektywy
Jeśli jeszcze nie wiecie, jaki rodzaj fotografii Was interesuje, to przyznaję, że będzie Wam trudniej. Pamiętam, jak sam na początku swojej ścieżki chciałem eksperymentować z każdym rodzajem. Miałem Canona 10D i trzy zoomy: EF 16–35 mm f/2.8L, EF 24–70 f/2.8L i EF 70–200 f/2.8L IS. Wadą tego zestawu była jego waga, a zaletą fakt, że pokrywałem wszystko od 26 mm do 320 mm (16 mm na matrycy APS-C to około 26 mm, a 200 mm przelicza się na 320 mm). Po paru latach, jak już znałem swoje potrzeby, to przesiadłem się na pełnoklatkowego Nikona i zaopatrzyłem się w zupełnie inny zestaw obiektywów – 14–24 mm f/2.8 (używałem go prawie wyłącznie przy 14 mm), 35 mm f/2, 50 mm f/1.4 i macro 100 mm f/2. Po prostu przejrzałem zdjęcia z tym poprzednich szkieł i uznałem, że i tak używam wybranych, powtarzających się ogniskowych, po co więc przepłacać? Dodatkowo obiektywy stałoogniskowe (czyli bez zooma) są tańsze i lepsze optycznie, ale wymagają częstszego zmieniania.
Zmiennoogniskowe, czyli zoomy
Na powyższym zdjęciu widać pełnoklatkowego Sony Alpha 7 z doczepionym zoomem, czyli obiektywem zmiennoogniskowym, Sony Vario-Tessar T* FE 24–70 mm f/4 ZA OSS. Jak wspominałem w poprzednich częściach, te wszystkie nazwy i literki oznaczają co innego u każdego producenta, ale w tym przypadku coś innego jest istotne. Obiektyw ten ma wbudowaną optyczną stabilizację obrazu, co podnosi jego wagę i rozmiar. Jest dosyć ciemny – maksymalną przysłonę ma f/4 – ale pokrywę ogniskową od 24 do 70 mm. Pomimo to waży 426 gramów. Dla porównania Sony FE 24–70 mm f/2.8 GM jest jaśniejszy, co oznacza konieczność stosowania większych soczewek, nie ma też stabilizacji obrazu, ale waży niemal dwukrotnie więcej – 886 gramów. Oba mają metalową konstrukcję, co w tym przypadku nie pomaga.
Zoomy są wygodniejsze i oferują zdecydowanie większe pole manewru podczas kadrowania – nie trzeba fizycznie się przemieszczać, aby zbliżyć lub oddalić się od obiektu, co czasami jest niemożliwe. Ich wadą jest gorsza jakość optyczna, która wynika z bardziej skomplikowanej konstrukcji, większych gabarytów i wyższej wagi. Fakt, że te szkła są ciemne, również nie pomaga. Są też przeważnie znacznie droższe.
Obiektywy stałoogniskowe, czyli „stałki”
Dla porównania znalazłem zdjęcie Sony Alpha 7 z zamocowanym stałoogniskowym obiektywem Sony Sonnar T* FE 35 mm f/2.8 ZA. Ten obiektyw ma stały kąt widzenia, czyli bez możliwości zbliżania lub oddalania (zoomowania), ale w zamian oferuje bardzo małe wymiary oraz niską wagę – zaledwie 120 gramów. Jak na „stałkę” jest dosyć ciemny i wyjątkowy pod tym względem – tej klasy obiektywy są zazwyczaj znacznie jaśniejsze i mają światło w rejonie f/1.4 do f/2.
Konstrukcja optyczna obiektywów stałoogniskowych jest zdecydowanie prostsza, dzięki czemu są mniejsze, lżejsze i lepsze optycznie – różnica jest momentami dramatyczna. Dla przykładu, mój Nikkor 35 mm f/2D robił o kilka klas lepsze zdjęcia niż Canon EF 16–35 f/2.8L (ustawiony na 35 mm) – różnica w ostrości przy pełnej dziurze wyglądała tak, jakbym soczewkę Canona wysmarował masłem i potem próbował nim robić zdjęcia. Różnica była szczególnie widoczna w rogach zdjęć. Canon był też cztero- lub pięciokrotnie droższy…
Od czego zacząć?
To najtrudniejsze pytanie, jakie możecie zadać. Łatwiej odpowiedzieć, jak się wie, co będziecie chcieli fotografować. Dla przykładu dla mnie obecnie najważniejsza jest fotografia podróżnicza. Ta wymaga nie tylko stosunkowo szerokiego zakresu ogniskowych, aby odnaleźć się w wielu sytuacjach, ale również niewielkiej wagi całego zestawu, aby wygodnie z nim podróżować i się przemieszczać. Po Wenecji czy Rzymie pieszo pokonywałem po dwadzieścia–trzydzieści kilometrów dziennie z małym półkilogramowym Fuji X100T. Gdybym miał mój nikonowy zestaw w plecaku, ważący od pięciu do siedmiu kilogramów zależnie od doboru obiektywów, to niewykluczone, że zmarłbym na zawał. Jak zwykle, świat fotografii to ogromny kompromis i należy się bardzo uważnie zastanowić, z czym możemy żyć, a z czym nie.
Biorąc pod uwagę powyższy akapit, jeśli nie macie absolutnie żadnego pojęcia, w co chcecie zainwestować, to polecam przygodę rozpocząć od taniej lustrzanki Canona lub Nikona, z matrycą APS-C i obiektywem w zestawie – zazwyczaj jest to jakiś tani i plastikowy 18–55 mm (odpowiednik 28–82 mm na pełnej klatce). Alternatywą są bezlusterkowce od Fuji (APS-C, mnożnik 1.5x) lub Olympusa (MFT, mnożnik 2x), które prawdopodobnie sprawią Wam więcej radości. A jeśli szukacie czegoś niewielkiego, prawie kieszonkowego, to polecam Fuji X100, tańszy X70 lub Ricoh GR II – mają matryce APS-C i niewielkie gabaryty oraz wagę.
Warto też dokupić tanią „pięćdziesiątkę”, czyli obiektyw 50 mm ze światłem f/1.4-f/2 (szukajcie 35 mm dla aparatów z matrycami APS-C lub 25 mm dla Olympusowego MFT) lub 35-tkę f/1.4 -f/2 (23 mm dla APS-C i 17 mm dla MFT). Te szkła są stosunkowo tanie – nie powinny kosztować więcej niż półtora tysiąca złotych, a często mniej niż tysiąc – a pokażą Wam w bardzo prosty sposób różnicę względem zoomów dołączanych do tańszych aparatów.
Przykładowe, nietypowe zdjęcia
Przygotowałem kilkanaście swoich zdjęć, aby pokazać, jakim sprzętem są one zrobione i jakim ewentualnie polecałbym je robić.
Ze względu na specyfikę sportu, warto mieć długi teleobiektyw i dobry autofocus. Ten kadr jest robiony lustrzanką z matrycą APS-C i obiektywem 200 mm (320 mm po przeliczeniu). Aparat był ustawiony w tryb śledzenia obiektu, a obiektyw zapewnił mi odpowiedni dystans od drogi, aby przypadkiem nikt mnie nie rozjechał.
Powyższe cztery zdjęcia wybrałem, żeby zilustrować Wam, jak czas otwarcia migawki wpływa na ruchome obiekty, co ma znaczenie, jeśli chcemy komuś lub czemuś nadać dynamiki. Pierwsze zdjęcie jest zrobione przy 1/30 sekundy, drugie przy 1/15, trzecie przy 1/4, a ostatnie przy 1 sekundzie. Takie czasy wymagały oczywiście statywu, ale całość ilustruje różnice. Jeśli to przełożyć na koło w ruchomym samochodzie na ulicy lub torze, na przykład, gdybym rajdowy samochód powyżej złapał z boku, to długi czas i odpowiednie śledzenie obiektu aparatem, tak zwany panning lub panoramowanie, nadałoby mu dodatkowej prędkości.
Zamiast samochodu z boku znalazłem w swoich zbiorach zawody jeździeckie. Ta pani skacze akurat nad przeszkodą. Gdybym zastosował bardzo krótki czas, to koń wyglądałby, jakby wisiał nad przeszkodą, a na zdjęciu nic nie byłoby rozmazane. Jego dynamikę uzyskałem poprzez zastosowanie stosunkowo długiego czasu 1/80 sekundy, połączone ze wspomnianym śledzeniem obiektu. Polega to na tym, że obiektyw aparatu prowadzę za koniem, utrzymując go w tym samym miejscu w wizjerze, aż do momentu po zrobieniu zdjęcia – aparat jest cały czas w ruchu podczas wciskania migawki. To powoduje, że koń i jeździec pozostają ostrzy, a długi czas rozmazuje nieruchome elementy.
Pamiętam, jak bardzo męczyłem się na tym koncercie w Sopocie. W aparacie, którego używałem wtedy, nie za bardzo mogłem sobie pozwolić, aby ustawić ISO na wyższe niż 400. Przypominam, że wysokie ISO powoduje większe szumy – kilka lat temu „używalne” (bez zauważalnej/dużej utraty jakości) było ISO 400 lub 800, dzisiaj jest to 1600, 3200 lub 6400, co pozwala zastosować krótsze czasy. Ten kadr robiłem przy 200 mm (320 mm po przeliczeniu), co oznacza, że zgodnie z zasadą 1/ogniskowa obiektywu, powinienem był mieć czas na poziomie 1/320. Niestety, przy ISO 400 i f/2.8, aparat zaproponował 1/30 sekundy – na kilka zdjęć tylko jedno wyszło mi ostre. Taka koncertowa fotografia jest dzisiaj znacznie prostsza, bo matryce w aparatach są lepsze i mniej szumią, podobnie zresztą jak autofocus.
Jedno z moich ulubionych zdjęć, na które miałem dosłownie kilka sekund. Ponownie skorzystałem z ogniskowej 200 mm (320 mm po przeliczeniu z APS-C) i z pełnej dziury (f/2.8 dla tego obiektywu), aby uzyskać rozmyte tło, dzięki niewielkiej głębi ostrości. Wiewiórka wskoczyła na ławkę, bo chciała, aby dwie panie w tle kadru ją nakarmiły, ale one ją zignorowały i poszły dalej – pomyślałem sobie wtedy, że smutno za nimi spogląda. Chwilę później już jej nie było. Gdybym nie miał akurat założonego teleobiektywu na aparacie, gdyby nie był już ustawiony na f/2.8 i gdybym nie był w odpowiedniej odległości od wiewiórki, to nie uchwyciłbym tego kadru – zdecydowanie podpada on pod kategorię „szczęście”, o której pisałem wcześniej.
Fajerwerki wbrew pozorom nie jest trudno sfotografować. Wystarczy statyw i lustrzanka. Przydaje się też obiektyw szerokokątny, jeśli jesteśmy blisko nich. Najfajniejsze zdjęcia wychodzą, gdy w kadrze złapiemy więcej niż jedną eksplozję. W tym konkretny wypadku, przez 5 sekund, w których otwarta była migawka, złapałem ich w sumie cztery lub pięć. Zależnie od pokazu, wiatru (który oczyszcza powietrze z dymu powodującego poświatę), rodzaju fajerwerków i paru innych czynników, warto eksperymentować z czasem – widziałem zdjęcia naświetlanie po trzydzieści lub więcej sekund, który wyglądały znakomicie. W przypadku tego konkretnego „Światełka do Nieba” tak długie naświetlanie jednego zdjęcia byłoby bezcelowe – ilość dymu i światła zlałyby się w jedną dużą i białą plamę.
Na lodowcu Dachstein w Austrii poświęciłem godzinę lub dwie na fotografię takich wariatów jak ten powyżej. Jak tylko zauważyłem, jak słońce podświetla puch wzbijany przez deski i narty na rampie, to natychmiast upewniłem się, że mam ustawiony bardzo krótki czas, aby zamrozić ruch. Tłem mogło być tylko niebo, więc śledzenie obiektu (jak w powyższym przypadku konia) nie miało tutaj najmniejszego sensu – to jednolita niebieska „plama”, której ruch aparatu dalej nie rozmyje. Udało mi się natomiast złapać fragment rampy na dole, dzięki czemu ładnie widać podbijany śnieg, a sama rampa nie jest poruszona, bo aparat trzymam nieruchomo. Ze względu na ogromną ilość światła, mogłem spokojnie korzystać z ISO 100, domknąć obiektyw do f/8, aby mieć ostrzejsze zdjęcia (mała głębia ostrości tutaj by niczego nie zmieniła, bo niebo nadal wyglądałoby tak samo), a aparat i tak zaproponował czas 1/800 sekundy, co spowodowało również, że narciarz nie został rozmazany przez jego znaczną prędkość.
Znając właściwości swoich obiektywów, można je czasem wykorzystać w interesujący sposób. Po pierwsze, do tego zdjęcia aparat stał na statywie, aby móc je naświetlić przy ISO 200 (natywne ISO matrycy w pełnoklatkowym Nikonie D700) przez 6 sekund. Dłuższy czas naświetlania w nocy nieznacznie wpływa na to, jak światło jest rejestrowane. Po drugie, wykorzystałem 14 mm obiektyw (pełna klatka, więc bez przeliczania tym razem), aby uwypuklić gwiazdę na grillu i jednocześnie starałem się tak całość skadrować, aby szerokość dachu pokrywała się z przerwą pomiędzy wiatami, nad którymi było nocne, czarne niebo. Po trzecie, obiektyw przymknąłem do f/11, aby uzyskać długi czas naświetlania, o którym wspominałem.
Ponownie skorzystałem ze statywu i 14 mm obiektywu na pełnoklatkowym Nikonie. Planem było uchwycić przejeżdżający tramwaj w nietypowym kadrze, który miał podążać z daleka – promienie zmierzają ku nieskończoności, poza kadr w lewo – i sukcesywnie wypełnić kadr po prawej stronie. Zanim zrobiłem to zdjęcie, policzyłem, ile sekund potrzebuje tramwaj na przejechanie obok mnie – wystarczyło naświetlać zdjęcie przez 5 sekund.
W sytuacji takiej jak powyższe, gdzie światło w pomieszczeniu jest pod naszą kontrolą, łatwiej panować nad prawidłowym oświetleniem obiektu (modelki w tym wypadku). Normalnie takie zdjęcie wykonałbym przy f/8-f/11, aby mieć bardzo ostry obiekt i ceglaną ścianę w tle – cień z prawej wystarczająco odcina modelkę od niej. Lustro jednak spowodowało, że chciałem rozmyć to, co w nim widać, więc skorzystałem z f/2 – pełnej dziury w tym 100 mm obiektywie (FF, czyli pełna klatka).
Ostatnim przykładem na dzisiaj będzie przepiękny zachód słońca, jaki spotkałem we Francji. Zupełnie nie spodziewałem się aż tak fantastycznie rozmytego światła. Słońce nigdzie się nie spieszyło, więc miałem czas, aby poeksperymentować z różnymi ustawieniami. Finalnie moim ulubionym kadrem był powyższy. Pochyliłem się, aby słońca ledwo wystawało nad zboże, a obiektyw otworzyłem do f/2, aby maksymalnie rozmyć zieleń i niebo. Ostrość została złapana na mniej więcej połowę widocznego dystansu od początku zboża, do jego końca.
Droższym sprzętem zazwyczaj łatwiej jest eksperymentować. Jaśniejsze obiektywy kosztują więcej, ale pozwalają „bawić się” głębią ostrości. Lepsze aparaty generują mniej szumów przy wysokich ISO, dzięki czemu łatwiej zrobić zdjęcie w warunkach z małą ilością światła. Nie warto jednak zaczynać od drogiego hardware’u, szczególnie jeśli jeszcze nie wiemy, czy złapiemy bakcyla oraz jaka dokładnie fotografia nas interesuje. Na początek polecam zainteresować się jednym z poniższych zestawów:
- Canon 1300D lub 760D z obiektywem EF 18–55 mm (mnożnik 1.6x) IS STM w zestawie,
- Nikon D3300 lub D550 z obiektywem Nikkor 18–55 mm (mnożnik 1.5x) VR w zestawie,
- Olympus PEN E-PL7 z obiektywem M.Zuiko 14–42 mm (mnożnik 2x) II R w zestawie,
- Fuji X-E2S z obiektywem XF 18–55 mm (mnożnik 1.5x) w zestawie,
- stałoogniskowym obiektywem dającym ekwiwalent 35 lub 50 mm dla powyższych,
- Fuji X70 lub X100T.
Zwróćcie też, proszę, uwagę na rozmiary i wagę tych aparatów. To dla niektórych bardzo ważna kwestia, szczególnie w sytuacji, w której nagle okaże się, że tak rzadko go ze sobą zabieracie, że leży nieużywany. Dlatego tak wiele osób ceni sobie smartfony, bo zawsze je mamy w swojej kieszeni. To zresztą też świetny punkt początku do przygody z fotografią – potrafią więcej, niż nam się zdaje i pomimo ograniczeń pozwalają na zaskakująco dobre efekty. Jeśli chcecie iść w tym kierunku, to obecnie warte zainteresowania są:
- Apple iPhone 6S i 6S Plus (wkrótce 7 i 7 Plus, za mniej niż dwa miesiące),
- Samsung Galaxy S7 i S7 Edge,
- Nexus 5X i Nexus 6P,
- LG G5 z dwoma obiektywami,
- Huawei P9 i P9 Plus.
Ludzie pozytywnie wyrażają się o takich bezlusterkowcach, jak Olympus czy Fuji, właśnie z powodu ich niższej wagi i mniejszych gabarytów – oferują praktycznie to samo w wygodniejszym formacie.
Jak zwykle zapraszam do komentarzy z pytaniami.
Komentarze: 6
warto pomagać szczęściu :) – kilka dni o 5 rano … i tylko jedno zdjęcie
Oj niestety to się zdarza, a potem szóstego dnia zasypiasz, a tutaj najpiękniejszy wschód na świecie. Been there, done that.
Może zawsze być gorzej – lecisz na drugi koniec świata – a Twój aparat przestaje działać … j
Ouch! To chyba najgorsze co może się stać.
Do tej pory nie mogłem się zdecydować od jakiej stałki zacząć. Otworzyłeś mi oczy pisząc, że wystarczy przejrzeć zrobione zdjęcia i zobaczyć jakie ogniskowe pojawiają się najczęściej. Tak proste, że aż boli. ;)
Pamiętam jak ja się zdziwiłem jak to odkryłem. ;-)